Gwałt czy romans? Kolejny seksskandal w więzieniu przy Kleczkowskiej

Marcin Rybak
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Kkapica
Funkcjonariusz Służby Więziennej, przyłapany przed czterema laty na romansowaniu z więźniarką nie stracił pracy a śledztwo umorzono. Miesiąc temu ten sam strażnik usłyszał w prokuraturze zarzut seksualnego wykorzystania innej więźniarki. Co działo się za murami Zakładu Karnego nr 1 przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu? Oto wspólne ustalenia dziennikarzy portalu GazetaWroclawska.pl i Superwizjera TVN.

Co się wydarzyło pomiędzy Januszem – więziennym strażnikiem z dziesięcioletnim stażem – a więźniarką Moniką, odsiadującą wyrok za kradzieże? Jak to możliwe żeby strażnik złapany w 2013 roku na wymianie miłosnych listów, z kobietą podejrzaną o rozbój, nie został zwolniony? Dlaczego prokuratura nie dopatrzyła się niedopełnienia obowiązków? Dlaczego pozwolono mu znowu kontaktować się ze skazanymi i aresztowanym kobietami?

Mama Moniki: córka dała mi do zrozumienia, że została kilkukrotnie zgwałcona, wykorzystana seksualnie. Miała mi przesłać jakieś grypsy, listy z testem ciążowym.
Monika w liście do matki: „teraz jak wszyscy wiedzą do czego doszło, czuję się okropnie. (…) mam wrażenie, że to moja wina, po co ja ubierałam te krótkie spodnie. (…) nie czuję siły na walkę z tym wszystkim”. Prokuratura twierdzi, że na gwałt nie ma dowodów. Ale do przestępstwa doszło.

Rzecznik więzienia, podporucznik Tomasz Wołkowski: 14 października jedna ze skazanych poinformowała oddziałową, że czuje się niewłaściwie traktowana przez jednego z funkcjonariuszy. Potraktowaliśmy to poważnie. Do zakładu został wezwany dyrektor, kierownik działu ochrony i pani psycholog. Po wstępnej weryfikacji zdecydowaliśmy się poinformować organy ścigania o możliwości popełnienia przestępstwa.
- Niewłaściwie traktowana?
- Skracanie dystansu, odstępowanie od niektórych obowiązków.
- Była tam też informacja o gwałcie.
- Ona podawała w pierwszej wersji informacje o gwałcie. My nie natrafiliśmy na fakty, które mogłyby to potwierdzić. Z tego co wiem, prokurator również nie postawił tego zarzutu,
- Co ona mówiła?
- Że nagabywał, przeszedł z nią na ty, mówiąc kolokwialnie: dążył do skrócenia dystansu, do zbliżenia się do niej.

Funkcjonariusz Służby Więziennej: - Osadzona zgłosiła oddziałowej, że została zgwałcona przez funkcjonariusza. Pokazała listy, które do niej pisał, na przykład takie żeby zakładała krótkie spodenki, bo to go podnieca. W listach było też napisane, że jak będzie miała  zaczesane włosy do tyłu, będzie to znak, że czegoś potrzebuje.

Policja i prokuratura natychmiast wszczęły śledztwo. Monika opowiedziała na przesłuchaniu o gwałcie. Zabezpieczono listy pomiędzy nią a Januszem M. Ostatecznie śledczy nie uwierzyli w opowieść o zgwałceniu więźniarki. Ich zdaniem, strażnik wielokrotnie doprowadził kobietę do „innej czynności seksualnej”. Wykorzystując przy tym „stosunek zależności”. Przyprowadzał do niej do celi innych mężczyzn. Kogo? Po co? Za wcześnie o tym mówić. Ona dzięki niemu miała drobne więzienne przywileje. Choćby ułatwienia w dostępie do telefonu. To w więzieniu bardzo ważna rzecz. Bo telefon to kontakt z domem, rodziną, matką.

Za gwałt grozi 12 lat więzienia. Za "wykorzystanie stosunku zależności” i „inną czynność seksualną” - najwyżej trzy.

Kim jest Janusz M? - Służbę pełnił od 10 lat. Nie było do tej pory co do jego postawy żadnych zastrzeżeń – mówi podporucznik Wołkowski.

