18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Arystokrata pośród aktorów: Wszystkie role Andrzeja Łapickiego [ZOBACZ FILMY]

Lucjan Strzyga
Mówiono o nim, że był arystokratą pośród aktorów. I nie było w tym sformułowaniu ani krzty przesady. Andrzej Łapicki to jedno z najważniejszych nazwisk polskiego filmu z jego najlepszych lat. Występował u najwybitniejszych reżyserów, grał u boku największych gwiazd krajowego kina

Aktor zmarł nad ranem we własnym domu w Warszawie. 11 listopada skończyłby 88 lat. To wiek, w którym dokonuje się najważniejszych życiowych podsumowań i bilansów. W jego przypadku z takim bilansem nie byłoby problemu - sam o sobie mówił, że czuje się spełniony zawodowo i prywatnie. Przypadła mu także rola świadka obecnego przy woltach najnowszej historii Polski.

Aktorem chciał być zawsze. Urodził się w 1924 roku w Rydze, potem, po przeniesieniu do Warszawy, był uczniem elitarnego Liceum im. Stefana Batorego. Maturę zdał na tajnych kompletach w 1942 roku, a następnie zapisał się na tajny Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej. Artystyczne ciągoty - jak twierdził - odziedziczył po matce Zofii, która uwielbiała teatr. Rodzinna legenda mówiła, że podczas podróży poślubnej w 1911 roku spotkała słynnego teoretyka teatru Konstantego Stanisławskiego. Namawiał ją do spróbowania swych sił na scenie.

Debiutował podczas tajnego przedstawienia "Posażnej jedynaczki" Fredry, w reżyserii Leny Zelwerowicz, córki słynnego przedwojennego aktora. A pierwsze aktorskie kroki na powojennej scenie stawiał jako statysta w "Weselu", wystawionym w Krakowie w lutym 1945 roku. "To było niezapomniane przeżycie. Trzymałem w ręku kosę i za bardzo nie wiedziałem, co robić" - wspominał po latach w rozmowie z dziennikarzami "Życia Warszawy".

Do 1948 roku grał w Teatrze Wojska Polskiego w Łodzi. Potem Erwin Axer zaangażował go do warszawskiego Teatru Współczesnego, gdzie z przerwami grywał aż do początku lat 70. Gościnnie pojawiał się także w Teatrze Narodowym u Adama Hanuszkiewicza, Polskim u Kazimierza Dejmka i Dramatycznym u Gustawa Holoubka, skąd odszedł w stanie wojennym, protestując przeciw zwolnieniu dyrektora. Przewrotny los chciał, że w roku 1995 sam objął stery Teatru Dramatycznego. Dyrektorował tam blisko cztery lata.

Wymienianie wszystkich teatralnych ról Łapickiego zajęłoby spory podręcznik. Już po "Ladacznicy z zasadami" Jeana-Paula Sartre'a z 1948 roku krytycy pisali, że oto narodził się wielki aktorski talent. I choć manierami i wyglądem nie pasował do scenerii kulturalnej stalinizmu, nie brakło mu angaży. "Grałem głównie wrogów klasowych, imperialistów i sanacyjne przeżytki" - żartował. Po październikowej odwilży mógł już w pełni pokazać swój talent. Jego rola Eisenringa w "Biedermannie i podpalaczach" Maxa Frischa z 1959 roku uważana jest przez niektórych za szczytowe osiągnięcie sztuki dramatycznej. Do legendy przeszła jego kreacja zabójcy Thomasa Becketta w "Mordzie w katedrze" według Thomasa Stearnsa Eliota. Przedstawienie wystawiono w niezwykłej scenografii - w archikatedrze św. Jana w 1982 roku. Reżyserował Jerzy Jarocki.
Z teatrem związany był prawie do końca życia. Jego największą miłością był Aleksander Fredro. Jeszcze w 1963 roku wcielił się na scenie w Birbanckiego w jego "Dożywociu", dekadę później zagrał majora w "Trzy po trzy", a gdy zabrał się do reżyserowania, wystawiał Fredrę ponad 20 razy. "Czasami myślę, że to ja sam napisałem »Śluby panieńskie«. Jestem chyba bardzo podobny do niego" - wspominał. Nic zatem dziwnego, że gdy zobaczył "Magnetyzm serca", czyli "Śluby..." wystawione w obrazoburczej formule przez Grzegorza Jarzynę, omal nie dostał zawału.

