Joanna Opozda, nasza Brigitte zaakceptowana przez Bardot

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
archiwum Polska Press
Joanna Opozda jest jedną z najpiękniejszych polskich aktorek młodego pokolenia. Nic dziwnego, że to ona dostała rolę Brigitte Bardot w nowym filmie Lecha Majewskiego. A w przyszły piątek zobaczymy ją w kinach w polskiej wersji „Szybkich i wściekłych” - „Diablo. Wyścig o wszystko”.

Niedawno głośno było o tym, że zagrałaś rolę Brigitte Bardot w nowym filmie Lecha Majewskiego.

Bardot podobno osobiście zaakceptowała Cię do tej roli. Jak to się odbyło?

Pewnego dnia, kiedy wiedziałam już, że gram w tym filmie, zadzwonił do mnie Lech Majewski. Chciał mnie poinformować, że pani Bardot osobiście mnie zaakceptowała. Widziała moje zdjęcia i scenę z castingu. To było konieczne: reżyser powiedział mi, że kiedy gra się kogoś żyjącego, to ta osoba musi zaakceptować wybór aktora do jej roli. To było więc miłe wyróżnienie, bo z tego co wiem, pani Bardot nigdy wcześniej nie wyraziła zgody, by ktokolwiek ją zagrał.

Jak przygotowywałaś się do tej roli?
Obejrzałam wszystkie dostępne filmy z Brigitte Bardot i wywiady z nią. Podglądałam, jak się rusza, jakie ma charakterystyczne gesty, jaki nosi makijaż i fryzurę. Czytałam też jej biografię - spisany przez nią pamiętnik, w którym opisała swoje dzieciństwo i całą karierę. I właśnie z tej jej biografii Lech Majewski zaczerpnął wiele tekstów, które wypowiadam w filmie.

Uczyłaś się francuskiego. To było niezbędne?

Tak. Graliśmy w dwóch wersjach językowych: po polsku i po francusku. Ten francuski był dla mnie ogromnym wyzwaniem. Tym bardziej że miałam mało czasu na jego opanowanie. Wcześniej nie znałam tego języka. Dlatego uczyłam się go w każdej wolnej chwili: wstawałam rano i zaczynałam myśleć po francusku, potem jechałam samochodem i puszczałam sobie z dyktafonu swoje kwestie w tym języku. Ostatecznie reżyser powiedział, że mu zaimponowałam - dlatego myślę, że poszło dobrze. Tak naprawdę, jak mi poszło, ocenimy dopiero na premierze.

Lech Majewski to wizjoner polskiego kina. Jak Ci się z nim pracowało?

To perfekcjonista: przychodził nawet sprawdzić, czy mój makijaż jest ok. i akceptował każdy mój strój. Poza tym, że jest reżyserem, jest także scenarzystą i producentem. Był bardzo wymagający, ale ja sobie to cenię, bo przekłada się to potem na jego filmy, które nie są nijakie, tylko mają swój charakterystyczny styl i są małymi dziełami sztuki.

Kiedy możemy się spodziewać premiery?

Ciężko powiedzieć. W filmie jest wiele efektów specjalnych, montaż też na pewno potrwa długo. Pan Majewski powiedział, że to jest film, który długo będziemy robić, ale na długo też zostanie zapamiętany.

„Brigitte Bardot cudowna” to przykład kina artystycznego. Wolisz tego rodzaju filmy komercyjnych przedsięwzięć?

Lubię różne filmy. Dlatego cieszę się, że mogłam zagrać w tym filmie. Zresztą zawsze marzyłam o roli w filmie kostiumowym czy fantastycznym, bo uwielbiam taką estetykę. Chciałam też zagrać w filmie biograficznym. I to wszystko gdzieś jest w „Brigitte Bardot cudowna”. To miks różnych stylów. Są przepiękne kostiumy i dużo tego świata fantastycznego, bo wiele scen rozgrywa się w wyobraźni głównego bohatera.

Już niebawem zobaczymy cię w zupełnie innym filmie „Diablo. Wyścig o wszystko”. To polski odpowiednik „Szybkich i wściekłych”?

To typowo rozrywkowa produkcja. Zrobiona, żeby się dobrze bawić: obejrzeć samochodowe wyścigi i poczuć adrenalinę. Moja bohaterka ma na imię Lola, jeździ na motorze i jest w gangu głównej bohaterki.

Jeździłaś naprawdę na motorze?