Nie było? Odnaleźliśmy sprawę z 2013 roku. Janusz M. wymieniał listy z osadzoną więzieniu Małgorzatą. Odbywała wówczas karę za napad na inną kobietę. Pobiła ją młotkiem i zabrała telefon komórkowy. Razem z nią – pod tym samym zarzutem – posadzono w areszcie jej ówczesnego narzeczonego. Wiosną 2013 roku wychowawczyni oddziału kobiecego dostała informację, że Janusz M. może mieć gryps. Wezwała go na rozmowę. Wyciągnął z kieszeni list i podał funkcjonariuszce. Wszczęto postępowanie. - Te listy, które wtedy pisał do tej kobiety, były bardzo podobne w treści do tych pomiędzy nim a Moniką. Ogniste – mówi osoba, która zna szczegóły obu spraw.

Dlaczego w 2013 roku nie zwolniono go? Naszym zdaniem, wtedy ta sprawa nie została dokładnie i szczegółowo wyjaśniona. Małgorzata powiedziała, że znają się od 2007 roku, że się spotykali, wymieniali listy. A tam było o uczuciach o tym co jest między nimi. Często o tym rozmawiali. Żadnego seksu nie było – przekonywała. W niczym też jej nie pomagał.

Strażnik zmieniał wersje. Raz mówił, że list – znaleziony przy nim – miał być grypsem dla matki dziewczyny. Potem, że ten list był do niego. Że pisała kilka razy, ale on nie chciał mieć z nią nic wspólnego. Listy wyrzucał. Ale w celi znaleziono też jego list do niej. Wtedy stwierdził, że napisał tylko raz, że była to chwila słabości, że nie zdarzyło się to nigdy więcej. Został zdegradowany ale w pracy pozostał. Śledztwo umorzono. Prokuratura doszła do wniosku, że to był romans, a to nie przestępstwo. Ale naszym zdaniem nie wszystkie wątki tej sprawy dokładnie wyjaśniono. Tak czy siak strażnik dostał drugą szansę.

Matka Moniki: ona mówiła, że on jej groził.
- Czy mogła się zgadzać na seks w zamian za drobne przysługi ze strony tego funkcjonariusza?
- Mogła, mogła pod strachem to robić, bo mi mówiła, że jest zastraszana, wykonywała polecenia żeby nie wylądować na izolatkach.

Porucznik Wołkowski, rzecznik więzienia na Kleczkowskiej przestrzega przed zbytnim zaufaniem w to co mówią więźniowie. - Z dystansem musimy podchodzić do tego co osadzone mówią o funkcjonariuszach. Zdarzały się przypadki że osadzone próbowały pomówić funkcjonariuszy o różne zakazane praktyki - tłumaczy.

Problem w tym, że od kilku lat co jakiś czas w tym więzieniu wybuchają kolejne skandale. Od lat toczą się śledztwa, są procesy, zarzuty korupcji, udziału w handlu narkotykami, wnoszenia do więzienia różnych zakazanych regulaminem przedmiotów. Nawet zlecenie pobicia skazanego przez funkcjonariuszy. Wreszcie opowieści o praktykach seksualnego wykorzystywania więźniarek przez więźniów przy pomocy nieuczciwych strażników.

Wspólny materiał Gazety Wrocławskiej i Superwizjera na ten ostatni temat publikowaliśmy w lutym - kliknij tutaj i przeczytaj. Służba więzienna i sami funkcjonariusze mają do nas żal. Że w oparciu o anonimowe, niewiarygodne relacje stawiamy tak poważne zarzuty. Tymczasem w więzieniu na Kleczkowskiej doszło – przekonują nas - do zmowy. Grupa skazanych miała fałszywie pomawiać uczciwych strażników. A wszystko to po prostu zemsta. Teraz, niektórzy z nich, niewinnie zasiadają na ławach oskarżonych.

Ale rzeczniczka Służby Więziennej major Elżbieta Krakowska mówi nam, ze wrocławskie więzienie to ewenement. W żadnym innym zakładzie karnym w kraju nie było tylu spraw, tylu skandali i afer. Służba Więzienna - zapewnia nas pani major – będzie szczegółowo wszystko wyjaśniać. A jeśli zarzuty się potwierdzą, nieuczciwi funkcjonariusze stracą pracę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl