Co najmniej 50 osób zginęło, cztery razy tyle uznaje się za zaginionych. To skutek zawalenia się tamy w kopalni rudy żelaza w brazylijskim stanie Minas Gerais niedaleko miejscowości Brumadinho.
Runięcie zapory uruchomiło rzekę błota, nieczystości i wody, która rozlała się na całą okolice.
- Ofiar na pewno będzie więcej – uprzedza Avimar de Melo, burmistrz Brumadinho w wypowiedzi dla gazety Hoje em Dia. Burmistrz przypomina, że cztery lata temu w tym samym stanie doszło do największej ekologicznej katastrofy w Brazylii, gdy runęła tama w Mariana.
Szef miejscowej straży pożarnej Edgar Estevão mówi, że na razie spod zwałów błota wydobyto tylko kilka ciał.
- Zdajemy sobie sprawę. że szansa przeżycia tragedii przez tych, których uznaje się za zaginionych jest niewielka - dodaje gubernator tego stanu, Romeu Zema.
W brazylijskiej telewizji pojawiły się dramatyczne zapisy z akcji ratowniczej, ocalonych przewożono śmigłowcami w bezpieczne rejony, sami ratownicy na ziemi grzęźli w górach błota.
Prasa przypomina, że w tamtej tragedii sprzed czterech lat zginęło 19 osób. Dziennikarze dodają, że tama była zarządzana przez kompanię Samarco, która w chwili tragedii należała do firmy Vale, ta zaś teraz zarządza złożami rudy żelaza, gdzie pękła tama razem z brytyjsko-australijskim gigantem BHP Billiton.
Jeden z szefów Vale, Fabio Schvartsman, powiedział, że po runięciu tamu rozlały się po okolicy nieczystości zawierające rudę żelaza. - Większość ofiar tej tragedii to nasi pracownicy – dodawał dyrektor.
- Większość zaginionych, to także górnicy, którzy mieli akurat porę lunchu w strefie administracyjnej, którą zalało błoto – wyjaśniał rzecznik miejscowej straży pożarnej porucznik Pedro Aihara. - Nasze wysiłki skupiają się teraz na odnalezieniu tych ludzi – dodał Aihara stacji telewizyjnej GloboNews.
- Na szczęście błoto nie dotarło do miasta – mówiła Bernadete Parreiras , 69-letnia właścicielka pensjonatu Pousada Lafevi, który znajduje się w centrum Brumadinho. - Ludzie są w strachu, zaginęli ich znajomi, członkowie rodzin, to potworna tragedia. Nie potrafię wyrazić słowami tragedii, która dotknęła tak wielu.
Właściciel kopalni rzucił do akcji ratowniczej 40 ambulansów i śmigłowiec. Dodał on, że wybudowana w roku 1976 roku tama miała 86 metrów wysokości i gromadziła 11 milionów litrów nieczystości kopalnianych. Pojawiły się jednak głosy, że zarządca tamy mimo ostrzeżeń gromadził coraz większe ilości nieczystości i to być może doprowadziło do tragedii.
Rząd brazylijski zebrał się na kryzysowym spotkaniu, a minister środowiska naturalnego Ricardo Salles oraz Eduardo Bim, szef agencji Ibama, zajmującej się ochroną środowiska udali się na miejsce tragedii.
- Najważniejszym celem w tej chwili jest zajęcie się rodzinami ofiar i szukaniem zaginionych – oznajmił nowy prezydent kraju Jair Bolsonaro. Prezydent dodał, że również wybiera się na miejsce katastrofy.