Porozmawiaj z dzieckiem

Magdalena Baranowska-Szczepańska
Chcemy, żeby nasze dziecko pięknie mówiło? Musimy z nim rozmawiać, a nie tylko je strofować
Chcemy, żeby nasze dziecko pięknie mówiło? Musimy z nim rozmawiać, a nie tylko je strofować
Nasze dziecko nie nauczy się ładnie mówić, jeśli my nie nauczymy się z nim rozmawiać. A pierwszym krokiem do rozmowy jest umiejętność słuchania. Syn czy córka nie mogą usłyszeć: nie przeszkadzaj mi, opowiesz o tym później - radzi językoznawca Joanna Smól w rozmowie z Magdaleną Baranowską-Szczepańską

Magdalena Baranowska-Szczepańska: To, jak będzie mówić nasze dziecko, zależy od nas. Jak więc mówią współcześni Polacy i czego nauczą dzieci?
Joanna Smól: Mówimy tak, jak żyjemy - szybko i byle jak - nie zwracając uwagi na odpowiednią artykulację, dobór słownictwa, budowanie pełnych struktur składniowych czy przestrzeganie reguł poprawności językowej. Liczy się szybkość i skuteczność komunikacji - a to w większości przypadków daje się uzyskać za pomocą urwanych zdań czy pojedynczych wyrazów. Natomiast od naszych dzieci wymagamy, aby posługiwały się piękną polszczyzną, bo to ma zapewnić im sukces w szkole i dorosłym życiu. Zapominamy, że właśnie my jesteśmy dla nich źródłem wzorców zachowań językowych. Jeśli chcemy, aby dzieci na co dzień posługiwały się zwrotami grzecznościowymi, to nie ograniczajmy się jedynie do ich strofowania, lecz sami też używajmy tych słów. Wtedy wejdą one do ich czynnego słownictwa.

Ale pewne tradycje językowe i tak zanikają. Dzieci zwracały się kiedyś do rodziców z szacunkiem, na przykład: czy mama mogłaby. Dziś sami dorośli pozwalają, by dzieci mówiły do nich po imieniu. Jak Pani to ocenia?
Obyczaje językowe ciągle się zmieniają - pewne zwroty odchodzą w przeszłość jako anachroniczne. Nikt dziś nie mówi do młodej dziewczyny waćpanno czy nawet panienko. W dobie wszechobecnej bezpośredniości kontaktów werbalnych, upowszechnianej również przez media, trudno wyobrazić sobie formę, na przykład pani matko, jako możliwą do stosowania. Nie jestem jednak zwolenniczką mówienia do rodziców po imieniu. Dzieci mają wokół mnóstwo rówieśników, do których zwracają się w ten sposób. Matka nie ma być Magdą czy Kasią - jedną z koleżanek. Dziecko powinno znać odmienność tej relacji - opartej na miłości, ale i szacunku - także objawiającym się we właściwym sposobie mówienia. Jeśli zaś chodzi o konstrukcje z trybem przypuszczającym, użytym w funkcji grzecznościowej, to sama osobiście bardzo je lubię i polecam. Oczywiście niekoniecznie trzeba tu stosować formę 3. osoby. Natomiast zwrot typu : Mamo, czy mogłabyś podwieźć mnie do szkoły, jest o wiele grzeczniejszy niż forma z trybem rozkazującym: Mamo, podwieź mnie do szkoły. To, jak zwracamy się do najbliższych, świadczy nie tylko o naszym stosunku do nich, ale także o nas samych.

