Rosyjscy wojskowi ostrzegają: wojna z Ukrainą będzie katastrofą

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Spotkanie ministra obrony Siergieja Szojgu z dowódcami rodzajów sił zbrojnych Rosji
Spotkanie ministra obrony Siergieja Szojgu z dowódcami rodzajów sił zbrojnych Rosji fot. MIL.RU
Oglądając rosyjską telewizję państwową można by odnieść wrażenie, że Rosja jest wielką militarną potęgą, zaś społeczeństwo murem stoi za Władimirem Putinem chcącym rzucić na kolana „zdradziecką” Ukrainę. Tymczasem okazuje się, że w najbardziej kompetentnym w dziedzinie wojny środowisku – środowisku zawodowych wojskowych - opinie nie są bynajmniej tak wojownicze.

„Użycie siły militarnej przeciwko Ukrainie, po pierwsze, zakwestionuje istnienie samej Rosji jako państwa; po drugie, uczyni Rosjan i Ukraińców śmiertelnymi wrogami na zawsze. Po trzecie, z jednej i drugiej strony zginą tysiące (dziesiątki tysięcy) młodych, zdrowych chłopaków, co z pewnością wpłynie na przyszłą sytuację demograficzną w naszych wymierających krajach”. To kolejny apel – zdziesiątkowanej już - demokratycznej opozycji w Rosji? Nie. To fragment oświadczenia, które znalazło się na stronie internetowej wpływowej organizacji weteranów: Ogólnorosyjskiego Zgromadzenia Oficerów.

To nie tylko wyraz sprzeciwu wobec potencjalnej wojny z Ukrainą, to wręcz personalny atak na Władimira Putina. „Od prezydenta Federacji Rosyjskiej (...) żądamy, aby zrezygnował ze swojej zbrodniczej polityki prowokowania wojny, w której Federacja Rosyjska znajdzie się sama przeciwko połączonym siłom Zachodu, stworzył warunki do realizacji w praktyce artykułu 3. Konstytucji Rosji i podał się do dymisji” - czytamy w oświadczeniu. Skąd tak ostra ocena działań obecnego gospodarza Kremla? „Jeśli chodzi o zagrożenia zewnętrzne, to z pewnością są one obecne. Ale według naszej oceny eksperckiej, nie są one w tej chwili krytyczne, nie zagrażają bezpośrednio istnieniu państwowości rosyjskiej i jej żywotnym interesom. Ogólnie rzecz biorąc, utrzymywana jest stabilność strategiczna, broń jądrowa jest pod niezawodną kontrolą, nie są rozbudowywane zgrupowania sił NATO i nie prowadzą one zagrażającej nam aktywności” - możemy się dowiedzieć z oświadczenia, pod którym podpisał się… Nie, nie jakiś liberalny opozycjonista. Podpisał się pod nim znany emerytowany generał. Znany z nacjonalistycznych i imperialnych poglądów.

Głos generała
To nie jest kolejna rozpaczliwa petycja rosyjskiej inteligencji, terroryzowanej przez reżim i próbującej wbrew wszystkiemu, przemówić do rozumu władzy, która podniosła stawkę konfrontacji z Zachodem do tego stopnia, że jedynym wyjściem może być wojna na Ukrainie. To tekst podpisany przez emerytowanego generała-pułkownika Leonida Iwaszowa, który stoi na czele Ogólnorosyjskiego Zgromadzenia Oficerów, organizacji zrzeszającej byłych wojskowych.

Generał Leonid Iwaszow w latach 1996-2001 był naczelnikiem Głównego Zarządu Międzynarodowej Współpracy Wojskowej Ministerstwa Obrony. To skrajny nacjonalista i ultrakonserwatysta, wręcz – skoro mowa o Rosji – czołowy współczesny czarnoseciniec. Iwaszow w imieniu byłych wojskowych, a więc i dużej części obecnej kadry dowódczej, atakował poprzedniego ministra obrony Anatolija Sierdiukowa usiłującego reformować wojsko. Jak zauważa świetny rosyjski analityk Aleksandr Goltz, Iwaszow to „nadzwyczaj niegłupi i nieźle wykształcony (jak na rosyjskiego generała) człowiek, głęboko zakorzeniony w rosyjskim establishmencie”. Jak podkreśla Goltz, Iwaszow „z powodzeniem wykłada pseudonaukę pod nazwą wojenna geopolityka” na moskiewskich wyższych uczelniach, w tym słynnym MGiMO (kuźnia kadr dyplomacji i służb). Generał Iwaszow jest członkiem znanego ze skrajnie konserwatywnych i imperialnych poglądów Klubu Izborskiego. Regularnie pojawia się w mediach.

Oświadczenie wisi na stronie Ogólnorosyjskiego Zgromadzenia Oficerów od tygodnia. Po drugie, nikt w tej organizacji nie potępił i nie odciął się od Iwaszowa. O co więc chodzi? Po pierwsze, brak reakcji Kremla świadczy o jednym: reżim musi liczyć się z opinią wojskowych. Pamiętać należy, że obecnie wielką rosyjską armią dowodzi dwóch ludzi, którzy nie są wojskowymi. Władimir Putin to były oficer KGB, Siergiej Szojgu na stanowisko ministra obrony trafił z posady szefa resortu ds. sytuacji nadzwyczajnych. Zarządzał strażakami, teraz dowodzi żołnierzami. Wszechwładza byłych kagiebistów i cywilów (jak wspomniany Sierdiukow) nie podoba się wielu wojskowym. Także z tego względu, że ci cywile z łatwością rzucają ostrymi deklaracjami i grożą wojną, a nie wiedzą do końca, jakie mogą być militarne konsekwencje. Mówiąc krótko, obecne ścisłe kierownictwo Kremla chyba uwierzyło we własną propagandę: że Rosja to wielka wojskowa potęga, a Ukrainę da się zmiażdżyć dosłownie w godziny.

