Podczas nieudanego szturmu na Kijów w pierwszej fazie wojny żołnierze okupanta porywali ludzi na ulicach Hostomela, Buczy i Irpienia. Wielu trafiało do lodówek m. in. w zniszczonych stołówkach. W ten sposób miano ich „zmiękczyć” przed przesłuchaniami.
Niektórych wywieziono do Rosji i na Białoruś pod pozorem „ewakuacji”, w rzeczywistości trafili do obozów, z których nie mogą wyjechać.
Jeden ze świadków okrucieństw żołdaków opisał, jak grożono mu śmiercią w czasie przesłuchania. Oleg został umieszczony z rodziną w pobliżu lotniska w Hostomelu. Przyłożono mu pistolet do skroni, kiedy jego syn wybiegł, aby błagać żołnierzy, żeby go nie zabijali.
Następnie całą jego rodzinę wywieziono transporterem opancerzonym i zamknięto w chłodni. Oleg powiedział organizacji praw człowieka Media Initiative for Human Rights (MIPL): Umieszczono nas w niedziałających lodówkach w zniszczonej stołówce. Myślałem, że jesteśmy wszyscy razem. Ale nie było ich ze mną. Dopiero gdy chłopaki wywiercili dziury w innej chłodni, powiedzieli, że Dima jest niedaleko. Nie było informacji o jego żonie.
Potem Oleg trafił na Białoruś, udało mu się uciec i wrócił na Ukrainę. Do tej pory nie wie, co się stało z synem i żoną.
