- Nic nie sądzę - odparłem. Żywą panią Justynę, szczęśliwie ubraną, widziałem tylko raz. I tak naprawdę zapamiętałem tylko jej nos - rzeczywiście nagi.
Redaktor drążył. A że ktoś Justysię sfotografował na golasa, że jakaś dama nacierała jej plecy itd. Gadał tak szybko, aż w końcu przestałem rozumieć, o co mu chodzi. Dlaczego nie odłożyłem słuchawki? Niby dlaczego miałem to zrobić? Przecież problem dotyczył mojego środowiska. Wszyscy artyści są jedną wielką rodziną. Jako ojciec mam prawo i obowiązek oceniać to, co dotyczy pracy moich młodszych kolegów.
Dobrze przeczytałeś, Drogi Czytelniku - pracy! Bo tylko niewtajemniczonym może się wydawać, że dzisiejsi artyści pracują wyłącznie na scenie, estradzie czy przed kamerami. Oni w pocie czoła harują cały czas. W przypadku pani Justyny (jaka determinacja!) także na tureckiej plaży. Myślę, że ów bulwersujący materiał zbliża naszą gwiazdkę do siódmego nieba.
Przecież ona tak naprawdę przez cały rok pracuje... całokształtem. Z oddaniem i bezkompromisowością. Skromnie? Tak, skromnie! Bo ta goła artystka stoi i nie śpiewa. Można rzec, godnym milczeniem znosi swoją powierzchowność. Brawo! Zresztą oszczędność w do-borze środków wyrazu naszej piosenkarki jest powszechnie znana. Nikt nie może powiedzieć, że jak ubierze się na estradę, to po to, żeby pomilczeć. Nawet z okryciem nie przesadza. Zawsze coś u niej prześwituje, pozwala się domyślić. Ileż w tym umiarkowanej dyskrecji, prowokacji mniejszej od ziarenka, ile dziewczęcej bezradności.
A jeśli już mowa o kurorcie Kiris, to przecież każde dziecko wie, że w Turcji do nagości ma prawo w zasadzie każdy. Nawet święty. Pani Justyna więc, rozbierając się tam, słusznie nawiązuje do narodowej tradycji. Nic więcej.
Problem w czym innym. Boję się, że Justysię mógł dopaść jakiś nadmorski przeciąg. Nie mówiąc o piasku, co wkręci się wszędzie - nawet tam. Dalej, możliwość poparzenia wyższego stopnia. W słońcu i gorących spojrzeniach Turków, o których wiadomo, że niejedno widzieli.
Mamy jeszcze masażystkę. Ona, w ocenie nieprzychylnych, kojarzyć się może z niebezpieczną wielofunkcyjnością. Ale ja myślę tylko o tym, czy dobrze natarła plecy, to nasze narodowe dobro.
Człowiek nie może odsapnąć, bo naszym "wielkim" ciągle coś dolega. Kiedyś na przykład "Fakt" powiadomił mnie, że maleją piersi Kożuchowskiej. I trzeba jej pomóc. Mimo całej sympatii do Małgosi byłem bezradny. Powiedziałem, że to problem raczej niemowlęcia albo mleczarza. Powiedziałem i wypadło... byle jak.
Środek lata, zapowiadają kanikułę. Taką, że powracająca z Turcji Justyna musi coś na siebie włożyć. I Bogu dzięki.