
Niemiecki biznesmen Witold L. zameldował się w hotelu "Opole" wieczorem 25 czerwca 1996 roku. Następnego dnia około 10.00 zapukała do niego pokojówka. Odpowiedziała jej cisza, więc nacisnęła klamkę. Drzwi były otwarte, w środku elegancko ubrany około pięćdziesięcioletni mężczyzna leżał na łóżku. Pokojówka pomyślała, że śpi. Ale kiedy podeszła bliżej, stwierdziła, że nie oddycha. Hotel powiadomił policję, przyjechał też lekarz z pogotowia, obejrzał zwłoki i stwierdził, że śmierć musiała nastąpić z przyczyn naturalnych. Po sekcji zwłok okazało się, że Niemiec został otruty cyjankiem. Mimo szeroko zakrojonego śledztwa nie odnaleziono zabójcy, a w 1999 roku akta wylądowały na półce.

9-letnia Ania została zamordowana 25 czerwca 1989 roku w piwnicy bloku przy ul. Ozimskiej 85 w Opolu (zdjęcie z procesu). Starszego mężczyznę, wchodzącego z Anią do budynku, widziała koleżanka zamordowanej dziewczynki, 6-letnia wówczas Ola. Pięć dni później policja przyłapała na czynie lubieżnym Zbigniewa B. z Krapkowic. Koleżanka Ani najpierw rozpoznała Zbigniewa B. na zdjęciu, ale podczas konfrontacji przy pomocy lustra weneckiego nie potrafiła wskazać mordercy. Sprawę umorzono. Po siedmiu latach koleżanka Ani sama zgłosiła się na policję i powiedziała, że w 1989 roku rozpoznała Zbigniewa B., ale nie powiedziała o tym, bo się bała. Podczas konfrontacji w 1997 roku rozpoznała Zbigniewa B., pamiętała nawet, w którym miejscu stał podczas poprzedniej konfrontacji. W 1999 roku prokuratura oskarżyła mężczyznę o gwałt i zabójstwo. Zbigniew B. został prawomocnie uniewinniony.

Mieszkańcy bloku przy ul. Batalionu "Parasol" na osiedlu Armii Krajowej w Opolu jeszcze długo będą pamiętać ten dzień. 31 marca 1996 roku klatka schodowa i teren przed budynkiem aż roiły się od policjantów. Potem przyjechał karawan. W jednym z mieszkań znaleziono ciało 37-letniej Wity K. Została zamordowana. Jej ciało znalazła córka. Otworzyła kluczem drzwi i natknęła się na zwłoki matki leżące w przedpokoju. Wezwała policję i pogotowie. W mieszkaniu było widać ślady bójki, powywracane były meble i inne sprzęty domowe. Morderca był brutalny. Uderzał kobietą o ścianę, szafy, bił po całym ciele. Na ścianach były ślady krwi. Według śledczych, zabójcą był ktoś, kogo ofiara bardzo dobrze znała i wpuściła do mieszkania. Jak ustalili kryminalni, drzwi zostały otworzone kluczem. Natomiast po dokonaniu zbrodni, ktoś zamknął zamek od zewnątrz.

To zabójstwo wstrząsnęło niewielką miejscowością pod Brzegiem. 13 stycznia 2000 roku w kotłowni Banku Spółdzielczego w Łosiowie znaleziono ciało palacza. 56-letni Antoni L. został zastrzelony. Z policyjnej rekonstrukcji zdarzeń wynika, że zginął około godz. 6.40. Zdążył wrzucić do kotła, rozpalić, potem przyszedł morderca. Według śledczych dobrze wiedział, do kogo strzela. Prawdopodobnie znał ofiarę, a ona jego. Niestety, do dzisiaj nie wiadomo, kto i dlaczego zabił Antoniego L.