Minęły wieki, a oni poważni, szeroko otwartymi oczyma patrzą na nas badawczo. Wąsaci szlachcice z podgolonymi czuprynami, dzieci, dostojne matrony. Wyglądają jak żywi, a przecież pozowali po śmierci - "osoby nieboszczykowskie" - mawiano w XVII wieku. Portret trumienny łączy Polskę epoki baroku ze... starożytnym Egiptem, bo tam też takie powstawały.
W Egipcie zmarłych malowano woskiem i pędzlem. Deski z portretami przycinano do odpowiednich rozmiarów i umocowywano na mumiach tak, że zastępowały zabandażowane twarze.
Publikujemy tylko 5 proc. treści. Resztę, 95 proc. przeczytasz po zalogowaniu się.
Malowane całuny
Podobiznami pokrywano też lniane całuny, w które owijano mumie. Obok malowideł na drewnie powstawały wizerunki trójwymiarowe: malowane i złocone gipsowe maski i głowy, będące połączeniem egipskiej i rzymskiej rzeźby portretowej. Z tymi podobiznami umarli mieli podróżować przez wieczność.
W Polsce malarz trumienny musiał mieć stalowe nerwy - pozował mu wszak nieboszczyk, ale portretowana osoba musiała wyglądała jak żywa. Trzeba więc było malować szybko, bo pogrzebu nie da się odkładać w nieskończoność. Mimo pośpiechu nieznani malarze potrafili przedstawić charakter i wygląd modela bez upiększania. Wyjątek robili dla dzieci, które na portretach trumiennych wyglądają na starsze, niż to wynika z metryki.
Ciała osób bogatych były ubierane w najwspanialsze szaty i składane do wykonanej na specjalne zamówienie trumny. Z przodu przybijano do niej olejny wizerunek zmarłego. Malowano go na blasze cynowej, srebrnej albo miedzianej. Po pogrzebie portret trumienny zawieszany był na ścianie kościoła lub kaplicy rodowej.
Z czasem portrety trumienne odeszły do lamusa, zastąpiła je fotografia. Przyszedł czas na fotografie post mortem - zdjęcia zrobione po śmierci. Mają one swój specyficzny styl, klimat epoki i ludzi, którzy bezpowrotnie odeszli.
Pełne miłości
- Zwyczaj ten był popularny w drugiej połowie dziewiętnastego wieku i na początku wieku dwudziestego. Ludzie, a zwłaszcza dzieci, umierali często. Rodziny, które nie zdążyły sfotografować swoich bliskich za życia, robiły to po ich śmierci, ale tak by zmarli wyglądali na żywych. Niekiedy w atelier domalowywano źrenice na zamkniętych powiekach. Nie był to brak szacunku, tylko wyraz miłości. Później takie fotografie noszono przy sobie w postaci medalionów czy carte de visite - opowiada Władysław Żuchowski, właściciel niezwykłego zbioru fotografii i dagerotypów post mortem.
Pan z laseczką
Jego kolekcja post mortem liczy kilkaset zdjęć (od dagerotypii począwszy po zdjęcia współczesne).
- Przedziwne jest zdjęcie mężczyzny, który leży w trumnie z laseczką i rękawiczkami, jakby wybierał się na spacer po cmentarzu- opowiada Władysław Żuchowski. - Prawie jak w "Thrillerze" Michaela Jacksona. To na pewno rzadka formuła chowania w ten sposób. Zdjęcie zostało zrobione w Gdańsku w znanym zakładzie fotograficznym Bruno Blaschy, który miał także swoją filię w Elblągu.
Pani w krynolinie
Zupełnie inna jest fotografia starszej pani w krynolinach, pełna spokoju i dostojeństwa.
- Bardzo ładnie sfotografowana z bliskiego planu - opowiada Władysław Żuchowski. - Ciekawa jest też kaplica z czaszkami wykonana przez Karola Beyera (warszawskie atelier).
Niesamowite i wręcz nieprawdopodobne jest zdjęcie młodej kobiety, żegnającej się ze swoim dzieckiem . Emanuje z niej cierpienie matki. Jakby zastygła w bólu, patrząc na dziecko, które musi pożegnać już za chwilę.
Pełna miłości scena - fotografia post mortem. Dzisiaj trudno nam sobie wyobrazić fotografa robiącego zdjęcie nieboszczykowi tak, aby wyglądał na osobę żyjącą, kiedyś nikt się temu nie dziwił.
Mocowano pięknie ubrane i ufryzowane zwłoki na specjalnym stelażu, który nadawał im wyprostowaną postawę. Ramię opierano na poręczy krzesła, w dłoń wkładano książkę lub bukiet kwiatów. Wydawać by się mogło, że zdjęcia post mortem w dobie aparatów cyfrowych odeszły do lamusa.
Misie w trumnie
- Jeszcze po wojnie, w latach 60. fotografowano zmarłych, a i teraz to się zdarza. Zetknąłem się z takim współczesnymi fotografiami - opowiada Władysław Żuchowski - Kilka lat temu dotarło do mnie z Anglii zdjęcie, na którym pani leży w trumnie wypełnionej misiami (zabawkami).
Wśród zdjęć post mortem w kolekcji Władysława Żuchowskiego znajdują się fotografie z różnych rejonów świata, pokazujące także obrzędy związane ze śmiercią.
Inaczej wygląda na nich wiejski pogrzeb, a inaczej pożegnanie osoby znanej czy wojskowego.
- Ciężko jest kupić jakąś fotografię pośmiertną, bo na takie zdjęcia poluje wielu kolekcjonerów - opowiada Żuchowski. - Mam unikatowe zdjęcie z pogrzebu cesarza Wilhelma I, którego ulicami miasta gwardyjskie oddziały niosą na ramionach w otwartej trumnie.
Niesamowite jest też zdjęcie post mortem z Peru, które zobaczymy już wkrótce na wystawie, jaką przygotowuje Władysław Żuchowski w swojej Galerii Cyklop w Gdańsku.