Nie. Miałam dublerkę. Nie było czasu, aby się uczyć takiej jazdy. Podobnie zresztą było z innymi aktorkami. To jazda na takim poziomie, że nie dałybyśmy rady.

„Diablo” to chyba typowo męskie kino. Kobiece role są w nim typowo dekoracyjne?

To film dla mężczyzn, jak i dla kobiet. Chcieliśmy pokazać, że kobiety potrafią się świetnie odnaleźć w tym na pozór męskim świecie. I wcale w niczym nie są gorsze od mężczyzn.

Uroda pomaga Ci w karierze?
Czasami tak, czasem nie. Po prostu trzeba pasować do roli. Czasem słyszałam, że nie pasuję np. do wojennego filmu, bo mam zbyt współczesny wygląd. Ja tak nie uważam - a charakteryzacja może wiele zmienić.

Kiedy wpadłaś na pomysł, żeby zostać aktorką?
Marzyłam o tym od dziecka. Brałam udział w konkursach recytatorskich i występowałam na szkolnych apelach. Z czasem przechodziłam szkolne eliminacje i jeździłam po całej Polsce, wygrywając różne konkursy. W liceum moje marzenia poszły jednak trochę na bok - bo pochodzę z Buska-Zdroju i to małe miasto, w którym nie ma teatru, jest tylko jedno kino. Skończyłam klasę biologiczno-chemiczną i myślałam o medycynie. Stwierdziłam jednak ostatecznie, że kompletnie się do tego zawodu nie nadaję. Kiedy kogoś coś boli - ja też odczuwam ból (śmiech). Dlatego przed maturą znów wróciły marzenia o aktorstwie.

Trudno było Ci się wyrwać z małego miasteczka?

Najpierw zaczęłam pracować jako fotomodelka i jeździłam po świecie. Kiedy wyjechałam pierwszy raz, to nawet tramwaje i metro były dla mnie czymś nowym. W małym mieście, nawet jeśli człowiek bardzo chce, to nie wie za bardzo, jak się za to zabrać, aby spełniać swoje marzenia.

Jak wspominasz egzaminy do szkoły aktorskiej?

Kiedy dowiedziałam się, że dostałam się, po raz pierwszy w życiu popłakałam się ze szczęścia.

Rodzice nie byli rozczarowani, że zamiast medycyny wybrałaś aktorstwo?

Na początku tak. Oni nie mieli pojęcia o tym świecie. Zresztą ja też. Ale z drugiej strony to przecież rodzice popchnęli mnie w tę stronę - bo zapisali mnie na kółko recytatorskie w domu kultury...

Kiedyś szczytem marzeń absolwenta szkoły aktorskiej był etat w teatrze. Ty też się o niego starałaś?

Nie myślałam o etacie. Nie chciałam być uwiązana w jednym miejscu. Ponieważ już na studiach zaczęłam pracować przy różnych produkcjach, postanowiłam w ten sposób zarabiać na życie.

Zaczynałaś grać w serialu „Pierwsza miłość” - i z czasem stałaś się jedną z jego głównych bohaterek. Jak wspominasz czas spędzony na planie telenoweli?
Zebrała się ekipa fajnych ludzi. Dlatego zadomowiłam się tam na wiele lat.

Niedawno rozstałaś się jednak z „Pierwszą miłością”. Skąd ta decyzja?
Pomyślałam, że gram w tym serialu już za długo. To była ciężka decyzja - bo serial daje stały dochód i dużą popularność. Dlatego każdy aktor lubi mieć taką pracą. Ale uznałam, że raz się żyje - i trzeba spróbować czegoś innego.

W kinie zagrałaś kilka drugoplanowych ról. Które z tych doświadczeń jest dla Ciebie najważniejsze?

Tak naprawdę jakiejś ważnej roli jeszcze nie zagrałam. Bardzo lubię krótkometrażowy film „Mały palec”. Tam miałam większą rolę - ale to tylko 20 minut. Za to w stylu Quentina Tarantino, którego uwielbiam. Dlatego lubię ten film. Czasem można go obejrzeć w telewizji późnym wieczorem - choćby w TVP Kultura. W pełnym metrażu największą rolę zagrałam w „7 rzeczach, których nie wiesz o mężczyznach”. Bardzo miło wspominam też pracę przy „Planecie singli”. Mogłam zagrać z Maciejem Stuhrem, którego bardzo lubię jako aktora. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze uda się nam coś razem zrobić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Joanna Opozda, nasza Brigitte zaakceptowana przez Bardot - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl