
10. „Elementarz Polskiego Patrioty”. Tekst: Dawid Barański, Amadou Guindo, Grzegorz Like, reżyseria: Ana Nowicka, Teatr Barakah
Kolejny odcinek kabaretowo-teatralnego cyklu „Noce Waniliowych Myszy”, a jednocześnie ujęcie tematu niepodległości bez nakolannej nabożności, jaka nam towarzyszyła w tym roku. A przy okazji śmiech przekraczający granice poprawności politycznej - tak z lewej, jak i z prawej strony, nabijanie się z megalomanii nadwiślańskiej. To kolejna odsłona wojny polsko-polskiej, w której obie strony strzelają śmiechem.

9. „Rok z życia codziennego w Europie Środkowo-Wschodniej” według tekstu Pawła Demirskiego w reżyserii Moniki Strzępki, Narodowy Stary Teatr
Zespół „Starego” odzyskał energię. I to największa zaleta tego spektaklu, który ma mankamenty, a jego miejsce w rankingu to raczej wyraz nadziei, że po trudnym sezonie scena odbuduje choćj częściowo swoją pozycję w pejzażu kulturalnym. Bo jeśli chodzi o spostrzeżenia Demirskiego to wydają się one dość oczywiste i dalekie od typowej dla niego błyskotliwości. Całość jest nieco niedopracowana. A jednak mimo tych niedociągnięć „Rok...” ma swoją siłę rażenia. Zachwyca choćby scenografia - z przewróconą wieżą kościoła św. Andrzeja.

8. „Gwałt na Lukrecji” według Williama Szekspira w reżyserii Marcina Libera, Teatr Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie
Spektakl dyplomowy studentów IV r. Wydziału Aktorskiego AST w Krakowie mierzy się z Szekspirem. I w tych zapasach z nim młodzi aktorzy wygrywają. Udowadniają, jak męskocentryczną wizję świata kształtuje nam pisarz i idący z nim pod rękę reżyserzy. Być może momentami zbyt oczywiste są ich spostrzeżenia, a momentami ignorują badania teatrologów, którzy dziś sporo miejsca poświęcają nieortodoksyjnemu odczytaniu sztuk autora „Romea i Julii”. Ale podoba mi się energia, zadziorność, gierki z teatrem szekspirowskim. Ciekawa to obietnica na przyszłość.

7. „Chicago” w reżyserii Wojciecha Kościelniaka, Teatr Variete
Ta scena rzadko gości w podsumowaniach na łamach „Dziennika Polskiego” - nie licząc jej obecności w rubryce „rozczarowań”. Tym bardziej cieszy, że udało się w tym wypadku stworzyć spektakl, który udowadnia, że musical nie musi być płytką rozrywką. Zwłaszcza, że mierzy się z mocnymi pierwowzorami - tym broadwayowskim i tym filmowym. Genialna rzecz o szalonych latach dwudziestych, zbrodni, ale i o tym, jak działają media, jak kreują bohaterów i jak potrafią ich w jednej chwili zniszczyć. Wszystko ujęte w znakomitą muzyczną, choreograficzną i kostiumową oprawę. Wojciech Kościelniak znów udowodnił swoją klasę, radząc sobie z takimi mankamentami jak stosunkowo niewielka, biorąc pod uwagę potrzeby musicali, scena. Bardzo udana rzecz, w swojej kategorii niemająca równych sobie w Krakowie.