Spis treści
- Ludzie, w tym politycy mogą nie zdawać sobie sprawy, jak ważne okażą się decyzje, które zapadną w najbliższych dniach
- Już raz próbowano wprowadzić jedno, europejskie państwo. Zablokowały ten proces referenda. A teraz?
- Dlaczego teraz nie można wejść na ścieżkę do przyjęcia wspólnej waluty?
- Euro faworyzuje duże i bogate państwa. Chodzi o Niemcy i Francję
- Polska kiedyś będzie musiała wejść do strefy euro
Lista zmian w traktach może objąć nawet 267 pozycji. Najważniejsze dotyczą zniesienia zasady jednomyślności w głosowaniach oraz przeniesienie kompetencji podatkowej na poziom Unii Europejskiej. Nad ich przyjęciem ma głosować 12 października Komisja Konstytucyjna Parlamentu Europejskiego. O zmianach traktatów zdecydują jednak państwa członkowskie, a nie Parlament Europejski. W związku z tym, że koalicję wspierającą proponowane zmiany budują jednak dwa najsilniejsze państwa UE: Niemcy i Francja perspektywa ich przyjęcia jest jednak bardzo prawdopodobna.
Ludzie, w tym politycy mogą nie zdawać sobie sprawy, jak ważne okażą się decyzje, które zapadną w najbliższych dniach
Poniedziałkową konferencję „Unia Europejska w świetle propozycji zmiany Traktatów. Konsekwencje prawne i gospodarcze dla Polski”, otworzył Jacek Saryusz–Wolski.
– Jest taka teoria w naukach politycznych – nazywa się „path dependence”. Chodzi w niej o to, że ścieżka długofalowych zmian zależy od działań albo od zaniechania działań krótkookresowych, bieżących, w tym stopniu, w którym ci, którzy je podejmują – politycy nie wiedzą o tym, i w ogóle nie myślą o tym, jakie to poniesie za sobą konsekwencje w perspektywie dziesięciu, dwudziestu, trzydziestu, pięćdziesięciu lat. Krótko mówiąc: małe decyzje, gdzie nikt nie dopuszcza do siebie, że to może mieć takie, a nie inne skutki długofalowe, zapadają – mówił Jacek Saryusz–Wolski.
Już raz próbowano wprowadzić jedno, europejskie państwo. Zablokowały ten proces referenda. A teraz?
Europoseł zasugerował, że obecnie też nie ma tego typu przewidywania. Jak zauważył tematyka zmiany ustroju Unii Europejskiej, jakkolwiek obecna w debacie unijnej od zarania, teraz nabrała przyspieszenie, i jest właśnie czymś takim – dodał. Póki rzecz nie dojrzeje do tego, by zapadły ostateczne decyzje, nikt tego nie zauważa – ostrzegał polityk.
– Można by powiedzieć, że losy Traktatu Konstytucyjnego są tego przykładem. To był wielki skok federalizacyjny (centralizacyjny) jak mówią, choć ja nie bardzo zgadzam się z tym terminem. Proces trwał, nikt nie reagował. W finale nawet najbardziej euroodporna Wielka Brytania się zgodziła. Dopiero dwa referenda w Holandii i we Francji to zatrzymały. Traktat z Lizbony jest taką wersją lite Traktatu Konstytucyjnego. Dlatego tytuł tej konferencji: „Unia Europejska w świetle propozycji zmiany Traktatów. Konsekwencje prawne i gospodarcze dla Polski” oraz sesji otwierającej (...) „Unijne superpaństwo czy wspólnota niepodległych państw”, to celowe zderzenie tych dwóch koncepcji – mówił europoseł.
W ten czwartek 12 października ma być poddany pod głosowanie w Parlamencie Europejskiej projekt Nowej Unii Europejskiej. Jeśli finalnie znajdzie on uznanie, to nie będzie odwrotu – sugerowali uczestnicy spotkania. Tym razem o jednym państwie unijnym to nie społeczeństwa będą decydować, w drodze referendów, a politycy. Ale dalsza federalizacja UE nie wiąże się tylko z kwestiami politycznymi.
Dlaczego teraz nie można wejść na ścieżkę do przyjęcia wspólnej waluty?
Przed Polską jest także inne, odkładane w czasie zagrożenie. Chodzi o euro, które Polska zobowiązała się przyjąć, gdy będzie na to gotowa. W ocenie prezesa NBP prof. Adama Glapińskiego wejście w tych warunkach do strefy euro oznaczałoby dla Polski brak możliwości prowadzenia własnej polityki pieniężnej dostosowanej do potrzeb krajowej gospodarki i ograniczenie prowadzenia własnej polityki fiskalnej.
– Pierwszy powód, dlaczego wejście do strefy euro teraz, jest takie niekorzystne, to jest właśnie ten brak możliwości prowadzenia własnej polityki pieniężnej, dopasowanej do potrzeb krajowej gospodarki i ograniczenie prowadzenia własnej polityki fiskalnej –powiedział szef NBP.
Euro faworyzuje duże i bogate państwa. Chodzi o Niemcy i Francję
Glapiński zauważył, że w strefie euro polityka pieniężna i stopy procentowe są ustalane, przede wszystkim, z uwagi na sytuację gospodarczą w największych gospodarkach (we Francji i w Niemczech), w których powstaje większość produktu krajowego brutto w Unii Europejskiej.
– Tymczasem koniunktura i procesy inflacyjne w Polsce często przebiegają całkowicie odmiennie niż w tych krajach bogatszych –podkreślił szef NBP.
Przestrzegł jednocześnie, że polityka pieniężna ustalona we Frankfurcie dla całej strefy euro, w której Polska miałaby się znaleźć jest nieoptymalna dla stabilizowania koniunktury i gospodarki w Polsce, a co za tym idzie, oznaczałoby trwały, wolniejszy rozwój gospodarczy – sugerował prof. Glapiński.
Polska kiedyś będzie musiała wejść do strefy euro
Jak przypomniał, Polska podpisała traktaty mówiące o wejściu do strefy euro, ale pod warunkiem, że stanie się to w momencie, który uznamy za korzystny. – Podpisaliśmy oczywiście traktaty europejskie, gdzie jest mowa o wejściu Polski do euro, ale z derogacją, z ustaleniem, że nastąpi to w momencie, kiedy Polska uzna to za stosowne. Generalnie, z czysto ekonomicznego punktu widzenia, dyskusja na ten temat, (...) może mieć miejsce wtedy, kiedy Polska osiągnie zamożność PKB na głowę, chociażby krajów najwyżej rozwiniętych europejskich: Niemiec, Francji, (...) wtedy takie wejście do euro nie będzie szkodliwe, jeśli chodzi o poziom życia Polaków – tłumaczył Glapiński.
Źródło:
