Kobiecy punkt widzenia: Mąż na zakupach

Agnieszka Sikora
Zakupy w towarzystwie mężczyzny są gorsze od zakupów samych w sobie. Tak, tak... Nawet my, kobiety, wizytę w supermarkecie uważamy za niezwykle męczące zadanie.

Cóż może być przyjemnego
w wybieraniu jednego spośród dwudziestu gatunków serów? Albo jogurtów? Czy zastanawianie się nad wyborem margaryny może być pasjonującym sposobem spędzania wolnego czasu? Że nie wspomnę o proszkach do prania czy płynach do mycia naczyń.

Tu rola mężczyzny powinna ograniczać się do wypakowania zawartości wielkiego kosza do samochodu i wniesienia zakupów na górę. Choć z drugiej strony, dlaczego same mamy przeżywać tę katorgę? W końcu mężczyzna jest bardziej przywiązany do zawartości lodówki niż my. Mój mąż, jakby kompletnie nieświadomy realiów, już po kwadransie przy stoisku z serami nerwowo przestępuje z nogi na nogę. Przy stoisku z wędliną zaczyna spoglądać na zegarek, choć w sklepie jesteśmy dopiero pół godziny, a przed nami jeszcze ryby, warzywa i środki czystości. Po godzinie on już załatwia ważne sprawy służbowe.

Pytany, który proszek mam kupić, macha ręką w bliżej nieokreślonym kierunku - a po każdej wizycie w supermarkecie twierdzi, że pomagał mi wybierać! Narzeka na tłok i kolejki, jakbym to ja była wszystkiemu winna. Wracamy do domu objuczeni jak woły - i kto jest bardziej zmęczony? Oczywiście nie ja! Ja byłam w siódmym niebie! Grzebałam sobie ochoczo na półkach z serami i papierem toaletowym! Gdyby on sam był na tych zakupach, trwałyby krócej i byłyby bardziej efektywne - słyszałam za każdym razem.

Postanowiłam więc kiedyś zrezygnować z wątpliwej przyjemności dokonania cotygodniowych zakupów na rzecz męża. Przyjął to bez entuzjazmu, ale spytał, co kupić. Kaza-łam mu przyjąć to samo kryterium, którym ja się kieruję przed wyjściem do sklepu: sprawdzić, czego brakuje. Pokręcił się trochę i wyszedł.

Nie było go trzy godziny. Łatwiej byłoby napisać o tym, czego nie kupił. A więc masła i pasty do zębów. Zapomniał o herbacie i warzywach. Był wykończony i zrezygnowany. Uwagi o brakach przyjął z pokorą i zrozumieniem. Od tej pory chodzimyna zakupy razem, a on robi wszystko, żeby nie pokazywać swojego wzburzenia. Choć gdy zapuszczam się do stoiska z ubraniami i pokazuję mu promocyjne ceny kolejnego w mojej kolekcji sweterka, nie jest w stanie ukryć, jak ze złością zaciska zęby. Nic na to nie poradzę, że dali słabą promocję.

Wróć na i.pl Portal i.pl