Ogromny podmuch, straszny widok
- Siła uderzenia i ten podmuch był tak ogromny, że mi wyrwało z ramy okno. To był tak silny wybuch. Od razu chwyciłam za telefon i zadzwoniłam pod 112. Wszyscy z pobliskich kamienic wylecieli ratować tych ludzi. Niestety już widziałam, jak tylko wynosili te trzy śmiertelne ofiary - mówi Grażyna Skrętkowicz, mieszkanka kamienicy przy ulicy Katowickiej w Bytomiu. - Widziałam na ulicy kobietę, która została ciężko ranna. Straszne. Akurat przechodziła tamtędy. Krew buchała jej z twarzy, próbowaliśmy jakoś to zatamować. Widok straszny. Widziałam też starszą panią, całą poparzoną, miała zerwaną bluzkę - relacjonuje tragedię bytomianka.
Wybuch gazu w Bytomiu: huk, jakby ktoś zrzucił bombę
Przypomnijmy, że wybuch nastąpił w kamienicy przy ulicy Katowickiej po godzinie 13.00. W mieszkaniu na parterze wybuchł pożar, a sąsiedzi ruszyli od razu na pomoc poszkodowanym, bo służby, według relacji mieszkańców, na miejscu pojawiły się dopiero po 25 minutach.
- To był potężny huk, jakby ktoś bombę zrzucił. Siedziałem z żoną w domu, to budynek jakby nam dźwigło. Wyleciałem z mieszkania na boso i widzę, że mieszkanie się pali. Okazało się, że sąsiadka z naprzeciwka nie potrafi się wydostać z mieszkania, jest zablokowana. Na szczęście szybko udało nam się ją uwolnić. Potem widziałem, że sąsiedzi wyciągnęli dwójkę dzieci z płonącego mieszkania, a ja pomogłem wyciągnąć ich matkę, moja żona ją reanimowała. Straż pożarna przyjechała dopiero po 25 minutach, a pogotowie jeszcze później - relacjonuje Robert Kwiatkowski, mieszkaniec ulicy Katowickiej w Bytomiu.
Dodaje, że znał kobietę, która zmarła oraz jej dzieci.
- Znałem tę kobietę z widzenia. Rodzina miała dobrą opiekę, matka dbała o dzieci, mieszkanie było zadbane. Dzieci bawiły się z naszymi. To wielka tragedia – dodaje Robert Kwiatkowski
Wybuch gazu w Bytomiu. Zginęła matka i jej dwie córeczki. Mi...
Służby były późno na miejscu, bo droga jest rozkopana?
- Straż pożarna przyjechała dopiero po 25 minutach, a pogotowie jeszcze później - mówi Robert Kwiatkowski. - Przez pół godziny żadne służby nie przyjeżdżały. Ludzie sami musieli sobie radzić. Pomagali sąsiedzi, przechodnie i przypadkowe osoby. Wszędzie było siwoczarno. Na dodatek oprócz tego głównego wybuchu słychać było kilka słabszych - dodaje Grażyna Skrętkowicz.
Mieszkańcy Katowickiej twierdzą, że straż pożarna na miejsce dotarła z opóźnieniem. Wszystko przez remont i przebudowę tej ulicy, który uniemożliwił wjechanie ciężkim sprzętem bezpośrednio na miejsce tragedii.
Jednak szef śląskich strażaków przekonuje, że służby pojawiły się na miejscu niezwłocznie.
- Auta zatrzymały się na końcu ulicy i dalej pokonywali drogę na nogach, więc ta zwłoka była kilkusekundowa, kilkuminutowa - mówi nadbryg. Jacek Kleszczewski, śląski komendant wojewódzki PSP.
Opublikowany przezFacebook
Mieszkańcy już wcześniej czuli woń gazu w kamienicy
Najbardziej prawdopodobną przyczyną tragedii jest wybuch gazu. Jednak nie znaleziono śladów butli gazowej. Niektórzy mieszkańcy podejrzewają, że być może przyczyną był wybuch gazu z miejskiej sieci.
- Cała Katowicka rozkopana. Rury gazowe widziałam podciągnięte aż pod schody. Słyszałam od ludzi z tej kamienicy, że dzień wcześniej czuli swąd gazu. Podejrzewamy, że to walnęło z miejskiej sieci, bo tutaj prawie nikt nie ma butli z gazem w mieszkaniu – mówi Grażyna Skrętkowicz.
Głosy okolicznych mieszkańców potwierdza również Robert Kwiatkowski
- W poprzednich dniach, także w piątek, w okolicy czuć było gaz. Nawet u nas w domu, ale nie wiedzieliśmy, z której strony. Nie raz to zgłaszaliśmy - mówi mieszkaniec Katowickiej.
Lokatorzy nie wrócą dziś do swoich mieszkań
Obecnie na miejscu tragedii pracują jeszcze strażacy i nadzór budowlany, który oceni, czy budynek będzie nadawał się do zamieszkania. Dzisiaj mieszkańcy Katowickiej 37 spędzą noc u bliskich i znajomych. Prezydent Bytomia Mariusz Wołosz zapewnia, że każdy kto potrzebuje pomocy, znajdzie schronienie i pożywienie w lokalach zastępczych i hostelach. Z naszych informacji wynika, że z takiej możliwości skorzystało ostatecznie 7 osób.
- Tak długo, jak te osoby będą wymagały pomocy psychologicznej, bytowej, zapewnienia noclegu, taka pomoc będzie udzielona – nie tylko osobom bezpośrednio poszkodowanym, także z sąsiadujących kamienic - mówi Mariusz Wołosz.
Bytomianie w szoku
Mieszkańcy ulicy Katowickiej są w szoku, większość z nich znała 39-letnią kobietę i jej dzieci. To, że ofiary nie były dla nich anonimowe, potęguje jeszcze emocje. Jedną z osób, które bardzo przeżyły tę tragedię jest Edyta Cuber, mieszkanka kamienicy przy Katowickiej 37.
- Mąż pukał po wszystkich sąsiadach, sprawdzając, czy ktoś nie potrzebuje pomocy. Ja wtedy przeskakiwałam z dzieckiem przez płonące i myślałam, że w tym mieszkaniu być może nikogo nie ma, ale potem jak zobaczyłam ten dramat, który się rozgrywa, to zamarłam. To nie do opisania. Ja dopiero będę musiała w samotności siąść i to wszystko wyrzucić z siebie. To, co się dzisiaj wydarzyło będzie we mnie siedziało latami, bo ofiary nie były dla mnie anonimowe. Ja je znałam. To do mnie jeszcze nie dochodzi – mówi bytomianka Edyta Cuber.
Sprawę wybuchu gazu w bytomskiej kamienicy wyjaśni prokuratura.
Czytaj także:
Bytom: wybuch gazu w kamienicy na ul. Katowickiej ZDJĘCIA Trzy osoby zginęły. W mieście żałoba