W wielu polskich domach panuje milczenie. Nie rozmawia się z dzieckiem nawet podczas posiłku, bo albo jemy w mieście, albo oglądamy telewizję.
Brak rodzinnej konwersacji to kolejna przyczyna tego, że młode pokolenie ma trudności z wypowiadaniem się na lekcjach, nie mówiąc już o występach publicznych. Jeśli nie przyzwyczaimy dziecka do udziału w domowej dyskusji, przedstawiania własnych racji, to trudno mu będzie wykazać się tą umiejętnością na forum publicznym. Należy też pamiętać, że właśnie rozmowa z bliskimi, mówienie o własnych przeżyciach, emocjach pozwala zbudować dobre, zażyłe relacje międzyludzkie. Jeżeli nie rozmawiamy ze sobą w domu, a wzajemne kontakty ograniczamy do kilku rzuconych w pośpiechu pytań typu: jak było w szkole, odrobiłeś lekcje, to z czasem stracimy kontakt z najbliższymi.
Ale to dzieci zwykle na takie pytania odpowiadają jednym słowem.
Należałoby się zastanowić, jakie są prawdziwe intencje pytającego - spełnienie rodzicielskiego obowiązku czy prawdziwe zainteresowanie sprawami swej pociechy. Przy okazji warto też wspomnieć o jeszcze jednej ważnej umiejętności, która niestety również zanika w codziennych kontaktach, a mianowicie o sztuce słuchania - słuchania aktywnego, polegającego na wykazaniu zainteresowania rozmówcą i tym, co ma on nam do powiedzenia. Ile razy spotykamy się z sytuacją, gdy dziecko przychodzi do rodziców z jakąś ważną dla niego sprawą i zamiast skupienia na jego problemie otrzymuje odpowiedź: Nie przeszkadzaj, opowiesz mi, jak się skończy serial. Po kilku takich próbach dziecko uczy się, że nie jest dla rodzica ważne - nie tak ważne jak program telewizyjny. Oczywiście, te same zasady dotyczą rozmów między dorosłymi.

Starsze pokolenie nie może porozumieć się z młodszym, bo mówią zupełnie innym językiem...
Młodzi ludzie zawsze starali się stworzyć swój odrębny język, charakterystyczny dla ich pokolenia, taki, który tworzyłby więź pokoleniową i pozwalał ukryć niektóre treści przed dorosłymi. Zwykle posługiwanie się tym swoistym żargonem mija wraz z założeniem własnej rodziny. Przestrzegałabym jednak przed używaniem młodzieżowych zwrotów przez osoby dorosłe w celu przypodobania się młodzieży. Zwykle te próby są wyśmiewane przez młodych ludzi. Raczej warto uświadomić nastolatkom, że w pewnych okolicznościach nie powinni posługiwać się gwarą młodzieżową. Zasada stosowności, dostosowania się do sytuacji obowiązuje nie tylko w przypadku norm zachowania czy stroju, ale także dotyczy sposobu mówienia.

A czy można mówić o języku poszczególnych rodzin?

Na język ma wpływ różny poziom intelektualny, wykształcenie, sprawność językowa, a także dbałość o poprawne posługiwanie się słowem. To wszystko wpływa na to, jakim językiem mówimy w naszych domach. Ale to zaledwie jeden aspekt języka rodzinnego, drugi - może ciekawszy - to wyrazy o zasięgu ograniczonym tylko do jednej rodziny, nazywające jakieś specyficzne miejsca, zachowania, cechy, zdarzenia znane tylko jej członkom. Czasem tworzenie tego typu słów jest podyktowane doraźnymi potrzebami, ale ich źródłem bywają również zabawne przejęzyczenia, zniekształcone przez dzieci słowa - to one są twórcami neologizmów typu płyciarnia (wypożyczalnia filmów). Pewnie każdy z nas mógłby ułożyć mały rodzinny słowniczek z regionalizmami, charakterystycznymi powiedzonkami, neologizmami znanymi tylko jemu i jego najbliższym. Istnienie tych ostatnich stanowi świadectwo tego, że język żyje, rozwija się, służy jego użytkownikom, którzy mają do niego kreatywny stosunek i wciąż tworzą nowe słowa czy połączenia wyrazowe. Taki wspólny kod komunikacyjny jest jednym z elementów integrujących domowników, istotnym składnikiem rodzinnej tradycji.

Wróć na i.pl Portal i.pl