Etniczna czystka na Wołyniu. Ludobójstwo czy okrutna wojna?

Paweł Stachnik
Zwłoki Polaków zamordowanych przez UPA na Wołyniu.
Zwłoki Polaków zamordowanych przez UPA na Wołyniu. fot. archiwum
11 lipca 1943. Na Wołyniu ma miejsce krwawa niedziela. Oddziały UPA w skoordynowany sposób atakują 99 polskich miejscowości i mordują mieszkańców. Celem wystąpień jest całkowicie usunięcie Polaków z Wołynia i z wszystkim ziem uznawanych za ukraińskie. W rzezi zginęło do 60 tys. Polaków.

Decyzję o usunięciu polskiej ludności z Wołynia Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN-B, czyli frakcja OUN pod przywództwem Stepana Bandery) podjęła podczas konferencji w październiku 1942 r. we Lwowie. Według przyjętych wtedy ustaleń Polaków miano z Wołynia wysiedlić, a tych, którzy by się opierali - zlikwidować.

Wołyń i inne „ziemie zachodnio-ukraińskie” miały stać się jednolite etniczne, co miało przydać się po wojnie podczas ustalania granic przyszłej niepodległej Ukrainy i ewentualnych plebiscytów czy rozmów pokojowych. Kierując się skrajnie nacjonalistyczną ideologią (w wielu aspektach wzorowaną na hitlerowskim nazizmie) przywódcy OUN nie zawahali się przed sięgnięciem po krwawe metody eksterminacji.

Badacze podkreślają, że wcześniej wielu Ukraińców z OUN uczestniczyło w szeregach niemieckiej policji pomocniczej w realizowanym przez Niemców na Kresach Holokauście. Biorąc czynny udział w mordowaniu Żydów na własne oczy zobaczyli, że można dokonać fizycznej zagłady całego narodu.

Najpierw Wołyń

Stąd planowane pierwotnie wypędzenie Polaków z Wołynia przemieniło się w krwawą eksterminację. Od grudnia 1942 r. rozpoczęły się ukraińskie napady na pojedynczych Polaków, głównie zatrudnionych w administracji. Z czasem stawały się one coraz częstsze, by wreszcie na początku 1943 r. przybrać charakter masowy.

- Wołyń miał być pierwszym miejscem, w którym dojdzie do ukraińskiego powstania przeciwko Niemcom i Sowietom. Tam też zaczęła tzw. antypolska akcja, jak ją określano w ukraińskich dokumentach - mówi prof. Grzegorz Motyka, badacz OUN i UPA, znawca stosunków polsko-ukraińskich, autor książek „Od rzezi wołyńskiej do akcji »Wisła«” i „Wołyń ‘43”.

Dlaczego pierwotny zamiar wypędzenia Polaków zamienił się w masowe mordy? - Początkowo instrukcje centralnego kierownictwa OUN-B mówiły o masowym wysiedleniu. Natomiast już latem 1943 r. dowódca UPA na Wołyniu i Polesiu Kłym Sawur wydał rozkazy, aby dokonać eksterminacji polskiej ludności.
Prawdopodobnie początkowo chciano wymusić ucieczkę Polaków przez wymordowanie pojedynczych wiosek i stworzenie wrażenia buntu ludowego ogarniającego teren. Gdy jednak okazało się, że to nie działa, Polacy nie uciekają, a jednocześnie oddziały upowskie nabierają siły i wprawy, zdecydowano się na zniszczenie całej polskiej ludności na Wołyniu - mówi badacz.

Za pierwszy masową zbrodnię UPA uznaje się wymordowanie 9 lutego 1943 r. mieszkańców osady Parośla I w gminie Antonówka w powiecie Sarny.

W mroźny lutowy poranek do Parośli weszła sotnia banderowców pod dowództwem Hryhorija Perehijniaka, która podstępnie wymordowała nożami i siekierami wszystkich mieszkańców kolonii oraz przebywające tam przypadkowo osoby. Zbrodnię w Parośli ukraińscy historycy opisują jako „pierwszą bojową akcję UPA”.

Wyczyn sotni Perehijniaka przekonał dowództwo UPA, że oddziały są zdolne do samodzielnego przeprowadzania czystek etnicznych. Poza tym upowcom łatwiej było atakować polskie wsie i mordować bezbronnych cywilów, niż organizować akcje przeciwko niemieckiej policji czy wojsku. Szybko posypały się więc kolejne napady i kolejne masakry.

Jak w XVII wieku

UPA często wykorzystywała element zaskoczenia. Atakowano w nocy, o świcie, podczas prac rolnych czy niedzielnej mszy, kiedy mieszkańcy byli skupieni w jednym miejscu. Miejscowość była otaczana przez uzbrojonych w broń palną członków UPA, których zadaniem było strzelanie do uciekających.

