Inicjatorem akcji były panie, działające w facebookowej grupie Ruch Społeczny Kobiet na Działalności Gospodarczej kontra ZUS. Przed placówkami w całym kraju pojawiły się transparenty.
- W czerwcu 2019 roku, po siedmiu latach prowadzenia firmy, zlikwidowałam biznes. Tym, co przelało czarę goryczy były kontrole ZUS, które miały udowodnić, że prowadziłam działalność fikcyjną - mówił pani Monika z Opola, która z wykształcenia jest fizjoterapeutką. - Miałam podpisany kontrakt z NFZ, prowadziłam prywatny gabinet, więc podejrzenie było absurdalne. Ta sprawa kosztowała mnie i moją rodzinę mnóstwo stresów, bo istniało ryzyko zwrotu dużych pieniędzy.
Zaczęło się od tego, że pani Monika, po dwóch latach prowadzenia działalności, zaszła w ciążę. Później pojawiło się kolejne dziecko. Firma jednak cały czas istniała.
Byłam na zwolnieniu chorobowym, a później na urlopie macierzyńskim, ale odprowadzałam składki. Zatrudniałam też pracowników - wyjaśnia opolanka. - Kilka miesięcy wcześniej, gdy kończył mi się okres preferencyjnych opłat, pani w ZUS-ie poradziła mi, żebym zdecydowała się na wyższe składki, bo jestem młoda, pewnie zechcę urodzić dziecko, a wtedy dostanę wyższe świadczenia. Zdecydowałam się na takie rozwiązanie. Miesięczna składka wynosiła ok. 4 tysięcy złotych. Później, gdy zaszłam w ciążę i poszłam na zwolnienie chorobowe, za każdy miesiąc dostawałam blisko 8 tysięcy złotych. Niczego nie wyłudziłam, działałam w granicach prawa, a potraktowano mnie jak potencjalną oszustkę. To nie była kontrola, która ma wyłapać naciągaczy, nie obowiązywała zasada domniemania niewinności. To uczciwi ludzie musieli dowodzić, że nie zrobili nic złego.
W przypadku pani Moniki skończyło się na stresie. Tyle szczęścia nie miała pani Izabela z Opola, w przypadku której ZUS uznał, że prowadziła działalność fikcyjną. Istnieje ryzyko, że będzie musiała zwrócić blisko 200 tys. złotych.
- Po urlopie macierzyńskim zaszłam w kolejną ciążę. Pojawiły się komplikacje, dlatego lekarz wysłał mnie na chorobowe. ZUS uznał widocznie, że prowadzę fikcyjną działalność, żeby wyciągać pieniądze od państwa. Z miejsca wstrzymał mi wypłatę chorobowego - mówi rozżalona opolanka. - Dowodem było dla nich na przykład to, że nie miałam reklamy albo pracowałam dla jednego wykonawcy. Moja firma działa do dziś. Sprawa rzekomej fikcji jest w sądzie. Jeśli przegram, będę musiała zapłacić prawie 200 tys. złotych, a to dla mnie astronomiczna kwota.
Zakład Ubezpieczeń Społecznych rocznie wypłaca Polakom około 13 mld złotych świadczeń z tytułu choroby i 9 mld złotych na zasiłki macierzyńskie.
- Należy podkreślić, że są to pieniądze nas wszystkich, którzy wpłacają składki do funduszu chorobowego. Dlatego też naszym obowiązkiem jest sprawdzanie, by nie dochodziło do nadużyć - argumentuje Sebastian Szczurek z opolskiego ZUS.- Poruszamy się ściśle w ramach obowiązujących nas norm prawnych. Słuszność tych działań potwierdzają wyroki sądowe. W 2018 roku w ponad 75 proc. przypadków sąd podtrzymał decyzję ZUS.
Matki, które prowadzą własny biznes, uważają, że są nękane przez ZUS. Dlatego zorganizowały niemy protest, wywieszając transparenty przed oddziałami ZUS w całym kraju.
8 marca ma się odbyć ogólnopolski strajk, w trakcie którego bizneswoman wyjdą na ulice.
