Rolnicy szukają żon, a Marta Manowska - miłości. Mięknie dopiero, kiedy się zakocha

Julia Szypulska
Julia Szypulska
Wszystko jest w życiu możliwie. Ja się na nic nie zamykam, bo życie potrafi zaskakiwać - mówi Marta Manowska
Wszystko jest w życiu możliwie. Ja się na nic nie zamykam, bo życie potrafi zaskakiwać - mówi Marta Manowska Sylwia Dąbrowa
- Moim największym marzeniem jest mieć rodzinę, dzieci... I to już. Teraz! Ale życie każe mi czekać, bo ja jestem z tych, co się muszą zakochać na amen - mówiła we wtorek Białymstoku Marta Manowska, prowadząca program telewizyjny „Rolnik szuka żony“.

Jak to się stało, że prowadzi pani jeden z najpopularniejszych programów telewizyjnych?

Do Warszawy przyjechałam z powodu teatru, bo aktorstwo było moim wielkim marzeniem. Grałam w amatorskich składach, a jednocześnie pracowałam przy produkcjach telewizyjnych: „Bitwa na głosy” i „Ugotowani”. I pewnego dnia dostałam telefon z zaproszeniem na casting na prowadzącą nowy, właśnie powstający program telewizyjny „Rolnik szuka żony“. Sama wcześniej prowadziłam trzydniowy casting, więc byłam kompletnie bez sił. Ale poszłam i... zostałam wybrana. Teraz „Rolnik” wyznacza rytm mojego życia. Jestem cały czas w trasie. Ale, co jest najważniejsze, mam szansę przeżywać uczucia, które rodzą się na moich oczach. Powstaje szóste małżeństwo, rodzi się czwarte dziecko... I to jest ten wymiar „praktyczny” programu. Trzymałam na rękach małe dzieci, które pojawiły się na świecie tylko dlatego, że ja zawiozłam do kogoś jeden list... Wszyscy od samego początku wierzyliśmy w ten program, ale nigdy nie sądziliśmy, że w jego wyniku zrodzi się aż tyle par. On przerósł nasze najśmielsze oczekiwania. Bohaterowie pokazują nam swoje domy, swoich rodziców, swoje obawy, pragnienia i lęki na oczach 4 milionów ludzi, którzy im kibicują ...

Ale też oceniają ...

Oczywiście. Choć zwykle słyszę, że w miejscowościach naszych bohaterów ludzie mocno trzymają za nich kciuki.

Czy jeśli w programie ktoś zachowuje się w sposób kontrowersyjny, to go pani stopuje?

Nie. Przyjeżdżam do domu bohaterów programu i od razu rozmawiamy o bardzo trudnych rzeczach - o czym marzą, czego pragną... Nie drążę pewnych tematów, raczej przykładam lustro, żeby ktoś sam mógł się w nim przejrzeć. Nie opowiadam w programie, że ktoś np. zmagał się z chorobą nowotworową. Uważam, że to nie jest coś, co go określa. Chyba że sam zechce o tym opowiedzieć... Nie mówię: To jest Szymon, który zmagał się z nowotworem, a teraz szuka żony. Ale i nie sugeruję bohaterowi: tego nie mów. Staram się pokazywać daną osobę taką, jaką ona jest. Człowiek wchodząc do programu coś zyskuje, bo może się pokazać i jest szansa, że dostanie dużo listów.

Myśli pani, że ludzie zgłaszają się do programu rzeczywiście z potrzeby serca? Czy są też inne motywacje?

Jestem osobą dużej wiary i zawsze, co roku, sobie życzę, żeby do tej finałowej piątki dostały się osoby, które mają poważne plany. I za każdym razem tak jest. Przywożę im listy i wiem, że to dla nich nadzieja, szansa, że jeszcze ułożą sobie życie. Wydaje mi się, że wszyscy mamy różne motywacje, które nas pchają do różnych rzeczy, ale wszyscy chcemy być kochani.

Bywa jednak i tak, że nawet w programie nie udaje się znaleźć tej drugiej połówki. Tak stało się w przypadku niektórych bohaterów z woj. podlaskiego, np. Adama Kraśko czy Mikołaja Korola...

Pan Mikołaj już znalazł drugą połówkę, choć nie w programie. Z tą panią znali się już wcześniej, a po programie sobie o sobie przypomnieli. Z tego co wiem, we wrześniu biorą ślub... Wierzę też, że i Adam sobie kogoś znajdzie i będzie szczęśliwy. Ma w sobie duże pragnienie miłości. Adam robi też karierę w disco polo. Choć już kiedy do niego przyjechaliśmy, od razu wyciągnął klawisze i zaczął grać. Więc jego obecna kariera nie jest czymś, co zostało sztucznie skonstruowane, żeby błysnąć po programie. Z kolei Małgosia (z gminy Śniadowo - przyp. red) to pierwsza w kobieta, która w programie znalazła miłość. Co ciekawe i co chcę jeszcze raz podkreślić, powstaje naprawdę dużo związków „okołoprogramowych”. Ktoś kogoś znał z dawnych lat, zobaczył go w telewizji i się odezwał... I tak się tworzą pary. W pewnym wieku, gdy ma się te ponad 30 lat, ciężko jest poznać drugą osobę. Bo mamy stałe grono znajomych, na imprezy już się coraz rzadziej chodzi... To jest problem tych czasów, że trochę żyjemy w klatce. Rano wychodzimy z domu, pracujemy cały dzień i wracamy wieczorem padnięci.