Dorobek sceniczny Łapickiego jest imponujący. Kilkadziesiąt ról u najwybitniejszych polskich reżyserów. W jednym z wywiadów wyznał, że traktował swoje sceniczne aktorstwo jako swoiste zadośćuczynienie za największy życiowy błąd, jakim - według niego - było objęcie funkcji lektora Polskiej Kroniki Filmowej w 1947 roku. Swoim niskim, ciepłym głosem uwiarygadniał stalinizm przez blisko dziewięć lat, do 1956 roku. "Zarzuty o polityczną naiwność przyjmuję z pokorą" - mówił po latach.

Aktor, dyrektor, reżyser, rektor PWST - możliwości, by pokazać swoje talenty, nigdy Łapickiemu nie brakowało. W latach 80. działał w opozycji demokratycznej, należał do Solidarności, a gdy w czerwcu 1987 roku do Polski przyjechał Jan Paweł II, witał go w imieniu środowiska artystycznego w kościele Świętego Krzyża. W latach 1989-1991 zasiadał w Sejmie kontraktowym z ramienia Komitetu Obywatelskiego. Ale nie końca odnalazł się w roli posła, nie zgłosił się jako kandydat na drugą kadencję.
W pamięci widzów pozostanie przede wszystkim jako jeden z najpopularniejszych aktorów srebrnego ekranu, mający na koncie wiele niezwykłych kreacji. Debiutował w kinie w "Zakazanych piosenkach" Leonarda Buczkowskiego w 1946 roku, niejako z przypadku. Kilka lat potem był już powszechnie znany. W "Dziś w nocy umrze miasto" z 1961 roku pojawił się u boku Beaty Tyszkiewicz, cztery lata później partnerował Lucynie Winnickiej w "Sposobie życia", a zaraz potem Aleksandrze Śląskiej w "Spotkaniu w Bajce" i Kalinie Jędrusik w "Lekarstwie na miłość". Z racji obecności w jego życiu tylu pięknych kobiet przylgnęła nawet do niego łatka amanta, której nie mógł się pozbyć przez wiele lat.

Lata 60. i 70. to okres jego największego aktorskiego powodzenia. Grał choćby w wielu arcydziełach Andrzeja Wajdy: "Weselu", "Piłacie i innych", "Wszystko na sprzedaż"', "Ziemi obiecanej", "Pannach z Wilka". Przygodę z Wajdą zakończył w 1999 roku rolą w "Panu Tadeuszu". Ale nie brakło mu propozycji od innych reżyserskich sław, m.in. Janusza Morgensterna ("Życie raz jeszcze"), Wojciecha Jerzego Hasa ("Lalka"), Janusza Majewskiego ("Zazdrość i medycyna"), Krzysztofa Zanussiego ("Z dalekiego kraju") i Tadeusza Konwickiego ("Lawa").

Zagrał w ponad 50 filmach, w tym w wielu komediach, czasem niesłusznie dziś zapomnianych, jak choćby w "Pamiętniku pani Hanki" (1963) czy "Pamiętniku matrymonialnym" (1967). Dały mu ogromną popularność, którą komentował żartobliwie: "O swoim aktorstwie mogę powiedzieć tyle, że nie spadłem z pierwszej ligi, ale zwycięstwo w Lidze Mistrzów było wykluczone".
Widzieliśmy go także w serialach, ostatnio w "M jak miłość", choć zarzekał się, że nigdy nie zagra w telewizyjnym tasiemcu. W ostatnich latach życia stronił od mediów i - jak mawiał - "wścibskiego dziennikarstwa". Mimo to nie ustrzegł się znalezienia na pierwszych stronach tabloidów, gdy w 2009 roku poślubił Kamilę Mścichowską, młodszą od siebie o 60 lat absolwentkę teatrologii. Do rezerwatu celebrytów jednak nie dał się nigdy zaklasyfikować.

Zapytany kiedyś, którą ze swych filmowych ról wspomina z największym sentymentem, odparł, że rolę Ketlinga w "Przygodach Pana Michała" z 1969 roku. "Był koniec kolorowych lat 60., byłem jeszcze w miarę młody, wokół mnie kręciło się mnóstwo młodych kobiet - czegóż jeszcze chcieć?" - pytał przekornie. Jest w tej odpowiedzi sporo o pogodnym charakterze aktora, którego już nie ma pośród nas, ale po którym zostały przecież filmy, nieśmiertelne świadectwo jego kunsztu.

Reżyserował, dyrektorował w PWST, zasiadał w Sejmie, ale najwięcej wzruszeń dawał nam jako aktor. Drugiego Łapickiego już nie będzie

Wybrane dla Ciebie

Szok we Włoszech. Zaskakujący ruch selekcjonera „Squadra Azzurra”

Szok we Włoszech. Zaskakujący ruch selekcjonera „Squadra Azzurra”

Słynna polska aktorka nie żyje. Miała 78 lat

Słynna polska aktorka nie żyje. Miała 78 lat

Wróć na i.pl Portal i.pl