Koniec przyjaźni

Renata Bożek
Małgorzata Wosik
Przyjaciele dają nam poczucie wspólnoty, bezpieczeństwa, stałości w świecie, w którym łatwo stracić pracę lub się rozwieść. Dlatego ich zdrada boli szczególnie. Często bardziej niż męża czy żony. Jak ją przeżyć?

Widziałeś, jak Staśka się postarzała? - zapytała męża Irena, 52-letnia księgowa, gdy wracali z kościoła. Nie czekając na odpowiedź, mówiła dalej: - Pewnie nie wychodzi ze sklepu, bo ruch u nich jak na targu w piątek, to i starzeje się od tej roboty. Ale im mało, bo Janusz bar ma otworzyć przy sklepie. Powiedziała mi

o tym Kulinowa, która mieszka koło nich. Zła jest, że teraz strach będzie wyjść wieczorem z domu, żeby na jakiego pijaka nie trafić. A wiadomo, co takiemu pijanemu chłopu strzeli do głowy? Rzuci butelką, zwymyśla, a i do bicia może się wziąć. Ale czy oni się tym przejmują? A skąd! Janusz sam alkoholu do ust nie weźmie, bo grzech, ale rozpijanie narodu we własnym barze to już nie grzech! Po trupach idą do pieniędzy.

Irena nie wspomniała, że przez wiele lat Staśka i Janusz byli inni. Uczynni, religijni. Gdy popsuł się samochód jej męża, to Janusz jechał do hurtowni i przywoził towar do ich kiosku. Stasia upiekła pięć brytfanek ciasta na komunię wnuczki Ireny. A w dzień komunii od rana pomagała szykować sałatki i obiad dla gości. Wyjęli pieniądze z lokaty, by pożyczyć Irenie i Mietkowi na budowę kiosku spożywczego koło domu. Ba, sami ich namówili. - Nasz sklep dobrze idzie, to i wy się odkujecie - mówił Janusz. - Mietek, nie czekaj, aż zwolnią cię z fabryki, boś za stary, tylko weź się za swój interes.

To była dobra rada, bo z kiosku wychodzili na swoje. Szybko spłacili pożyczkę, mieli pieniądze na remont domu i nowy samochód.

Sami też odwzajemniali się przyjaciołom. W lecie Irena pomagała im zbierać maliny i porzeczki, Mietek woził na skup. Razem jeździli do Częstochowy, Lichenia. Po kościele w niedzielę szli na obiad raz do jednych, raz do drugich. Przez kilka lat było tak, jak być powinno między przyjaciółmi. Co się więc stało, że przyjaźń nie przetrwała?

Zdrada zasad

Dlaczego Irena i Mietek poczuli się oszukani? Bo ich przyjaciele zdradzili wartości dla nich najważniejsze. Przecież przez tyle lat byli zgodni, że pijaństwo to najgorsze, co trafia się ludziom. Rozbija rodziny, odwodzi od Boga. Ile to razy opowiadali przy stole, że przez wódkę sąsiadka, 20-letnia dziewczyna ma dzieci nie wiadomo z kim, a jej brat, zamiast iść w niedzielę do kościoła, od rana pije. A teraz będą sprzedawać alkohol!

Ktoś może wzruszyć ramionami: Co to za zdrada? Gdyby ona sypiała z jej mężem, gdyby on nie oddał pożyczki lub doniósł do skarbówki, że nie rozliczają wszystkich dochodów, to byłoby świństwo. Wystarczy jednak sięgnąć do badań Carolyn Weisz i Lisy F. Wood, amerykańskich psycholożek z Uniwersytetu Puget Sound w Tacomie, by przekonać się, że sprzeniewierzenie się wspólnym wartościom boli wyjątkowo mocno.

Bo w przyjaźni ważniejsze od bliskości, częstych kontaktów i wsparcia jest podtrzymywanie naszej tożsamości społecznej, czyli tego, kim we własnych oczach jesteśmy, i co uważamy za bezdyskusyjną wartość. Nazywamy kogoś najlepszym przyjacielem wtedy, gdy potwierdza słuszność naszych wyborów.
Dla Ireny i Mietka jedną z najważniejszych rzeczy na świecie jest przekonanie, że alkohol to zło. Przez lata Stasia i Janusz zgadzali się z nimi w 100 proc. Dzięki temu wzmacniali ich samoocenę: "To my jesteśmy prawdziwymi katolikami", "Jesteśmy lepsi od tych, którzy piją", poczucie, że są wyjątkowi, bo mimo przeciwieństw losu są wierni swoim wartościom: "Nawet jak mielibyśmy zbankrutować, alkoholu sprzedawać nie będziemy".

Dlatego nie chcieli słuchać tłumaczeń Janusza, że sklep szedł coraz gorzej, a utrzymanie trzech synów kosztuje, że na pewno nie będą sprzedawać alkoholu komuś, kto nie skończył 18 lat. Dlatego w kościele lub na ulicy odwracają głowę, gdy widzą byłych przyjaciół.

Ta zdrada była ciosem w ich poczucie tego, kim są, i ciosem w to, w co wierzą. A wierzą w zasady. One są dla nich najważniejsze, bo dają im poczucie, że w świecie, w którym nic nie jest pewne, zasad nikt im nie zabierze. I tylko one ich nie zdradzą.

Owszem, zasady nie zdradzą, bo zdradzić może tylko drugi człowiek. Ale nie dadzą też tego, co daje kontakt z kimś bliskim: wsparcia w trudnych chwilach, wspólnej zabawy, rozmów, dzięki którym można się oderwać od myślenia o kłopotach, poczucia, że jest ktoś, kto wysłucha i pomoże.

Ślepa wierność zasadom to prosta droga do samotności. Bo mało kto jest w stanie im sprostać wobec wyzwań codziennego życia. Cóż, takie osoby jak Irena i Mietek mogą zdecydować się, że wolą zostać sami niż mieć do czynienia z tymi, którzy zawiedli wartości, w które wierzą.

Jeśli jednak nie chcą się starzeć w samotności, powinni popatrzeć na zdradę przyjaciół z innej perspektywy. Odpowiedzieć na pytania: Czy Stasia i Janusz naprawdę źle wybrali, przekładając dobro swoich dzieci nad wierność zasadom? Przecież dla Ireny i Mietka dobro córki i jej rodziny też jest najważniejsze.

A że oni mają jedną córkę, a nie trzech synów, to i łatwiej. Czy ich sklep to jedyne miejsce w okolicy, gdzie można kupić alkohol? Nie. Ale oni nie sprzedadzą piwa gimnazjaliście, a Stasia potrafi powiedzieć klientowi: "Ty lepiej kup cukierki dla dzieci, a nie kolejne piwo".

Popatrzenie na zdradę przyjaciół bez zacietrzewienia i złości pomoże zrozumieć ich racje, łagodniej potraktować "wykroczenie". Wtedy możliwe jest odbudowanie przyjaźni.

O jeden dźwig za daleko

- Daj mi spokój! - Adam, 35-letni mechanik samochodowy, trzasnął drzwiami i wyszedł z domu. Wsiadł do samochodu i ruszył z piskiem opon. Był tak wściekły, że chętnie uderzyłby w drzewo. - Co ja robię? Przecież mam rodzinę - powiedział i zahamował. Zgasił motor, zapalił papierosa. Pierwszego od lat.
To miał być interes życia. Jarek, kumpel, z którym znał się od zawodówki, był jego drużbą na weselu, od lat spędzali razem sylwestry i parę razy wyjechali z rodzinami na wakacje, miał pomysł: skup złomu. Siedzieli wieczorami albo u Adama, albo u Jarka i rozmawiali, co trzeba załatwić, żeby skup ruszył. Miejsce mieli - u rodziców Jarka za domem. Pozwolenie i kredyt na dźwig wziął na siebie Adam.

- Mam znajomego w banku, z pożyczką nie będzie kłopotu - twierdził. Rzeczywiście, bez znajomego mogłoby być trudno, bo Adam podżyrował Jarkowi kredyt na samochód. Ale nawet to dało się obejść. Ustalili, że Jarek będzie pilnował interesu i zajmował się klientami. Kredyt spłacą z zysku.

Skup ruszył dwa miesiące temu. - Stary, idzie dobrze - zapewniał Jarek. Ale pieniędzy na pierwszą ratę kredytu nie przywiózł. - Mam urwanie głowy - mówił tak trzeci dzień z kolei. Adam się wkurzył, ale czekał. Minął tydzień, a tu ani Jarka, ani pieniędzy. I kolejna rata kredytu. Żona Jarka bezradnie rozkładała ręce: "Nie wiem, gdzie jest". Gdy z banku przyszło wezwanie do zapłaty raty za samochód, bo Jarek przestał płacić, a na placu skupu nie było dźwigu, żona Adama wykrzyczała: - Oszukał cię, przejrzyj wreszcie na oczy!

"Przegrałem wszystko w pokera. Jak zarobię, to oddam" - Jarek przysłał Adamowi SMS-a z bramki internetowej. Od jego żony Adam dowiedział się, że wspólnik wyjechał do Anglii i nawet ona nie wie, gdzie dokładnie mieszka.

Pułapki męskiej przyjaźni
Zgodnie z wynikami badań prof. Janusza Czapińskiego (TNS OBOP w 2008 r.) dla mężczyzny przyjaciel to kompan do zabawy, kasa pożyczkowa lub lojalny koalicjant w walce ze światem. Raport SMG/KRC dla wódki Luksusowa dopełnia ten obraz: o męskiej przyjaźni mężczyźni mówią wtedy, gdy lubią i chcą spędzać razem czas. Wtedy, gdy mogą powiedzieć wprost, co myślą i mają pewność, że spotkają się z wyrozumiałością. Nic więc dziwnego, że aż 89 proc. badanych wskazuje, że najważniejsza w męskiej przyjaźni jest szczerość i umiejętność dotrzymywania tajemnic (86 proc.). I pewność, że zawsze mogą liczyć na pomoc przyjaciela.

Cóż, Adam wiedział, że Jarek lubi zagrać w kasynie. Ba, krył go przed żoną: "Byliśmy razem u Wieśka". Męski świat ma swoje zasady i rytuały. Dopełnieniem tego świata jest alkohol. Blisko 1/3 badanych podczas spotkań z przyjaciółmi pije. Pomaga otworzyć się, szczerze porozmawiać, poruszyć poważne tematy. Wyluzować się i odprężyć.
Adam i Jarek zwykle w ten sposób odprężali się w swoim towarzystwie, a o interesach rozmawiali po kilku kieliszkach. Adam zgodził się podżyrować mu kredyt też na takim męskim spotkaniu i choć na drugi dzień wiedział, że na trzeźwo by się nie zgodził, to honor nie pozwalał mu się wycofać.

Jarek go oszukał i wykorzystał - to prawda. Ale prawdą jest też to, że to Adam dał się wykorzystać komuś, kogo uważał za przyjaciela. No właśnie, uważał. Gdyby popatrzył na Jarka na trzeźwo, byłby bardziej krytyczny. I nie brałby za dobrą monetę tłumaczeń: "Wiesiek to z zazdrości rozpowiada, że pożyczyłem od niego kasę i nie oddałem".

Choć Adam nie rozpowiadał o tym, jak go wykiwał Jarek, przeżył to mocno. Zrobił się nerwowy, byle co wyprowadzało go z równowagi, nie mógł spać. Budził się rano i myślał: A jak Tomek też mnie wykiwa? Jemu też podżyrowałem kredyt? Co z tego, że brat. Jarka tez traktowałem jak brata i co?

Utrata zaufania do ludzi i świata to normalna reakcja po zdradzie przyjaciela. Bo cały porządek świata się wali. Trzeba go odbudować. Ale przede wszystkim trzeba odbudować zaufanie do siebie. Zacząć od otwartego przyznania: Tak, oszukał mnie, zdradził. Przeżyć wściekłość, lęk, bezradność, nawet rozpacz.

Pozwolić sobie na te uczucia. Bo one w takiej sytuacji są jak najbardziej normalne. Powiedzieć sobie: Straciłem kogoś, kogo uważałem za przyjaciela. A potem zastanowić się: Jaki miałem w tym udział, że mnie zdradził? Pierwsza reakcja to zwykle: Jak to? Przecież to wina tego gnojka! Owszem.

Ale gdyby Adam spotykał się z nim nie przy wódce ani nie na kacu, to lepiej wiedziałby, jak ocenić jego wiarygodność jako wspólnika. Wtedy mógłby realistycznie stwierdzić, że Jarek to wspaniały kompan do imprezowania, ale nie do wspólnych interesów. To był błąd Adama, że zbagatelizował jego skłonność do hazardu i niewiarygodność. To bolesne przyznać: Sam jestem odpowiedzialny za to, że mnie zdradził. Ale kiedy to zrobimy, będziemy wiedzieć, jak unikać takich sytuacji w przyszłości.
Zdrada za zdradę
Witek, 31-letni, przystojny i błyskotliwy blondyn to kolega Sylwii, 40-letniej prawniczki. Odkąd pół roku temu zatrudnił się w jej kancelarii, wszystkie koleżanki się w nim kochają. Tylko przyjaciółka Sylwii, Agnieszka, była odporna na urok Witka. Do czasu ostatniej imprezy.

Na drugi dzień Agnieszka odsypiała zabawę, a Sylwia dzwoniła do wszystkich przyjaciółek i ją obgadywała. - Przecież wiedziała, że Witek mi się podoba, a mimo to uwodziła go na mo­ich oczach. Jak zobaczyłam, że idą tańczyć i on ją przytula, nie wytrzymałam i wyszłam. Całą noc przepłakałam. Zro­biła mi to przyjaciółka! Jak ona mogła?

