"Rozkłady jazdy" w Teatrze Kochanowskiego w Opolu. Aktorzy dwoją się i troją (dosłownie), ale pozostaje niedosyt [RECENZJA]

Iwona Kłopocka-Marcjasz
„Rozkłady jazdy” okazują się historią związku, w którym znika chemia, oboje jednak próbują podnieść jego temperaturę.
„Rozkłady jazdy” okazują się historią związku, w którym znika chemia, oboje jednak próbują podnieść jego temperaturę. Fot. Natalia Popczyk
W sobotę w Teatrze Kochanowskiego odbyła się premiera „Rozkładów jazdy” w reżyserii Agaty Puszcz. Największym atutem przedstawienia jest brawurowa gra Cecylii Caban.

Najciekawsza w tej farsowo-refleksyjnej historii jest opowieść o teatrze od kulis. Ten motyw zawsze dobrze się sprzedaje, a tym bardziej w wydaniu najlepszego twórcy fars Michaela Frayna.

Jego „Chińczyków” wystawiają aktorzy - problem w tym, że z sześcioosobowej obsady zostało ich tylko dwoje. Do sukcesu takiego przedsięwzięcia potrzeba niesamowicie sprawnych wykonawców - którzy sceniczny czas umieją liczyć nawet nie w sekundach, ale ich ułamkach - oraz drzwi. Tu drzwi mamy więcej, niż aktorów i trzeba przyznać, że ten młynek - otwierania, zamykania, rzucania tekstu we właściwą przestrzeń - kręci się bardzo dynamicznie, a wypowiadane z szybkością karabinu maszynowego kwestie napędzają komediową maszynkę.

Cecylia Caban jest stworzona do tej roli i w kuliminacyjnym momencie dostaje zasłużone brawa przy otwartej kurtynie. Rafał Kronenberger dotrzymuje jej kroku. Ale choć aktorzy dwoją się i troją - dosłownie - bo każde gra trzy role, to jednak pozostaje niedosyt.

Gorzko-refleksyjna część przynależna Piotrowi Zelence, który fragment farsy Frayna wpisał do własnej sztuki rozczarowuje.
„Rozkłady jazdy” okazują się historią związku, w którym między nią a nim znika chemia, oboje jednak próbują podnieść jego temperaturę.

Agata Puszcz z jakiegoś powodu umieściła swych bohaterów w apokaliptycznej śnieżno-mroźnej rzeczywistości. Jeśli po to, by pokazać, jak trudno w tych warunkach rozniecić na nowo ogień miłości, to aż zęby bolą od tego banału.

Na plus: finał jednak zaskakuje, a kostiumowy dowcip autorstwa Małgorzaty Iwaniuk sprawia, że mimo wszystko nie wychodzimy ze skwaszoną miną.

Wybrane dla Ciebie

Rosjanie minują ciała nieżywych zwierząt. Po co to robią?

Rosjanie minują ciała nieżywych zwierząt. Po co to robią?

Szaleństwo w Siedlcach. Rugbyści Awenty Pogoń świętują pierwsze mistrzostwo Polski

Szaleństwo w Siedlcach. Rugbyści Awenty Pogoń świętują pierwsze mistrzostwo Polski

Wróć na i.pl Portal i.pl