Pozostali napastnicy uzbrojeni w siekiery, noże, sierpy, widły i kosy rozbiegali się po osadzie i mordowali mieszkańców. Zabijano wszystkich, łącznie z kobietami, starcami i dziećmi.
Mordowano także Ukraińców, którzy pomagali Polakom, wżenili się do polskich rodzin bądź przeszli na katolicyzm. „Bywało, że syn nacjonalista zabijał ojca, który śmiał przeciwstawić się bandyckim praktykom syna; bywało, że mąż Ukrainiec mordował żonę Polkę” - pisał Apolinary Oliwa, komendant polskiej samoobrony we wsi Rafałówka.

Oprócz Polaków banderowcy mordowali także ukrywających się Żydów, Cyganów, Rosjan, Ormian i mieszkających od dawna na Wołyniu osadników czeskich i niemieckich. Mienie zabitych rabowano i wywożono, a ich domy podpalano. Napadano na niewielkie kolonie, większe wsie, a nawet miasteczka.

Specyficzną cechą wołyńskich mordów było ich niezwykłe wręcz okrucieństwo. Ukraińcy bardzo często w wymyślny sposób torturowali swoje ofiary.

Działania UPA z 1943 i 1944 r. przypominały krwawe wydarzenia XVII-wiecznych powstań kozackich i buntów chłopskich na Ukrainie, podczas których bez litości i z najwyższym okrucieństwem mordowano polską szlachtę, mieszczan i Żydów.

Nie wszyscy Ukraińcy dali się porwać szałowi zabijania. Zdarzało się, że ukraińscy sąsiedzi ostrzegali Polaków przed mającym nastąpić atakiem, niekiedy też ukrywali ich w swoich domach czy obejściach. Wymagało to nie lada odwagi, pomoc Polakom UPA karała bowiem bezwzględnie śmiercią.

Polskie podziemie po początkowym szoku przystąpiło do organizowania samoobrony. Tworzono silne bazy obronne w dużych wsiach i miasteczkach, z wykorzystaniem umocnień, okopów i zasieków. Do baz ściągano polską ludność z mniejszych miejscowości. W wioskach tworzono uzbrojone straże, które pełniły dzienne i nocne warty. Z baz dokonywano wypadów przeciwko oddziałom UPA i ukraińskim wioskom.

Problemem polskiej samoobrony był niedostatek broni palnej. Pewne jej ilości uzyskano od Niemców, część zdobyto nielegalnie kupując ją od żołnierzy niemieckich lub węgierskich, którzy w tym czasie stacjonowali na Wołyniu. Gdy brakowało karabinów uzbrajano się w siekiery, widły i piki. Do historii przeszły udane obrony polskich baz w Przebrażu i Rafałówce, a także dramatyczne oblężenie Huty Stepańskiej.

Często pomocy udzielali Polakom partyzanci sowieccy, niekiedy też (choć rzadziej) Niemcy. Ci drudzy woleli się jednak trzymać z daleka od konfliktu polsko-ukraińskiego.
Polskie podziemie podjęło też próbę nawiązania rozmów ze stroną ukraińską w celu ukrócenia rzezi. Ukraińcy nie byli jednak zainteresowani rozmowami, a wysłanników miejscowej Delegatury Rządu i AK po prostu zamordowali.

Część historyków zarzuca AK, że nie potrafiła przewidzieć ukraińskiego wystąpienia i nie zdołała zapewnić ochrony polskim mieszkańcom Wołynia.

- Należy pamiętać, że generalnie polskie podziemie było nastawione na walkę z Niemcami, uznając, że przez wkład w pokonanie Rzeszy uwiarygodniają się polskie pretensje do odzyskania niepodległości i zachowania integralności terytorialnej.

Uznano więc, że działania UPA mają charakter drugorzędny i nie stanowią bezpośredniego zagrożenia dla utraty ziem wschodnich. Wydaje się też, że - wbrew wyraźnym sygnałom - początkowo nie dopuszczano myśli, że ma miejsce zorganizowana akcja ze strony Ukraińców.

Mamy raport gen. Grota-Roweckiego do Londynu, w którym pisze on mniej więcej tak: Niemcy uważają, że wszystko to robią banderowcy, my sprawdzamy trop sowiecki. Wielu wydawało się bowiem, że jest to w tak oczywistym interesie sowieckim, że musi to być sowiecka prowokacja - mówi prof. Motyka.

Krwawa niedziela

Do kulminacji napadów doszło w niedzielę 11 lipca 1943 r. W skoordynowany sposób Ukraińcy zaatakowali wtedy 99 polskich miejscowości. Jedną z nich był Poryck nad Ługą. Tamtejsi Polacy jak co tydzień zebrali się w kościele na niedzielnej mszy.

Tuż po rozpoczęciu sumy o godz. 11 ktoś krzyknął: „Ukraińcy-upowcy są przed kościołem!”. Pod świątynię zajechały bowiem furmanki z upowcami w niemieckich mundurach, którzy otoczyli kościół. Do środka weszło kilku z nich i idąc wzdłuż rzędów ławek zaczęli systematycznie strzelać do siedzących.

Zabili też uspokajającego wiernych ks. Bolesława Szawłowskiego. Potem zaś obrzucili zebranych granatami.

Gdy wszystkie ofiary leżały już na posadzce Ukraińcy rozpoczęli dobijanie rannych. Splądrowało zakrystię, zabierając kielichy i monstrancje. Następnie zbrodniarze wnieśli do kościoła pocisk artyleryjski i zdetonowali go. Na końcu budynek został obłożony słomą i podpalony. Nie spłonął tylko dzięki gwałtownemu deszczowi, który niebawem zaczął padać.

W tym samym czasie inne grupy napastników zabijały poryckich Polaków, którzy zostali w domach. W kościele zginęło około 100 osób, w całej miejscowości co najmniej 222.

Tego dnia podobnych napadów oddziały UPA dokonały w prawie 100 miejscowościach na Wołyniu. Atak został wcześniej zaplanowany i przygotowany. Datę wybrano nieprzypadkowo: zebranych na niedzielnych mszach Polaków łatwo było bowiem zlokalizować, otoczyć i zlikwidować.

Grupy UPA po zabiciu mieszkańców jednej miejscowości szybko przemieszczały się do następnej i kontynuowały eksterminację. Na miejscu pozostawały mniejsze oddziały, które dobijały rannych, wyłapywały ukrywających się i rabowały mienie.

W ten sposób w całym lipcu zaatakowano 520 miejscowości i zamordowano w sumie 10-11 tys. Polaków. Wcześniej podobne skoordynowane akcje eksterminacyjne UPA urządziła w Wielki Tydzień (mówiono wtedy: „Wielkanoc będzie czerwona od krwi Polaków”).

Mordy w Galicji

Masowych mordów na Polakach UPA dokonywała także w Galicji Wschodniej. Ich eskalacja nastąpiła na wiosnę 1944 r. Zbrodni dokonano m.in. w Podkamieniu, Berezowicy Małej, Korościatynie i wielu innych miejscowościach. Według szacunków w Galicji Wschodniej zamordowano 30-40 tys. Polaków.

Antypolska akcja UPA zaczęła wygasać na początku 1944 r. wraz z wkraczaniem na te tereny Armii Czerwonej. W pierwszych dniach stycznia dowództwo AK zarządziło mobilizację oddziałów partyzanckich na Wołyniu i podjęło decyzję o rozpoczęciu akcji „Burza”.
28 stycznia utworzono 27. Wołyńską Dywizją Piechoty AK (określaną jako największa jednostka partyzancka AK podczas wojny). Oprócz działań przeciwko Niemcom Dywizja przeprowadziła też kilkanaście większych akcji bojowych przeciw oddziałom UPA, usuwając częściowo zagrożenie dla polskiej ludności cywilnej na zachodzie Wołynia.

Jaki był bilans rzezi wołyńskiej? - Na Wołyniu zginęło od 40 do 60 tys. Polaków. Są to wiarygodne szacunki, bo tylu właśnie osób brakuje, gdy zestawia się przedwojenne statystyki z badaniami statystycznymi prowadzonymi po wojnie - wyjaśnia prof. Grzegorz Motyka.

Łącznie z ukraińskich rąk miało zginać w latach wojny (na Wołyniu, w Galicji Wschodniej, w lubelskim i na Polesiu) do 130 tys. Polaków. Historycy oceniają też, że w działaniach obronnych i odwetowych strony polskiej miało zginąć na Wołyniu ok. 2-3 tys. Ukraińców.

Zwykła wojna?

- Polscy historycy zgadzają się, że antypolska akcja UPA ze względu na swój charakter wypełnia definicję ludobójstwa sformułowaną przez Rafała Lemkina. Środowiska kresowe dodają do tego jeszcze rozmaite przymiotniki: ludobójstwo szczególnie okrutne, niepowtarzalne w historii itp. - mówi badacz.

A jak do rzezi wołyńskiej podchodzą dziś historycy ukraińscy? - Najpopularniejszy, wręcz oficjalny pogląd, mówi o wojnie polsko-ukraińskiej na Wołyniu, w której obie strony popełniły podobne zbrodnie. Część tamtejszych badaczy twierdzi też, że jej początkiem był bunt ludowy i spontaniczne napady ludności chłopskiej na Polaków.

Problem polega na tym, że mimo naszych próśb, pytań i sugestii nigdy nie wskazano choćby jednej wioski, która zostałaby wymordowana przez owych rzekomo zbuntowanych chłopów.
W każdym wypadku udało się bowiem ustalić sprawców i byli to członkowie OUN i UPA. Trudno więc tego typu dywagacje traktować poważnie - podkreśla prof. Motyka.

Na Ukrainie weterani UPA mają status bohaterów narodowych. Urządza się ich pochody, obchodzi poświęcone im rocznice, młodzież odtwarza potyczki UPA, a w prawie każdym mieście zachodniej Ukrainy stoi pomnik Ukraińskiej Powstańczej Armii. Przywódcy OUN i UPA otaczani są państwowym kultem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Etniczna czystka na Wołyniu. Ludobójstwo czy okrutna wojna? - Plus Dziennik Polski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl