Ogólne przepisy stanowią, że obowiązek zakrywania ust i nosa dotyczy zamkniętych przestrzeni publicznych. W przypadku szkół jednak reguły branżowe ustalone przez ministerstwo mają pierwszeństwo przed prawem ogólnym. W ich świetle uczniowie nie mają obowiązku noszenia maseczek w trakcie zajęć, a jedynie w przestrzeniach wspólnych. Ostateczną decyzję o szczegółach funkcjonowania poszczególnych placówek oddano jednak dyrektorom placówek.
W ten sposób ze schematu wyłamało się nowodworskie LO. Tam noszenie maseczek obowiązuje również w trakcie zajęć. Pomysł krytykują niektórzy rodzice.
- To obostrzenie jest bardzo dużym nadużyciem. Uczniowie mają po 6, 7 a nawet 8 lekcji i w tym czasie bez przerwy muszą mieć maseczkę. Co to daje, skoro oni i tak chowają się grupami po toaletach i tam je ściągają, żeby przez tę chwilę móc normalnie oddychać. Noszenie maseczki na dłuższą metę nie jest zdrowe. Wychodząc na przerwę jeszcze rozumiem, ale w trakcie zajęć, gdzie uczniowie w ogóle nie mogą się skupić?
- tak sytuację komentuje jeden z rodziców.
Niektórzy z uczniów mimo pewnych problemów dostrzegają jednak sens tego stanu rzeczy. - Uważam, że jest to rozsądne rozwiązanie - mówi Paulina z nowodworskiego liceum. - Przede wszystkim ważne jest dobro nasze oraz pracowników szkoły. Jest to jednak trochę problematyczne. Zdarza się, że na przykład nauczyciel często nie słyszy, co mówimy do niego na lekcji - dodaje uczennica.
Do podjętej decyzji ustosunkował się dyrektor Liceum Ogólnokształcącego im. Ziemi Żuławskiej Marian Kwoczek.
- Nie tylko uczniowie, ale i nauczyciele zabezpieczają usta i nos maseczką czy przyłbicą. Szkoła jest wyposażona i jesteśmy w stanie zapewnić uczniom i naszej kadrze. Specjaliści podają, że zabezpieczenia nie chronią tych, którzy je noszą, a w pewnym stopniu zabezpieczają osoby w otoczeniu. W ten sposób okazujemy szacunek naszym uczniom.
- tłumaczy dyrektor.
Decyzje tego rodzaju dyrekcja konsultować może z nowodworski sanepidem, któryw obecnej sytuacji nie dostrzega zasadności podejmowania takich działań. - Wydaje mi się, że w w sytuacji uczniów, którzy dużo czasu spędzają ze sobą, gdzie ta interakcja w zamkniętych zespołach i tak funkcjonuje, nie jest to konieczne. Podejrzewam, że część z nich mniej czasu spędza z rodzicami i rodzeństwem niż z tą grupą w szkole - można by więc traktować ich niemal jak domowników. - wyjaśnia inspektor sanitarny. - Obecna sytuacja epidemiczna w powiecie nie uzasadnia żadnych nadzwyczajnych działań. Aczkolwiek to dyrektor podejmuje decyzje co do szczegółowych zachowań w szkole.
Władze szkoły przyznają, że nakaz może zostać odwołany w ciągu najbliższych tygodni.
- Nie jest to decyzja bezterminowa. To dopiero początek, znajdujemy się w zupełnie nowej dla nas sytuacji. Po tym wstępnym okresie, jeżeli będzie działo się coś złego, to pewnie większość szkół szukać będzie dodatkowym ograniczeń. Jeżeli okaże się, że wirus nie jest taki groźny, to z pewnością będziemy z takich rozwiązań rezygnować - zapowiada dyrektor Kwoczek.
