Pożar na Lipowej w Białymstoku
- Poczułem spaleniznę i wyszedłem, aby sprawdzić co się stało - mówi jeden z mieszkańców. - Na klatce stał sąsiad, chyba był pijany, z jego mieszkania wydobywały się kłęby dymu. Szybko zadzwoniłem po straż. Gdy przyjechali, ogień sięgał już kilku metrów.
W sobotę około godz. 18 w kamienicy przy ul. Lipowej 16 wybuchł pożar. Na miejsce natychmiast wysłano siedem zastępów straży pięć samochodów ciężarowych, jeden z drabiną i jeden podnośnik).
- Paliło się mieszkanie na najwyższej kondygnacji - mówi dyżurny Komendy Wojewódzkiej PSP w Białymstoku. - Pożar objął 20-30 metrów kwadratowych powierzchni.
Natychmiast ewakuowano 40 osób, w tym czworo dzieci. Odcięto prąd i gaz. Policja i straż miejska zabezpieczyły teren. Ulica Lipowa na odcinku od Malmeda do Częstochowskiej została zamknięta dla ruchu. Strażacy podjęli akcję gaśniczą zarówno od Lipowej, jak i od podwórka.
- O godz. 18.57 zlokalizowaliśmy źródło ognia - dodaje dyżurny Komendy Wojewódzkiej PSP w Białymstoku. - Ogień rozprzestrzeniał się wzdłuż kalenicy.
W tym czasie ewakuowane rodziny czekały na mrozie na rozwój wydarzeń. Po godzinie podstawiono autobus, gdzie mieszkańcy mogli się rozgrzać, napić ciepłej herbaty. Na pomoc ruszyli sąsiedzi oferując nocleg. Mieszkania w trzech klatkach zostały zalane.
Jedna osoba została poparzona i trafiła do szpitala. To właściciel mieszkania, w którym wybuchł ogień.
Pożar ugaszono po północy. O godz. 00.33 ostatni wóz straży pożarnej zakończył akcję. Wzięło w niej udział 27 strażaków z siedmiu zastępów. Wstępnie straty oszacowano na 500 tysięcy złotych.
Pożar na Lipowej. Ogień z mieszkania przeszedł na dach (zdjęcia)