To spontaniczne zgromadzenie - mówi Mariusz Borowiak z gminy Wróblew (powiat sieradzki). - Protestujemy przeciwko wpuszczaniu do Polski towarów z Ukrainy bez kontroli oraz przeciwko Zielonemu Ładowi. Będziemy tak długo stać póki nie zostanie zamknięta granica z Ukrainą dla tych towarów, a Zielony Ład nie wyląduje w koszu lub w ognisku, które się tu pali. Uderza on bowiem w każdego Polaka. Jest tam bowiem nawet taki zapis, czym mamy palić w piecu i kto będzie nas kontrolował. Nie będzie już miru domowego. Będziemy tu stali całą noc, a rano wymienią nas inni koledzy. Jutro zarejestrujemy oficjalnie strajk okupacyjny. Jeśli nam nie zarejestrują, to i tak się stąd nie ruszymy. Do domu mam wracać i powiedzieć, że wyjeździłem paliwa i nic nie załatwiłem. Tak jak wspomniałem, w planach tego nie było, ale stwierdziliśmy, że w Polsce są dwie instytucje, które nas niszczą, czyli weterynaria, który nakłada na nas kary i ARMiR. Obok są domy mieszkalne, ale przynoszą nam ciepłe posiłki, przynoszą kawę i herbatę. Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni przyjęciem. Pomagają nam też koła gospodyń i myśliwi.
Dziś rozpoczynamy strajk okupacyjny ARiMR, bo to instytucja państwowa w którą trzeba uderzań i oni mogą to przekazać wyżej do ministerstwa - mówi Radosław Kucharski, przewodniczący związku NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych powiatu sieradzkiego. - Nie zdradzę szczegółów okupacji ciągłej, ale będzie ona przebiegać z kulturą. Jeśli chodzi o pracowników, jutro się okaże, czy wejdą do pracy.
Do protestujących przyjechał Andrzej Stępień, dyrektor łódzkiego oddziału regionalnego ARiMR.
- Przyjechałem tu w geście solidarności z protestującymi - mówi. - Przedstawię im swoje argumenty, ale także poproszę żeby wpuścili pracowników do biura, bo oni pracują dla nich. Teraz jest czas finalizacji dopłat z naboru 2023. Wszystkim zależy na tym, aby pieniądze jak najszybciej trafiły do rolników. Protest jak najbardziej uzasadniony.
