
W młodym wieku zapowiadali się na znakomitych piłkarzy, ale na szczycie byli tylko przez chwilę lub w ogóle się tam nie dostali. Kariery zmarnowały im notoryczne kontuzje lub nałogi.
25 lat temu Marek Citko miał przejść do Liverpoolu. Kontrakt praktycznie leżał na stole. Wcześniej ofertę składał mu Blackburn Rovers. - Interesowały mnie tylko topowe kluby, które grają o wyższe cele. Byłem gotowy na każde wyzwanie - tłumaczył piłkarz. Tuż przed końcem sezonu Citko doznał poważnego urazu. Do Premier League nigdy nie trafił.
To Dawidowi Janczykowi, a nie Robertowi Lewandowskiemu wróżono wielką karierę. W sezonie 2005/06 obaj byli zawodnikami Legii, przy czym Janczyk z 18 występami i pięcioma golami na koncie wywalczył tytuł mistrza Polski, a Lewy był jedynie częścią drużyny rezerw.
Przedstawiamy największe zmarnowane talenty polskiego futbolu ostatnich lat.

Marek Citko
Z Jagiellonii trafił do Widzewa Łódź i natychmiast zachwycił piłkarską Polskę. Wyróżniający się umiejętnościami technicznymi Citko szybko otrzymał powołanie do reprezentacji. W meczu eliminacji MŚ zdobył bramkę na Wembley, a w plebiscycie TVP został wybrany Najlepszym Sportowcem Polski 1996. "Citkomania" nie trwała długo. W maju 1997 roku w ligowym meczu zerwał ścięgno Achillesa. Rehabilitował się ponad rok, a do dawnej formy nie wrócił już nigdy.

Rafał Grzelak
Był ode mnie z 90 razy lepszy - stwierdził Sebastian Mila na antenie TVP Sport. W młodzieżowych zespołach Grzelak był wiodącą postacią i wieszczono mu dużą karierę. To wicemistrz Europy do lat 16 oraz mistrz Europy do lat 18.
Wychowanek Widzewa Łódź nigdy nie zagrał w znaczącym zagranicznym klubie. Najlepiej wiodło mu się w barwach Boavisty Porto. To w tym czasie otrzymał powołanie do reprezentacji od Leo Beenhakkera. W piłkę kopie do dziś. Obecnie gra w okręgówce dla LKS Różyca.

Marcin Burkhardt
Zaliczył świetny start w Amice Wronki. Następnie trafił do Legii Warszawa, która wykupiła piłkarza za 650 tysięcy euro, co było transferowym rekordem klubu. Miał być rozgrywającym reprezentacji Polski na lata, ale jego kariera gwałtownie wyhamowała. W koszulce z orzełkiem na piersi wystąpił zaledwie dziesięć razy. - Miałem duży potencjał, ale to nie było kompletnie poparte pracą - przyznał sam zawodnik.