Oczywiście Sowa nie ma wątpliwości, że zamach na Trumpa to gamechanger, punkt zwrotny kampanii. -
Jest to jedno z kilku wydarzeń podczas tej kampanii wyborczej, które możemy określać takim mianem. Co do tego, czy to zdecyduje o wyniku wyborów - nie byłbym już tak kategoryczny. W jakimś stopniu wpłynie na pewno na listopadowe wybory, lecz jest jeszcze zbyt wcześnie, a zamach na Trumpa jest zbyt świeży, aby móc wyciągać jakieś daleko idące wnioski. Poczekajmy, aż nieco opadnie kurz, a wtedy będą mogły pojawić się pierwsze analizy, różnego rodzaju badania, które pomogą odpowiedzieć na to pytanie – mówi amerykanista.
Jak potoczy się kampania? Co zrobią Trump i Biden?
Na pewno w tej chwili to Trump punktuje, zaś jego rywal musi w swej strategii uwzględnić sytuację, jaka powstała po wydarzeniach na wiecu w Pensylwanii.
- Niemal tuż po zamachu, wyborczy sztab Bidena ogłosił ograniczenie swojej aktywności, wstrzymał się z emisją reklam w mediach, przeszedł więc do wymuszonej sytuacją defensywy, więc czysto politycznie mówiąc, nie zyskuje na tej sytuacji, a obóz Trumpa zyskał kolejną amunicję wzmacniającą ich kandydata, który pokazał się kolejny raz jako ten, który się nie boi, który z zaciśniętą pięścią i zakrwawioną twarzą jest w stanie mówić do swoich zwolenników "fight, fight, fight" – mówi Sowa
.
Jego zdaniem, „w kwestii politycznego PR-u, Trump wyraźnie zapunktował”.
- Moje przeczucie mówi mi, że kwestia zamachu na Trumpa nie będzie mieć efektu zupełnej krótkotrwałości, choć będzie mogła zniknąć z czołówek mediów w USA czy na świecie, ale zwolennicy, wyborcy Trumpa z pewnością zachowają obraz swojego kandydata na prezydenta, który aż do momentu wizyty w lokalu wyborczym będzie mówił im "fight, fight, fight" – uważa ekspert.
Czy Trump miał dobrą ochronę?
Zaraz po zamachu rozgorzała gorąca dyskusja, czy Trump był chroniony w odpowiedni sposób. Właściwie wszystkie media, także te nieprzychylne kandydatowi Republikanów, zwracają na to uwagę. Podobnego zdania jest Miłosz Sowa.
- Ochrona wiecu Trumpa w Pensylwanii pozostawiała naprawdę wiele do życzenia, służby zabezpieczające to wydarzenie dopuściły się szeregu wyraźnych uchybień, takich jak ostrzeżenie jednego z uczestników wiecu o tym, że w pobliżu, na podwyższeniu znajduje się człowiek z bronią, które zostało zignorowane przez służby, czy zastanawiająca niektórych reakcja snajperów, którzy zareagowali dopiero po oddaniu strzałów przez zamachowca. Jeden z agentów FBI w swojej wypowiedzi był wyraźnie zdziwiony takim obrotem sytuacji, zastanawiał się, jak zamachowiec mógł oddać swobodnie taką ilość strzałów w kierunku Donalda Trumpa. W Stanach Zjednoczonych słusznie mówi się już o wyciąganiu konsekwencji w kierunku osób, które były odpowiedzialne za zabezpieczenie wiecu. – mówi amerykanista.
Ameryka mniej podzielona?
Czy ten zamach jeszcze bardziej podzieli Amerykę, czy może jednak zjednoczy?
- Spoglądając wstecz, w annały amerykańskiej historii politycznej, zauważymy, że najważniejsi politycy USA apelowali w takich momentach o narodowe pojednanie, bądź tonowali nastroje i zapewniali o ciągłości działania władzy, więc w dobrym tonie jest, aby po zamachu na Trumpa te głosy wybrzmiały i z tego, co mogę zauważyć, w większości wybrzmiewają z obu stron barykady politycznej – mówi Sowa.
Jego zdaniem, „szczególnie Partia Republikańska jeszcze bardziej zjednoczy się wokół swojego lidera, a można wspomnieć, że nie każdy wśród Republikanów pała tak wielką sympatią do 45. prezydenta USA, jak jego sympatycy, więc obecna sytuacja zapewne pomoże zasypać partyjne podziały i ruszyć razem jak jedna pięść do wyborów”.
A co z resztą kraju?
- Uważam, że miernikiem nastrojów pojednawczych będą po prostu najbliższe dni, gdy opinia publiczna spojrzy chłodniejszym okiem na ten zamach oraz zapewne pozna nowe informacje. Amerykańskie społeczeństwo ma jednak tendencję do solidaryzowania się przez pewien czas w obliczu różnych zagrożeń bądź wydarzeń, ten mechanizm znany jest jako "rally round the flag”. Pytanie, jak długo ten mechanizm zadziała? Kolejny raz przeczucie mówi mi, że może utrzymywać się on jeszcze co najmniej przez kilka miesięcy, do momentu wyborów prezydenckich – mówi Sowa.