Skaczące bomby. Broń brytyjska, która kruszyła hitlerowskie zapory [GALERIA]

Andrzej Dworak
Tama Mohne zniszczona przez skaczacą bombę
Tama Mohne zniszczona przez skaczacą bombę Wikipedia/Domena publiczna
Przeróżnych sposobów używano podczas drugiej wojny światowej, by zadać wrogowi straty. Jedną z cudownych broni były skaczące bomby użyte przez Brytyjczyków do niszczenia tam wodnych. ZOBACZ ZDJĘCIA.

Na stronie Królewskich Sił Lotniczych Wielkiej Brytanii pojawiła się informacja, że pierwszy dywizjon zakupionych od USA 138 samolotów F-35B Lightning będzie wkrótce stacjonował w bazie RAF w Marham i będzie nosił nazwę Squadron 617 na pamiątkę słynnego dywizjonu bombowego z czasu drugiej wojny światowej znanego pod mianem Dambusters. Ta jednostka przeprowadziła serię ataków na niemieckie zapory wodne za pomocą skaczących bomb.

Naloty miały sparaliżować przemysł Zagłębia Ruhry i osłabić potencjał wojenny III Rzeszy. Były pierwszym przypadkiem zastosowania chirurgicznych uderzeń mających w założeniu precyzyjnie niszczyć obiekt bez zbędnych strat w ludziach. Jednak należy wątpić, że Brytyjczykom przyświecał właśnie taki cel - odpowiadali z całą bezwzględnością na bombardowanie swojej ludności i liczyli na utopienie jak największej liczby Niemców. Dywizjon został utworzony 21 marca 1943 roku na lotnisku Scampton. Jednostka wyposażona była początkowo w 18 samolotów Avro Lancaster Mk. III (Special) przystosowanych do zrzutu skaczących bomb. To właśnie ta broń stała się podstawą operacji zniszczenia zapór wodnych umiejscowionych w głównym zagłębiu przemysłowym Niemiec.

Avro Lancaster Mk. III
Avro Lancaster Mk. III Wikipedia/Domena publiczna

Bomba jak kaczka

Plan zniszczenia fabryk produkujących broń dla Hitlera nie byłby do pomyślenia bez znakomitego naukowca i inżyniera Barnesa Wallisa. Wallis najpierw projektował sterowce, ale kiedy ta technologia została poniechana po spektakularnych katastrofach, został budowniczym samolotów. Opracował nową konstrukcję kadłuba - zapożyczoną od sterowców konstrukcję geodetyczną, która okazała się bardziej wytrzymała od stosowanych żebrowych i nadała niezwykłą żywotność bombowcom Vickersa Wellesley i Wellington.

Najsłynniejsze - wśród jego licznych projektów - okazało się stworzenie skaczącej bomby przeznaczonej do niszczenia celów o znacznych gabarytach, takich jak zapory wodne czy schrony okrętów podwodnych. Była to bomba o masie 4 ton w kształcie beczki, a jej wyjątkowość polegała na specyficznej metodzie zrzutu na cel. Samolot musiał lecieć z prędkością370 km/h na wysokości 20 m nad powierzchnią wody i zrzucić bombę tak, aby - uderzając o płaszczyznę wody - odbiła się od niej i podskakiwała (jak „kaczka” z kamienia) na długości 400 m, aż do osiągnięcia celu - korony zapory wodnej. Przed zrzutem bomby używano specjalnego silnika, który wprowadzał bombę w ruch obrotowy. Dzięki temu bomba łatwiej odbijała się od powierzchni, nie tonąc po zetknięciu z wodą. Po dotarciu do zapory bomba tonęła i na głębokości około 10 m dochodziło do eksplozji.

Skacząca na poligonie w Anglii
Skacząca na poligonie w Anglii Wikipedia/Domena publiczna

Już w 1937 powstała w Wielkiej Brytanii lista najważniejszych celów ataków lotniczych na wypadek wojny z Niemcami. Znajdowały się na niej również zapory wodne, ale nikt nie miał pojęcia, w jaki sposób zniszczyć masywny, a zarazem niewielki obiekt. Zapory były chronione przez obronę przeciwlotniczą, ale to nie była największa trudność - w wodzie w sąsiedztwie tam umieszczono sieci zagradzające drogę torpedom. Wallis wymyślił więc sposób na przeskakiwanie tych zabezpieczeń. Skacząca bomba mogła dotrzeć do tamy i wywalić w niej otwór, który zostałby następnie powiększony przez wdzierające się przez niego masy wody.

Większość brytyjskich ekspertów uważało Wallisa i jego zwolenników za wariatów. Przeciwnikiem tych planów był m.in. dowódca lotnictwa bombowego Arthur Harris, który miał powiedzieć w lutym 1943 do Wallisa: „Damy wam samolot i możecie się bawić, a my w tym czasie będziemy zajmować się wojną”. Jednak już wówczas grupa Dambusters otrzymała wsparcie marszałka lotnictwa Charlesa Portala i premiera Winstona Churchilla, których przekonała wizja zniszczenia tam, zalania obszarów pod nimi i odcięcia dostaw wody oraz prądu dla przemysłu. Operacja dostała zielone światło.

