Tymczasem w lipcu 2010 roku...
Kilka godzin trwała akcja wydostawania przegubowego autobusu MPK marki Volvo, który na ul. Wojska Polskiego tuż przed skrzyżowaniem z ul. Sporną, zapadł się kołami na 30 centymetrów (!) w asfalt. [/b]
Nie pomógł nawet przyjazd wozu technicznego i próba wyszarpnięcia pojazdu. Choć kierowcy szybko zamontowali sztywny hol łącząc oba pojazdy, to ten, który przyjechał "na pomoc" też zaczął zanurzać się w bitumicznej mazi.
- Nie, nie damy rady, nic z tego nie będzie - denerwowali się pracownicy MPK.
Kierowcy, przechodnie i motorniczowie, którzy przejeżdżali ul. Wojska Polskiego zwalniali i kręcili głowami z niedowierzaniem.
- To tylko świadczy o tym, jak marnej jakości nawierzchnie mamy w Łodzi - komentowali zdarzenie.
Po kilku próbach okazało się, że wóz techniczny nie ma mocy, by wyciągnąć przegubowca, którego wszystkie 10 kół utonęło w asfalcie. Do pomocy wezwano dźwig.
- Dopiero on wyzwolił koła - mówił Bogumił Makowski, ówczesny specjalista ds. public relations w łódzkim MPK.
W miejscach, gdzie autobus ugrzązł, pozostały potężne dziury. Podobne utworzyły się tam, gdzie dźwig rozstawił podpory.
Zobacz też: jak gwiazdy spędzają pierwsze dni wakacji? [x-news]