Osłabienie instynktu
Wszystko wzięło się od Hansa von Hentiga (1887-1974), jednego z „ojców kryminologii”, który wprowadził pojęcie „ofiary potencjalnej”. Z przeprowadzonych badań wynika - pisał - że są to osoby o częstszej niż osoby z grupy porównawczej podatności na okradanie, pobicia, uleganie wypadkom itd. Wykazują często osłabienie instynktu samozachowawczego oraz ogólnie „zwolnioną” aktywność życiową.
W tomie „Kryminologia” (J. Błachut, A. Gaberle, K. Krajewski - Gdańsk 1999), czytamy, że w 1948 roku von Hentig uszczegółowił swoje wnioski. Oprócz „ofiar potencjalnych” (tych z osłabionym instynktem) wyróżnił także osoby „lubieżne i rozpustne, zachłanne oraz żądne zysku, terroryzujące otoczenie, samotne, a także wplątane w ciężkie sytuacje życiowe”.
„Urodzona ofiara”
Każdy z podobnych osobników ma w życiu gorzej od „normalsów”. Osoby żądne zysku, przez swoją notoryczną zachłanność i chęć wzbogacenia się, często wpadają w nałóg, przestają się pilnować i czyni je to łatwym obiektem dla sprawcy przestępstwa. Z kolei osoby rozwiązłe seksualnie często prowadzą nieuporządkowany tryb życia, ich częste i niezobowiązujące kontakty seksualne z przypadkowymi osobami oraz niektóre lubieżne zachowania (np. ekshibicjonizm) wręcz prowokują przestępców.
W 1954 r. Henri Ellenberger ukuł dla nich wszystkich określenie „urodzona ofiara”, które charakteryzowało człowieka mającego takie cechy, które przykuwają uwagę przestępcy, a co za tym idzie czynią je podatnymi na wielokrotną wiktymizację. Zaś w 1967 r. Ezzat Fattah wprowadził kolejny typ ofiary posiadającej szczególne predyspozycje, dzięki którym jednostka łatwiej może stać się pokrzywdzona.
Tym razem, prócz psychiki, w grę wchodziły cechy biologiczne, fizyczne, moralne, ale także społeczne. Co w niczym nie zmienia istoty rzeczy, że bycie taką osobą to prawdziwy dopust Boży.
