Wczoraj, przed Światowym Dniem Walki z Malarią, uczeni z Florida State University poinformowali o odkryciu przyczyn braku skuteczności działania nowatorskich szczepionek antymalarycznych podawanych dzieciom. Powodem są szczątki martwych białych krwinek, które - długo krążąc w arteriach - stają się przechowalniami dla malarycznego plasmodium (pierwotniaka powodującego chorobę).
Malaria to wciąż utrapienie przede wszystkim krajów Afryki i Azji. W regionach malarycznych żyje jednak połowa populacji ludzkiej. Choroba uśmierca około 2 mln osób rocznie. Głównie dzieci. Co 30 sekund jedno z nich umiera z powodu malarii.
Dla służby zdrowia w Polsce czy Stanach Zjednoczonych malaria nie jest jeszcze dzisiaj problemem. Ale europejscy uczeni już się zastanawiają, kiedy z powodu ocieplenia komary przenoszące malarię pojawią się na południu Hiszpanii i Włoch. Amerykańscy biolodzy przypominają, że warunki na Florydzie już stały się odpowiednie dla życia komarzyc widliszka, które są zwykle nosicielami pierwotniaka.
Malaria, wspominana już w chińskich zapiskach sprzed 4700 lat, nadal jest chorobą, której nie potrafimy pokonać. Jednym z najlepszych środków zaradczych są wciąż moskitiery. UNICEF w ciągu kilku ostatnich lat potroił liczbę siatek przeciwowadowych dostarczanych ludności krajów malarycznych. Potrzeba ich tam jednak aż 300 mln sztuk. Do walki z insektami włączył się sam prezydent Bush, obiecując podczas swej niedawnej wizyty na Czarnym Lądzie zaopatrzenie w moskitierę każdego dziecka.