Wydawało się, że posadę selekcjonera może utracić Steve Clarke, który pracuje z drużyną narodową od 2019 roku i prowadził ją w dwóch turniejach finałowych Mistrzostw Europy. Na obu The Tartan Army nie wyszła z grupy, za to awansowała do najwyższej dywizji Ligi Narodów UEFA. Sukces w Lidze Narodów 2022/23 rozbudził apetyty na Euro 2024, lecz w niemieckim czempionacie szkocka defensywa wyglądała tragicznie, a w ataku podopieczni Clarke’a wyglądali archaicznie i na nic zdała się ich waleczność.
Od zespołu mającego w składzie piłkarzy z czołowych angielskich klubów wymaga się znacznie więcej.
– Mimo słabych wyników w Niemczech w naszej postawie nie brakowało pozytywów. Zdobyliśmy cenne doświadczenie, a w meczu z Węgrami przy stanie 0:0 należał nam się rzut karny – powiedział niedawno Clarke, który nie brał pod uwagę dymisji.
Jego zwolennicy przypomnieli spotkanie z marca 2023 z Hampden Park. Szkocja ograła Hiszpanię 2:0 po dublecie Scotta McTominaya. W kolejnym roku Furia Roja sięgnęła po tytuł mistrza kontynentu, a jej pogromca z eliminacji z Glasgow nie wyszedł z grupy. W sierpniu z gry w drużynie narodowej zrezygnował Callum McGregor, wychowanek Celtiku, którego reprezentacyjny licznik zatrzymał się na liczbie 63 występów (3 gole). Pracowity pomocnik zagrał 3 mecze na Euro 2024, z tego 2 pełne.
– Reprezentowanie Szkocji było czymś wspaniałym, spełniałem swoje dziecięce marzenia. Nigdy nie zapomnę pięknych chwil z drużyną narodową, dwóch turniejów finałowych Mistrzostw Europy, uczucie po zdobyciu gola na Hampden Park w spotkaniu Euro 2020 przed naszą cudowną publicznością trudno z czymkolwiek porównać. Uznałem jednak, że mój czas w kadrze mija. Do takiego wniosku doszedłem po porażce z Węgrami, która przesądziła o naszym odpadnięciu z turnieju. Uważam, że Szkocji nie brakuje teraz wartościowych piłkarzy w linii pomocy. Rozmawiałem o tym ze Steve Clarkem i uszanował moją decyzję. Jestem wdzięczny ile selekcjoner dla mnie zrobił. Ja zawsze dawałem z siebie maksimum – przyznał McGregor, 31-letni kapitan Celtiku.
Z uczestników wiktorii z Hiszpanią w składzie na wrześniowe boje Ligi Narodów UEFA są: bramkarz Agnus Ginn (Norwich) oraz Jan Porteous (Watford), Grant Hanley (Norwich), Scott McTominay (Napoli), Andy Robertson (Liverpool), John McGinn (Aston Villa), Ryan Christie (Bournemouth), Lyndon Dykes (Birmingham City), Kenny McLean (Norwich) i Lawrence Shankland (Hearts). Kibiców cieszy powrót do kadry Dykesa, któremu przepadło tegoroczne Euro, bo doznał urazu kostki.
Waleczny Dykes zdobywał dla Szkocji ważne gole i na pewno brakowało go na finałach ME. W gronie szkockich nieobecnych na starcia z Polską i Portugalią znajduje się jeszcze Kieron Tierney z Arsenalu, który odczuwa jeszcze skutki czerwcowej kontuzji. Nie było go nawet na ławce rezerwowych w klubie, ścięgno dochodzi dopiero do przyzwoitego stanu. Jack Hendry stracił póki co uznanie u selekcjonera po przenosinach do saudyjskiego Al-Ettifaq, ale na tegorocznym Euro wypadł kiepsko.
Nowych pracodawców wciąż szukają napastnicy: Stuart Armstrong rozstał się z Southampton, a Ryan Jack z Glasgow Rangers. Problemów jak widać Szkotom nie brakuje, a waga spotkań Ligi Narodów UEFA jest duża, bo wyniki w tych rozgrywkach mogą wpłynąć na rozstawienie w eliminacjach Mistrzostw Świata 2026. A marzeniem obecnego selekcjonera jest wywalczenie awansu na mundial, na co Szkocja czeka od 1998 roku. Kibice Tartan Army zachwycali swoją postawą, dopingiem na dwóch ostatnich turniejach Euro i wierzą, że uda się przełamać niemoc związaną z absencją na mundialach.
Niemiecki czempionat starają się traktować jako sportowy wypadek przy pracy i nie stracili zaufania do aktualnego selekcjonera, mając w pamięci choćby triumf w dywizji B Ligi Narodów, dzięki czemu mogą się na jej najwyższym szczeblu mierzyć z Polską, Portugalią i Chorwacją.
Jaromir Kruk