Z Ukrainą blitzkriegu nie będzie
Michaił Chodarienok to emerytowany pułkownik, który wcześniej służył jako starszy oficer w Głównym Zarządzie Operacyjnym rosyjskiego Sztabu Generalnego. Z pewnością nie jest pacyfistą ani przeciwnikiem użycia rosyjskich sił zbrojnych w celu realizacji interesów państwa, niemniej jednak podkreśla, że Moskwa musi stawić czoła rzeczywistości, a nie żyć we własnym świecie fantazji. Jest to szczególnie prawdziwe, jeśli chodzi o ewentualne zbrojne wkroczenie na Ukrainę. Swój krytyczny artykuł na temat ewentualnej wojny z Ukrainą płk Chodarienok zamieścił w wojskowym dodatku „Niezawisimoj Gazety” 3 lutego.

Emerytowany pułkownik Sztabu Generalnego zżyma się na tych, którzy twierdzą, że Rosja może pokonać Ukrainę w ciągu kilku godzin, którzy twierdzą, że Ukraińcy nie będą walczyć, którzy upierają się, że siły rosyjskie będą witane przez Ukraińców jak wyzwoliciele i którzy uważają, że Zachód nie zrobi nic skutecznego, aby pomóc Kijowowi lub zaszkodzić Rosji. Żadne z tych twierdzeń nie wytrzymuje próby w świetle dokładnej analizy, twierdzi Chodarienok.

Przede wszystkim, pisze pułkownik, Ukraińcy będą walczyć. Zrobili to w 2014 roku, zmuszając Moskwę do porzucenia planów zbudowania „Noworosji” na południowo-wschodnim terytorium Ukrainy. Po drugie, Ukraińcy są dziś jeszcze bardziej wrogo nastawieni do Rosji niż siedem lat temu; a ich armia jest lepiej wyszkolona i wyposażona. Po trzecie, rosyjska siła ognia, choć przytłaczająca, nie będzie w stanie zniszczyć wszystkich sił ukraińskich ani zapobiec powstaniu silnego partyzanckiego ruchu oporu w ukraińskich miastach, jeśli Moskwa zajmie duże połacie kraju. Po czwarte, kontrola Rosji nad niebem nie gwarantuje zwycięstwa - co Rosjanie powinni pamiętać z Afganistanu i pierwszej wojny czeczeńskiej. Po piąte, rosyjskie groźby nie tylko zjednoczyły Zachód w sposób, którego Moskwa się nie spodziewała, ale także skłoniły NATO do podjęcia działań na rzecz silniejszego wsparcia Ukrainy, co z pewnością pomoże Kijowowi i zaszkodzi siłom rosyjskim. Co więcej, zwycięstwo to może okazać się pyrrusowe, jeśli - co wydaje się prawdopodobne - Zachód nałoży następnie na Moskwę miażdżące sankcje w odwecie za jej eskalację agresji wobec Ukrainy.

(Nie)lojalna armia
Fakt, że wysocy rangą wojskowi – nawet jeśli nie są już w służbie czynnej - są sceptyczni wobec planów wykorzystania armii przez cywilnych przywódców, nie jest to zjawiskiem czysto rosyjskim. Dla ludzi w mundurach jest jasne, w przeciwieństwie do tych, którzy wydają im rozkazy, jakie straty poniosą. Jest też dla nich oczywiste, że łatwiej jest zaangażować się w operacje wojskowe niż z nich wyjść. Ponadto generałowie dobrze wiedzą, na kogo spadnie wina, jeśli coś pójdzie nie tak.

W swoim przesłaniu generał Iwaszow daje jasno do zrozumienia, że nie wierzy, aby jego kraj mógł odnieść prawdziwe zwycięstwo na Ukrainie. Nawet jeśli Rosja odniesie militarny triumf w pierwszej fazie, to z powodu wynikającej z tego izolacji międzynarodowej i surowych sankcji wejdzie na drogę prowadzącą do katastrofy. W rzeczy samej, emerytowany generał mówi, używając języka, którego wcześniej użył wobec byłych przywódców Kremla Michaiła Gorbaczowa i Borysa Jelcyna, że takie awanturnictwo doprowadzi do „ostatecznego zniszczenia rosyjskiej państwowości i unicestwienia rdzennej ludności kraju”.

Co najważniejsze, jest to krytyka, która wydaje się przemawiać do szerokiej grupy osób średniego szczebla w ramach aparatu wojskowego i bezpieczeństwa: kapitanów, majorów, nawet niektórych pułkowników. Kreml rozumie z pewnością, że poglądy pułkownika Chodarienoka i generała Iwaszowa podziela wielu oficerów w służbie. Tyle, że z oczywistych względów, nie mogą oni otwarcie tego wyrazić. Oczywiście, jeśli Putin zdecyduje się iść na wojnę, to nie będzie ta opinia przeszkodą. Musi jednak Kreml rozumieć, że w przypadku dużych strat czy niepowodzeń wojennych, może błyskawicznie stracić lojalność wojska. A to już byłby wielki krok do upadku reżimu.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl