Model działania jest dosyć prosty. Rzekomy amerykański żołnierz objawia się poprzez portal społecznościowy i popularny komunikator internetowy. Zagaduje kobietę - że służy w amerykańskiej armii w jakimś niebezpiecznym zakątku świata, czuje się samotny, z daleka od domu i przyjaciół. Najpierw bardzo oficjalnie, potem znajomość przechodzi na wyższy stopień wtajemniczenia - kontakty są coraz częstsze, coraz bardziej prywatne, żeby nie powiedzieć intymne.
W którymś momencie nieznajomy pisze wprost, że ma dość żołnierskiej tułaczki, życia w koszarach i chce to wszystko rzucić, wrócić do cywila, przyjechać do niej, do Polski...
Komunikacja za pomocą internetowego tłumacza
Do gorlickich policjantów zgłosiła się młoda gorliczanka z bliźniaczą opowieścią. - Kilka miesięcy temu, na portalu społecznościowym zaczepił ją nieznajomy mężczyzna, który podawał się za wspomnianego żołnierza - relacjonuje Grzegorz Szczepanek, oficer prasowy KPP w Gorlicach.
Komunikowali się po polsku, ów bowiem pisał do niej za pomocą translatora. Nie była to może czysta i poprawna polszczyzna, wystarczyło jednak, by skupić zainteresowanie kobiety. W którymś momencie poinformował ją, że kończy służbę i przyjedzie do niej, do Polski. Wysyła właśnie swoje rzeczy osobiste.
- Tu padła prośba, by opłaciła przesyłkę, przelewając około dwóch tysięcy euro na wskazane konto - dodaje Szczepanek.
Kobieta zrobiła, o co prosił wirtualny znajomy. Kilka dni po przelewie dostała wiadomość, że paczka utknęła gdzieś w drodze. Niejako dla uwiarygodnienia całej sytuacji, do gorliczanki odezwał się również poznany w sieci „żołnierz”, potwierdzając opowieść o perypetiach paczki i konieczności dopłacenia 13 tys., ale już w dolarach.
- Kobieta nie miała takiej sumy, poszła do banku, by wziąć kredyt - dodaje Szczepanek.
Zaniepokojony, dosyć niespodziewaną transakcją pracownik banku, zaczął delikatnie podpytywać klientkę o sedno sprawy. Gdy ta zdradziła swe motywy, po kilku weryfikujących temat telefonach, uświadomił jej, że padła ofiarą oszusta. Kobieta wycofała wniosek o kredyt, zgłosiła się na policję.
- Trwa postępowanie wyjaśniające w tej sprawie - kończy rzecznik.
Oszukańczy proceder znany w Polsce
Mała to pociecha, ale gorliczanka nie jest jedyną, która w ten sposób dała się omamić. W minionym roku 60-letnia mieszkanka Brodnicy w kujawsko-pomorskim poznanemu w sieci „amerykańskiemu” żołnierzowi przelała 73 tysiące złotych. John - bo tak się przedstawił, napisał jej, że od czterech lat stacjonuje w Iraku, że ma dość, chciałby ułożyć sobie życie, najlepiej ze wspomnianą brodniczanką. Potrzebuje tylko pieniędzy na powrót z wojny. Kobieta w pięciu przelewach podarowała mu wspomnianą kwotę.
Kolejny przykład, z Wejherowa. Też był wirtualny, nieszczęśliwy amerykański żołnierz gotów porzucić służbę dla Polki, a jego bagaż jest właśnie w drodze do niej. Po kilku dniach do ofiary zadzwoniła osoba podająca się za szefa magazynu lotniska z informacją, że paczka utknęła.
- Należy wpłacić kilka tysięcy funtów w ramach opłat lotniskowych, aby można ją było dostarczyć do adresatki - tłumaczyła asp. sztab. Anetta Potrykus, rzeczniczka wejherowskiej policji.
Na pocztę elektroniczną wejherowianki trafiła wiadomość z danymi do przelewu i danymi odbiorcy. Wytłumaczeniem braku możliwości opłacenia paczki przez samego „żołnierza” było to, że w związku z przebywaniem na misji, ma on zablokowane konto bankowe.
W świecie wirtualnej bankowości, ustalenie kto i gdzie założył konto, jest w zasadzie niemożliwe, a na pewno bardzo trudne.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Poszukiwani przez policję z Małopolski
Źródło: Gazeta Krakowska