
Antycovidowcy i sympatycy Justyny Sochy zebrali się w sobotę o godz. 17 na Starym Rynku, by wyrazić swój sprzeciw m.in. wobec obostrzeniom wprowadzonym przez Ministerstwo Zdrowia. Doszło do incydentu. Mężczyzna, który wcześniej nie uczestniczył w zgromadzeniu, niespodziewanie i z nieznanych powodów wbiegł w tłum manifestujących. Przejdź dalej --->

- Cała ta pandemia to jest coś nadmuchanego, coś co stworzyły media i państwo. Nie wierzę w to absolutnie - mówił pan Krystian, jeden z uczestników sobotniego protestu.

W podobnym tonie wypowiadał się pan Andrzej, który na czas manifestacji założył na twarz papierową czapkę, która miała imitować maseczkę.
- To jest straszna paranoja z tymi maseczkami. Tu wchodzę i muszę mieć, gdzieś indziej już nie muszę. Nie ma w tym żadnej konsekwencji. A dlaczego? Właśnie dlatego, że to wszystko jest jednym wielkim kłamstwem - tłumaczył.

Wtórowała mu inna z protestujących: - To wszystko dąży do zniewolenia ludzkości. To wcale nie jest tak, jak mówią, że ktoś dba o nasze dobro. To jedna wielka ściema. Gdyby ktoś dbał o nasze dobro, to byłaby zapewniona opieka medyczna, a w tym momencie nie mamy nic. Bo co to jest za opieka przez telefon. To jeden wielki absurd i dlatego dziś protestujemy - mówiła pani Barbara.