Sylwia z mściwą satysfakcją opowiedziała o tajemnicach Agnieszki. Pół miasta wiedziało, że miała romans z żonatym szefem i w ogóle chodzi do łóżka z kim popadnie. Wspólni znajomi donieśli Agnieszce, co opowiada o niej Sylwia.

Agnieszka była zszokowana. Przecież ona nie podrywała Witka, nie uwodziła. A kiedy szła do domu, nawet nie dała mu swojego numeru telefonu! Ten facet zbyt przypominał jej byłego męża. To on sam ja zaczepiał. Chciał tańczyć.

Ale najbardziej zabolały ją plotki, że po imprezie poszła z Witkiem do łóżka, bo to w jej stylu: "Poznać kogoś i od razu dać mu...". Sylwia zasugerowała też, że Agnieszka karierę zrobiła przez łóżko, bo skoro miała romans z szefem, to wiadomo po co! A przecież ona zwolniła się z pracy, gdy kochanek powiedział: "To koniec". O tym jednak Sylwia nie wspomniała znajomym.

Jak się czuła Agnieszka? Na początku myślała: "Mam za swoje! Rzeczywiście zrobiłam Sylwii świństwo. Nie powinnam flirtować z Witkiem, skoro on się jej podoba". Była przerażona, że przyjaciółka obraziła się i nie odbiera telefonu.

Nagrała się na sekretarkę, że jest jej przykro, przeprasza i w każdej chwili jest gotowa na spotkanie, by wyjaśnić nieporozumienie i uratować przyjaźń. Potem przypomniała sobie, że przecież Sylwia ma męża. Zapewniała też Agnieszkę, że nigdy od niego nie odejdzie, a z Witkiem ma ochotę tylko się przespać. Zachęcała ją: "Nie znajdziesz faceta, jeśli nie będziesz flirtować".
Do Agnieszki dotarło: "Zaraz, zaraz, ja tylko z nim rozmawiałam i tańczyłam. Na podstawie czego ona mnie oskarża, że byłam nielojalna i egoistyczna?".

Sylwia nigdy nie zrezygnowała dla Agnieszki z żadnej przyjemności lub wygody, nie powiedziała: "Skoro tak fatalnie się czujesz, to przyjadę do ciebie z lekarstwami". Nie, w takiej sytuacji Sylwia narzekała, że też czuje się przeziębiona i proponowała: "Spotkamy się, jak się już wychorujesz, żebym się od ciebie nie zaraziła".

- Jak mogłam być taką idiotką, że dałam sobie wmówić, że to ja jestem wszystkiemu winna! - kręciła głową Agnieszka. I o co jej chodzi? O to, że on nie zwracał uwagi na nią, tylko na mnie! Że to ja świetnie się bawiłam, a nie ona. To z tego powodu opowiedziała o sprawach, które prosiłam, żeby zostały tylko między nami. To ona mnie naprawdę zdradziła, a nie ja ją.

Gdy Agnieszka to zrozumiała, musiała podjąć decyzję: co dalej? Wysłała do Sylwii SMS-a: "Musimy porozmawiać. Jutro kawa o 17 tam gdzie zwykle?". Spotkały się. Agnieszka od razu przystąpiła do rzeczy: "Nie licz, że będę cię błagać o wybaczenie. To ty zdradziłaś moje tajemnice. I według mnie to jest prawdziwa nielojalność, a nie imprezowy flirt". Sylwia nie zaprzeczyła: - Byłam wtedy w kiepskim stanie i zareagowałam jak idiotka - przyznała. Przepraszam za to, że wygadałam twoje sekrety. Naprawdę czuję się podle.

Agnieszka przyjęła przeprosiny Syl­wii. Postanowiła, że dalej będzie się z nią przyjaźnić, ale na nowych zasadach. Nie będzie opowiadać jej o intymnych sprawach, zwierzać się. Częściej słu­chać niż mówić. Uznała, że nie każda przyjaciółka musi być do wszystkiego. Z jedną można imprezować
i dysku­tować o nowych filmach Almodóvara, z inną spotykać się w kawiarni i rozma­wiać o dzieciństwie.

Agnieszka zrozumiała też, że za szybko bierze winę na siebie. Nauczyła się, że zanim zacznie się obwiniać, powinna zastanowić się nad tym, co robi druga strona. Przestała patrzeć na Sylwię bezkrytycznie. Zobaczyła, że przyjaciółka oprócz zalet ma też wady, na które musi uważać. Przyjaźń po zdradzie jest możliwa. Pod warunkiem jednak, że jasno określi, czego oczekujemy i na co się nie zgadzamy.

Wróć na i.pl Portal i.pl