Anna Orska ma duże doświadczenie we współpracy ze znanymi firmami jubilerskimi. Jej projekty doceniane są też przez światową prasę modową, z włoskim Vouge Accessory i niemieckim Vouge na czele. To dlatego, że każdy egzemplarz jej biżuterii ma unikatowy charakter. To zasługa ręcznego wykonania i sięgania po niepowtarzalne materiały.
Twórczyni biżuterii artystycznej w Hotelu Pod Orłem spotkała się z młodzieżą.
- To dla mnie wyjątkowy dzień, bo mogę zaprezentować nową kolekcję „Wietnam”, nad którą pracę rozpoczęłam rok temu podczas podróży do Wietnamu, na Bali i do Nepalu - mówi Anna Orska. - To była wyjątkowa wyprawa, bo pierwszy raz pojechałam z moimi dziećmi. W Wietnamie zamieszkaliśmy w maleńkiej wiosce pod Hanoi. Nie było tam ani hotelu, ani motelu, więc mieszkańcy przygotowali nam pokoik na zapleczu warsztatu malarskiego. Miałam tam okazję współpracować z lokalnymi rzemieślnikami i nauczyłam się trudnej techniki laki. Jest bardzo czasochłonna. Na drewno nakłada się wycięte ornamenty z masy perłowej, potem kładzie lakę, która schnie na słońcu 5-6 godzin. Takich warstw trzeba nałożyć aż 16. To naprawdę długi proces, więc trzeba być wytrwałym. Do Wietnamu pojechałam z myślą, by zatrudnić się na plantacji pereł, aby wybrać je do kolekcji. Gdy stanęłam przed jedną z nich, byłam w siódmym niebie. Musicie wiedzieć, że każda z pereł wkładana jest potem na linkę i oddzielona supełkiem. Chodzi o to, by się nie porysowały.
Projektantka biżuterii przekonywała też młodzież, że warto mieć marzenia.
- Nie bójcie się je spełniać - mówiła Orska. - Ja inspiracji szukam podczas podróży. Z każdej z nich wracam bogatsza o nowe doświadczenia, bo sporo uczę się od ludzi. Przykładowo Wietnamczycy ujęli mnie pracowitością i życzliwością. Jestem kobietą, ale... uwielbiam buszować w sklepach z narzędziami. Nie boję się też ryzyka, choć czasem bywam nieprzewidywalna. W Nepalu wynajęłam nawet warsztat zdalnie. Ostatecznie pracowałam tam schylona na kawałku podłogi. Było ciężko. Na szczęście, udało się zorganizować jakiś stolik.
Anna Orska jest prekursorką upcyklingu w polskim jubilerstwie. Stworzyła biżuterię m.in., ze starych lin żeglarskich, czy 1000-letniego dębu, pochodzącego z konstrukcji grodu Mieszka I. W tym ostatnim przypadku wykonała 10 naszyjników, które trafiły do muzeum w Poznaniu.
- To niesamowite, gdy rzeczom bezużytecznym nadaje się nowe życie - podkreśla Anna Orska.
Na koniec młodzież mogła zobaczyć kolekcję „Wietnam”.
- Naszyjniki, kolczyki i bransoletki są piękne - zachwycały się Dobrosława Kinalska i Amelia Jurdzińska, gimnazjalistkistki z Międzynarodowych Szkół "Sokrates", na których zaproszenie Anna Orska przyjechała - To dowód, że warto realizować swoje marzenia.