Ale trzeba mieć wyjątkowe szczęście, żeby w oku kamery, gdy patrzą na nas miliony ludzi, znaleźć drugą połówkę.

Tak, to wyjątkowe szczęście, żeby w ogóle wśród tych setek listów, które przychodzą, znaleźć właściwe osoby, które zaprosimy do programu. Ten program daje możliwość poznania się ludziom, którzy w normalnych okolicznościach pewnie nigdy by na siebie nie trafili.

W programie sporo też pani odkrywa siebie...

Tak, odkrywam swoje emocje, ale życie prywatne zostawiam dla siebie. Robię to konsekwentnie od paru lat i się udaje.

A gdyby się tak zdarzyło, że to pani znalazłaby drugą połówkę w programie „Rolnik szuka żony”?

No to wspaniale ...

Teoretycznie jest to możliwe...

Wszystko jest w życiu możliwie. Ja się na nic nie zamykam. Życie potrafi zaskakiwać. My mamy swoje plany, a życie swoje... Czasem się to pokrywa, czasem rozmija. Staram się być otwarta na to, co mi życie przynosi.

To by dopiero był program - prowadząca znalazła miłość życia!

Nie wiem, czy gdzieś na świecie coś takiego się zdarzyło. Generalnie w programie jestem dla bohaterów, po to, by to oni znaleźli swoje połówki. Ale oczywiście, każdy z nas marzy, żeby być kochanym. Moi rodzice marzą, żeby mnie ktoś kochał, żebym była szczęśliwa. Wszyscy się śmieją, że jadę do domu, żeby usłyszeć: i żebyś już sobie znalazła męża, żeby już te wnuki były...Przyznaję, że moim największym marzeniem jest mieć rodzinę, dzieci. Już. Teraz! Ale życie każe mi czekać. Ja jestem z tych, co muszą się zakochać na amen. Jestem zodiakalnym Baranem, mam świadomość swoich negatywnych cech: jestem uparta, nie jestem - jak mawia mój dziadek - spolegliwa, mam charakterek. Ale potrafię też zawalczyć o swoje. Nie umiem odpuścić. A im jestem starsza, tym bardziej się to potęguje.

Może jest pani dla mężczyzn za silna?

Czy ja wiem? Jak jestem zakochana, to się rozmiękczam (śmiech).

Jak długo potrwa program?

O, też bym chciała wiedzieć. Z ekipą śmiejemy się, że do 20. edycji. Co ciekawe, wielu z nas, członków ekipy, zaczęło marzyć o zamieszkaniu na wsi. Bardzo szanujemy to, że pracujemy w tak pięknych okolicznościach przyrody, a nie przez 12 godzin w studiu. I teraz co rusz słyszę, że ktoś z ekipy chce wyjechać na Mazury, ktoś chce prowadzić agroturystykę... I ja też powoli zaczynam mieć dość miasta.

Wykonuje pani trudną pracę, ciągle na walizkach, ciągle z emocjami.

Potem trzeba się z tego wyczyścić. Ja się czyszczę wsiadając za kółko i jadąc przed siebie. Teraz przez pięć dni byłam w Kownie, Wilnie, Rydze i Tallinie. Wrzuciłam kanapki do samochodu, wsiadłam i już na bieżąco, w drodze, rezerwowałam noclegi. Żeby podróżować, nie trzeba mieć milionów. Po powrocie czułam, że jestem nie do zdarcia, że mogę wszystko.

Myśli pani, że ten program zmienił stereotypowy wizerunek rolnika, takiego chłopa w gumofilcach?

Tak. W swojej książce piszę, że kiedyś był kompleks rolnika. Szymon, jeden z moich bohaterów, opowiadał, że widział w szkole umalowaną nauczycielkę z kolczykami w uszach, a w domu - mama w gumofilcach ... Powiedział: „wiesz co to jest obora? To jest smród, brud i gówno. A potem widzi się wyfiokowane panie“. Kiedyś w miastach wytykali ich palcami, śmieli się. Ale teraz rolnik często oznacza: potentat, biznesmen, który ma szerokie horyzonty, taki sam dostęp do kultury. Prowadziłam ostatnio galę dla dystrybutorów mleka i wyglądała ona niemal jak gala rozdania Oscarów. W ogóle jak się pojedzie na wieś i porozmawia z ludźmi, to nie widać żadnej różnicy. Kiedy mnie ktoś pyta, jak mi się rozmawia z tymi bohaterami, to uważam, że on sam sobie wystawia wizytówkę osoby, która nie zorientowała się, że coś się zmieniło. A zmieniło się bardzo dużo. Rolnicy korzystają z możliwości, które dała nam Unia. Te ciągniki w garażach, te maszyny... Z drugiej strony jest to trudna praca i to trzeba szanować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rolnicy szukają żon, a Marta Manowska - miłości. Mięknie dopiero, kiedy się zakocha - Plus Gazeta Współczesna

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl