SPIS TREŚCI
Idea leżąca u podstaw obu programów jest dość prosta – należy przechwytywać międzykontynentalne pociski balistyczne na wczesnym etapie lotu, kiedy silnik jest jeszcze włączony, płomień jest dobrze widoczny, a sama rakieta nie zdążyła jeszcze nabrać prędkości, lub w środkowej fazie lotu w kosmosie. Najwygodniejszym sposobem na neutralizację jest umieszczenie środków przechwytujących na orbicie Ziemi.
Trump będzie skuteczniejszy od Reagana?
W latach 80. XX w. nie udało się tego zrealizować z powodu niedoskonałości technologii, ponieważ SDI przewidywała dość egzotyczne systemy: lasery atomowe, broń wiązkowa i wiele innych. Nawet amunicja kinetyczna, czyli pociski niszczące cel taranem, miała w niej dziwaczny kształt parasola. Teraz, jak są przekonani w Pentagonie i administracji Trumpa, po pierwsze, technologia zrobiła ogromny krok naprzód, a po drugie, koncepcja stała się prostsza.
Cechą charakterystyczną nowego programu jest to, że istnieje on w formie koncepcji, schematu, a wiele technologii do jego realizacji nie zostało jeszcze stworzonych. Oznacza to, że najprawdopodobniej będzie on realizowany przez długi czas, terminy prawdopodobnie będą przesuwane, koszty będą rosły, a ostateczną cenę trudno przewidzieć.
Program ten jest opracowywany już od kilku lat i zostanie w niego zintegrowanych kilka istniejących elementów amerykańskiej obrony przeciwrakietowej – przynajmniej po to, aby przechwycić to, co prześlizgnie się przez nowy kosmiczny element systemu obrony przeciwrakietowej.
Nowe możliwości techniczne
Zasada działania nowego systemu obrony przeciwrakietowej została opisana jeszcze podczas pierwszej kadencji prezydenta Donalda Trumpa, kiedy to w 2019 roku Departament Obrony USA opublikował „Przegląd polityki w zakresie obrony przeciwrakietowej” (2019 Missile Defense Review). Stwierdzono w nim, że w kosmosie zostanie rozmieszczona sieć „statków kosmicznych”, które będą pełnić rolę systemu ostrzegania o wystrzeleniu rakiet. Tam też mają zostać umieszczone przechwytujące „statki kosmiczne”.
Już w 2019 roku mówiono, że system będzie niszczył pociski rakietowe na początkowym odcinku trajektorii za pomocą środków kinetycznych i niekinetycznych, na przykład laserów. Stało się to możliwe po pojawieniu się niedrogich satelitów niskiej orbity, które można wystrzelić w kosmos w dużych ilościach. W ten sposób można stworzyć sieć statków kosmicznych, które mogą również śledzić starty rakiet.
Oprócz nowych technologii, które znacznie obniżyły koszty produkcji urządzeń, pojawiły się nowe możliwości wynoszenia ich na orbitę — wraz z pojawieniem się rakiet powrotnych koszt takich startów znacznie spadł.
Co mogą Amerykanie na orbicie?
Ważnym elementem systemu będzie rakieta, która niszczy cel, uderzając w niego z pełną prędkością. Ponieważ mowa tu o naprawdę dużych prędkościach, znacznie większych od prędkości dźwięku, uderzenie będzie silne, a uwolniona energia kinetyczna wystarczy, aby zniszczyć cel. Tak działa na przykład pocisk generacji PAC-3 kompleksu Patriot. Jednak umieszczenie takiego kompleksu na orbicie byłoby trudne. Jeden pocisk z tej rodziny waży ponad 300 kilogramów, a wraz z kontenerem startowym — znacznie więcej.
Do zniszczenia celu potrzeba znacznie więcej rakiet niż jedna, a z czysto matematycznego punktu widzenia, biorąc pod uwagę, że trzeba je rozmieścić na bardzo dużej przestrzeni, obejście tego problemu będzie bardzo trudne. Tymczasem, jak twierdzi były dyrektor Agencji Rozwoju Kosmicznego USA i szef Biura Technologii Taktycznych DARPA Fred Kennedy, teraz Stany Zjednoczone są w stanie zbudować kinetyczne pociski przechwytujące do umieszczenia w kosmosie o wadze 80 kilogramów.
Złota Kopuła za miliardy
Trump oświadczył we wtorek, że program będzie wymagał początkowych inwestycji w wysokości 25 mld dolarów, a jego całkowity koszt z czasem wyniesie 175 mld. Według niego, początkowe 25 mld zostało już przewidziane w jego projekcie pod nazwą One Big Beautiful Bill on tax, który nie został jeszcze przyjęty.
175 mld dolarów to wstępna oficjalna wycena programu, ale Biuro Budżetowe Kongresu USA oszacowało, że sam tylko kosmiczny komponent Złotej Kopuły może kosztować 524 mld w ciągu 20 lat. Ale nawet ta wstępna kwota może okazać się znacznie niższa od ostatecznej, ponieważ wiele systemów dopiero trzeba opracować.
Co na to Rosja?
Obrona przeciwrakietowa Trumpa prawdopodobnie naruszy istniejący system strategicznego powstrzymywania nuklearnego. Jest to strategia, w której posiadanie broni jądrowej służy jako środek zapobiegania atakowi ze strony potencjalnego przeciwnika. Główną zasadą jest gwarantowane wzajemne zniszczenie: jeśli jedna strona zada uderzenie nuklearne, druga będzie w stanie odpowiedzieć tak niszczycielsko, że cena agresji stanie się nie do przyjęcia. Przez dziesiątki lat powstrzymywało to ZSRR i USA – największe mocarstwa nuklearne – przed wojną. To nazywano stabilnością strategiczną.
Rosja dość powściągliwie zareagowała na wystąpienie Trumpa. Rzecznik prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow powiedział, że stworzenie systemu obrony przeciwrakietowej jest suwerenną sprawą Stanów Zjednoczonych. Niemniej jednak, Moskwa z pewnością spróbuje odpowiedzieć na opracowanie programu, a możliwości jest całkiem sporo. Po pierwsze, można zwiększyć liczbę międzykontynentalnych pocisków balistycznych. Żaden z istniejących na świecie systemów obrony przeciwrakietowej nie jest w stanie odeprzeć masowego uderzenia nuklearnego, dlatego logiczne jest założenie, że Rosja będzie przede wszystkim starała się zwiększyć liczbę nośników. Prawdą jest jednak, że Rosja nie znajduje się obecnie w najlepszej sytuacji do tak zakrojonych prac — Moskwa prowadzi wielką wojnę, która wymaga dużych nakładów finansowych. Każdy program jądrowy to bardzo kosztowna sprawa.
Nieudany program Gwiezdnych Wojen Ronalda Reagana, choć nie został zrealizowany, odegrał jednak dużą rolę w konfrontacji z ZSRR. Zmusił Związek Sowiecki do przystąpienia do wyścigu zbrojeń, który stał się jedną z przyczyn jego upadku.

źr. BBC Russian