W najnowszym numerze naszego historycznego miesięcznika piszemy m.in. o "Aktion Saybusch" - jednej z największych akcji deportacyjnych w czasie II wojny światowej. Jej nazwa pochodzi od niemieckiego określenia Żywca - Saybusch. Rozpoczęła się 75 lat temu. Tylko od września 1940 do stycznia 1941 roku w 19 transportach pociągowych wysiedlono do Generalnego Gubernatorstwa ponad 18 tys. mieszkańców Żywiecczyzny. Ich domy zajęli niemieccy osadnicy. Prokuratorzy IPN, którzy w tej sprawie prowadzili śledztwo, uznali, że to była zbrodnia wojenna i zbrodnia przeciwko ludzkości.
Nie bez przyczyny początek akcji wysiedleńczej wyznaczono na 22 września, już po zbiorach, które miały przypaść niemieckim osadnikom. Scenariusz był wszędzie taki sam: oddział policji zjawiał się około godziny 4.00-5.00, kolbami waląc w drzwi. Domownicy mogli zabrać ze sobą w worku lub tobołku tyle, ile potrafili unieść. Nie mogli zabierać pierzyn, kosztowności, czy żywego inwentarza. Na spakowanie niemieccy policjanci zostawiali im kilkanaście minut, czasem mniej.
Do wypędzenia Polaków i eskortowania transportów skierowano 82. i 83. batalion policji rekrutujący się ze Śląska. Jeden z wchodzących do domu policjantów posługiwał się lepiej lub gorzej językiem polskim. Potem ciężarówkami wieziono wypędzonych do trzech punktów zbornych w pobliżu stacji kolejowych: w Żywcu, Rajczy i Suchej. Tam odbierano im pozostałe kosztowności i poddawano selekcji pod względem "rasowym".
Kolejnych około 8 tys. osób przesiedlono w obrębie wsi, by ich gospodarstwa przekazać wciąż napływającym z Galicji Wschodniej nowym osadnikom.
Przygotowano się do tej akcji z iście niemiecką precyzją. Szczegółowe wytyczne sporządziło biuro Adolfa Eichmanna, nazistowskiego zbrodniarza, który zajmował się masowym wysiedleniem Polaków z ziem wcielonych do Rzeszy. Gruppenführer SS Erich von dem Bach-Zelewski (ten sam, który pacyfikował potem Powstanie Warszawskie) przyjechał na Żywiecczyznę we wrześniu 1940 roku i osobiście nadzorował transporty wysiedlanych Polaków. Witał też niemieckich osadników. Podobno był pod urokiem beskidzkiego krajobrazu.
Dlaczego Niemcy wyrzucili z domów właśnie górali żywieckich? Ten rejon należał przed wojną do województwa krakowskiego i mieszkało tu 150 tys. osób. Policyjny spis z grudnia 1939 roku wykazał, że Niemców jest tylko 818. Pewnie ze względu na toczącą się wojnę i względy bezpieczeństwa należało usunąć duże zagęszczenie Polaków wewnątrz Rzeszy.
- Przede wszystkim w Beskidzie Żywieckim, w połączeniu z powiatami cieszyńskim i bielskim, Niemcy planowali stworzyć zwarty obszar wypoczynkowo-turystyczny dla robotników z zagłębia górnośląskiego i ostrawskiego. Szczególnie zapatrzyli się na Zwardoń - twierdzi dr Mirosław Sikora, autor książki "Niszczyć, by tworzyć. Germanizacja Żywiecczyzny przez narodowo-socjalistyczne Niemcy 1939-1944/45".
*Kontrowersyjna reklama Żytniej to wstyd dla całej branży. Polmos przeprasza
*Pies uratował dziecko od śmierci! Suczka Perełka bohaterką. Oto ona
*Sosnowiec lepszy od Katowic. Ulica Małachowskiego bardziej zabawowa niż Mariacka
*Przepis na leczo SPRAWDZONY I NAJSZYBSZY
*Gdzie jest Basia, która jako dziecko zaginęła 15 lat temu? Rodzice wciąż szukają