Igrzyska i zwykłe życie Pekinu to dwa różne światy. Płoty, policja i brak kontaktu

Daniel Ludwiński
Igrzyska dopiero się zaczynają, a już można powiedzieć, że organizatorzy, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, zadbali o to, by olimpijska bańka pozostała maksymalnie szczelna. Życie w olimpijskim świecie pozostaje całkowicie odcięte od zwykłego życia Chińczyków.

Korespondencja własna z Pekinu

Większość polskich dziennikarzy zamieszkała w Zhangjiakou - strefie igrzysk położonej wysoko w górach, gdzie odbywać się będą konkurencje narciarstwa klasycznego (w tym skoków) i część zawodów snowboardowych. W rejonie tutejszego centrum prasowego i poszczególnych hoteli panuje ruch - kursują olimpijskie autobusy, na przystankach czekają przedstawiciele mediów z wielu krajów, a w hotelowych restauracjach w porze śniadania bywa tłoczno.

Problem w tym, że przez pierwsze dni po przylocie nie widzieliśmy nikogo, kto nie byłby związany z igrzyskami. Zwykłych Chińczyków w Zhangjiakou nie ma - nikt tu nie spaceruje, ulicami nie jeżdżą żadne cywilne samochody. Narciarski ośrodek jest jak wymarły - życie toczy się tu tylko dzięki igrzyskom, a mieszkańcy samego miasta i jego prefektury nie mają tu prawa wstępu. Olimpijska bańka jest zamknięta tak szczelnie, jak to tylko możliwe.

Warto przeczytać

Codzienne życie Chińczyków zobaczyliśmy dopiero w samym Pekinie, do którego przyjechaliśmy specjalnym superszybkim pociągiem na ceremonię otwarcia igrzysk. Z dworca kolejowego dziennikarzy odebrał autobus jadący do głównego biura prasowego. Po drodze pojazd uczestniczył w zwykłym ruchu ulicznym, był mijany przez liczne auta, zatrzymywał się na czerwonym świetle i przepuszczał pieszych.

To był pierwszy i jak na razie jedyny moment, gdy widzieliśmy z bliska, choć przez szyby, zwykłych mieszkańców chińskiej stolicy. Pod biurem prasowym takiej możliwości już nie było. Główny gmach przeznaczony dla mediów wywołuje mieszane uczucia. Sam obiekt jest piękny i funkcjonalny, jednak ulica, przy której się znajduje, jest już wyłączona ze zwykłego ruchu. Wzdłuż niej ustawione zostały niezliczone barierki, gdyż w promieniu ponad stu metrów od biura prasowego nikt przypadkowy nie ma prawa wstępu, a porządku pilnuje policja. Dopiero za tymi wszystkimi płotami i za porządkowymi, w dużej odległości, da się dostrzec kolejną równoległą ulicę, już z normalnym ruchem drogowym i życiem miasta.

Magazyn Gol24: Kadra pod lupą, przed meczem z Mołdawią

Dalszy ciąg artykułu pod wideo ↓
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jeszcze bardzo przygnębiające wrażenie wywołuje otoczenie pobliskich obiektów do hokeja na lodzie i curlingu, do których dotarliśmy jedną z linii autobusowych obsługujących igrzyska. Przed halami zobaczyliśmy policyjne autokary z włączonymi sygnałami świetlnymi, a wokół nich już z daleka rzucali się w oczy liczni funkcjonariusze. Dalej znów niezliczone płoty, barierki, płoty, barierki... Pustymi arteriami wokół pustych i niedostępnych parków, w sąsiedztwie zamkniętych na cztery spusty biurowców, przemykali jedynie dziennikarze i osoby związane z obsługą igrzysk oraz nieliczni chińscy kibice, którzy zostali wpuszczeni na trybuny - na meczu hokeja na lodzie kobiet między reprezentacjami Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego i Szwajcarii było ich w porywach ze dwudziestu.

Zupełnym kuriozum były zapory zagradzające przejazd przez jedną z głównych ulic - ilekroć nadjeżdżał autobus, barierki zwijano, po czym po jego przejeździe zaraz ustawiano na nowo. I tak co chwilę, raz po raz, bywało, że nawet częściej niż co minutę. Ogólnego ponurego obrazu dopełniały pojazdy wojskowe w tle...

U progu igrzysk trudno dostrzec prawdziwą olimpijską radość. Życie w biurach prasowych toczy się normalnie - dziennikarze wymieniają opinie, dyskutują, a po wyjściu na obiekty rozmawiają (choć z zachowaniem dużego dystansu) z zawodnikami. Dla zwykłych Chińczyków tych igrzysk jednak po prostu nie ma - już teraz widać, że wszystkie zapowiedzi skrajnego odcięcia olimpijskiej rywalizacji od życia stolicy kraju nie były zapowiedziami na wyrost. Czekają nas ponad dwa tygodnie z zawodami, które odbywają się w Pekinie, ale których Pekin - w imię covidowego bezpieczeństwa - nie poczuje i nie dotknie. Zamiast sportowego szczęścia są funkcjonariusze i płoty.

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

W
Wiesiek z Wróblowic
A na Szewskiej 23 i Szewskiej 7 największe buuurdele Krakowa...i miasto nie robi z tym nic...hańba i wstyd...w końcu mieszkańcy Krakowa wezmą sprawy w swoje ręce i te kuuurwy będą latać po całym Rynku...
E
Ehh
Co w tym dziwnego. Przecież teraz wszystko ma dobrze wyglądać na ekranach a nie w rzeczywistości. Sam sport tez często mija sie z pierwotnym przeznaczeniem. Sportowcy obwieszeni reklamami bukmacherów i mecze przy pustych stadionach.Do tego sport dzieci, niczym CHILD Labour.Sport to dziś glownie maszynka do robienia pieniędzy .Dobrze ,że za rok Igrzyska w Krakowie ,tu wszystko będzie jak trzeba, tylko....niech Sasin chociaż na zaliczki przeleje.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Szok we Włoszech. Zaskakujący ruch selekcjonera „Squadra Azzurra”

Szok we Włoszech. Zaskakujący ruch selekcjonera „Squadra Azzurra”

Słynna polska aktorka nie żyje. Miała 78 lat

Słynna polska aktorka nie żyje. Miała 78 lat

Wróć na i.pl Portal i.pl