- To straszna sprawa. Nie mieści mi się w głowie. Nie wierzę w takie przypadki. Nie wierzę w te tłumaczenia. Jest to najsłabsza linia obrony, jaką ten człowiek mógł sobie wybrać - mówi Anna Jaroszewicz, prezes białostockiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Tak zareagowała na historię psa, który w minioną sobotę o świcie zginął ciągnięty za samochodem przez swojego właściciela. Zwłoki psa odpadły od auta na rondzie Lussy. A właściciel mieszka na Jaroszówce. Sprawa zszokowała internautów. Policjanci ustalili dane właściciela SUV-a jeszcze tego samego dnia. Został zatrzymany. Ale wypuścili 32-latka już w niedzielę. Ocenili, że białostoczanin mówił prawdę, twierdząc, że psa nie zauważył.
Postępowanie jednak trwa. W poniedziałek TOZ złożył wniosek o przystąpienie do niego w charakterze pokrzywdzonego. Bo obrońcy zwierząt chcą, by właściciel poniósł surową karę.
Zwyrodnialec przywiązał psa do samochodu i ciągnął przez miasto. Widziano go przy rondzie Lussy
Więcej przeczytasz w poniedziałkowym papierowym wydaniu Kuriera Porannego oraz na plus.poranny.pl
Morderca poluje na psy w Białymstoku. Rozrzuca mięso z igłam...
Wypadki drogowe - pierwsza pomoc