Zniszczona tama Mohne
Zniszczona tama Mohne Wikipedia/Domena publiczna

Operacja Chastise, czyli chłosta

Trwały przygotowania do nalotów, które miały nastąpić do końca maja 1943, kiedy poziom wód w zbiornikach przy tamach osiągnie najwyższy stan. W lancasterach dywizjonu 617 zamontowano podwieszenia dla skaczących bomb i elektryczny silnik, który wprawiał je przed zrzutem w rotację. Ćwiczenia trwały kilka tygodni na nadających się do tego jeziorach, na których wybudowano nawet modele tam w naturalnej skali. Wreszcie wszystko było gotowe.

16 maja o 21.29 z lotniska Scampton wystartowały bombowce ze skaczącymi bombami, żeby zaatakować zapory Möhne, Eder, Sorpe, Ennepe i Lister. Czekał je bardzo niebezpieczny lot na niskiej wysokości nad terytorium okupowanej przez Niemców Europy.

Straty atakujący odnotowali zaraz po osiągnięciu brzegów Holandii. Dwa samoloty zawróciły - jeden stracił radio po ostrzale artylerii i się wycofał, drugi uderzył o falę i stracił bombę. Dwa następne roztrzaskały się po trafieniach obrony przeciwlotniczej i od zderzenia z linią wysokiego napięcia. Jeszcze jedna maszyna zawadziła o druty wysokiego napięcia już na terytorium Niemiec i skończyła lot na polu w pobliżu Marbeck.

Brytyjskim lotnikom towarzyszył jednak nie tylko pech - dwa miesiące wcześniej znad zapory na jeziorze Möhnesee wycofano większość obrony przeciwlotniczej. To umożliwiło im stosunkowo łatwe przymierzanie się do zrzutu. Za szóstym podejściem eksplozja utworzyła w zaporze wyrwę długości 76 metrów i głęboką na 23 metry. I kiedy woda zatapiała kolejne miejscowości, lancastery były już w drodze do drugiego etapu misji - tego najtrudniejszego.

Zniszczona tama Mohne
Zniszczona tama Mohne Wikipedia/Domena publiczna

Zapora w dolinie Eder nie miała wprawdzie osłony przeciwlotniczej i była długa na 400 metrów, ale była położona w bardzo wąskim korycie i uchodziła za niemożliwą do zaatakowania z powietrza. Piloci byli zatem zmuszeni do lotu nurkowego i ryzykownych skrętów. Liczne próby nie odnosiły skutku. O godzinie 1.37 zanurkował ostatni bombowiec i ostatnia bomba została zwolniona z zaczepów. Załoga samolotu z napięciem śledziła jej podskoki, by po chwili tryumfalnie zanotować idealne trafienie. Tysiące ton wody ruszyły w dolinę, docierając aż do oddalonego o 50 km Kassel.

Dalszy ciąg zadania przebiegł katastrofalnie. Zapora ziemna na jeziorze Sorpesee został uszkodzona minimalnie, zapora Ennepe koło Hagen pozostała nienaruszona, a do Lister nie doleciał ani jeden bombowiec. Z 19 maszyn, które wystartowały ze Scampton, z misji powróciło tylko 11.

Skacząca bomba pod skrzydłem Avro Lancastera
Skacząca bomba pod skrzydłem Avro Lancastera Wikipedia/Domena publiczna

Skutki ataku na zaporę na jeziorze Möhnesee opisywał później mały Klaus Schulte z miejscowości Fröndenberg koło Dortmundu. W nocy 17 maja 1943 roku wyszedł przed dom rodziców i od razu dostrzegł nadciągającą od wschodu ścianę z mgły. Do jego uszu dobiegł narastający huk i po chwili Fröndenberg zalały masy wody. Ludzie krzyczeli z trwogi, zwierzęta wydawały z siebie przeraźliwe głosy… W tę bezchmurną noc w tej jednej wiosce zginęło 21 osób, ale wody - zanim tu dotarły - pochłonęły i zatopiły liczne miejscowości. Naloty spowodowały śmierć 1600 osób. Niektóre źródła podają, że większość ofiar stanowili robotnicy przymusowi zmuszani do pracy w zakładach zbrojeniowych, w większości Rosjanie.

„Trafił ich wodny piorun”
Angielska prasa donosiła euforycznie o sukcesie Dambusters i zniszczeniu dwóch głównych celów - zapór Möhne i Eder. Tytuł o wodnym piorunie pochodził z „Daily Mirror” z 18 maja, a „Daily Telegraph” pisał o „Stanie klęski w Zagłębiu Ruhry”. Jednak skutki ataku nie miały wpływu na przebieg wojny. Zdaniem wielu historyków można było wybrać na cel ataku inne zapory, lub ponowić naloty na ocalałe tamy, i wówczas niemiecki przemysł zostałby trafiony dotkliwiej. Za skonstruowanie skaczącej bomby Barnes Wallis otrzymał 10 000 funtów. Pieniądze przeznaczył na dofinansowanie swojego gimnazjum - Christ’s Hospital.

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

x
xxxxxxxx
Brytyjskim lotnikom towarzyszył jednak nie tylko pech - dwa miesiące wcześniej znad zapory na jeziorze Möhnesee wycofano większość obrony przeciwlotniczej. To umożliwiło im stosunkowo łatwe przymierzanie się do zrzutu. to nie pech dla anglików tylko szkopów
g
gościu
jakie "hitlerowskie zapory"? Czy to on je budował.
Wróć na i.pl Portal i.pl