"Sława zniesławia" - książka o życiu Krzysztofa Krawczyka
22 marca ukazała się książka "Sława zniesławia", w której Ewa Krawczyk i Andrzej Kosmala opowiadają o życiu Krzysztofa Krawczyka. Dwie osoby będące najbliżej muzyka i jego wielkiej kariery, czyli żona i menadżer, najlepiej znają szczegóły jego codzienności i historii scenicznej, ale i prywatnej.
W pozycji wiele uwagi poświęcono krytyce muzyka. Najbliżsi nieżyjącego gwiazdora chcą walczyć z krytykantami i podtrzymać jego sceniczną legendę.
"Możecie sobie mówić o Krzysztofie Krawczyku, co chcecie, bo on, stając się wielką legendą polskiej piosenki, stał się także waszą własnością, a to, że w życiu prywatnym nie wszystko mu się ułożyło, to tak już bywa. Któż z nas jest idealny?" - napisano.
Wiele uwagi poświęcono jego różnym relacjom, konfliktów z dawnymi zawodowymi partnerami czy zwykłymi fanami. Książka zawiera fragmenty wywiadów, artykułów czy zwykłych wpisów w sieci.
Część została poświęcona jego rodzinnemu życiu i problemom, jakie stają przed największymi w związku z potrzebą łączenia sławy z prywatnością. Nie zabrakło jednak również miejsca na różne smaczki. Poznajemy m.in. sekrety związane z dbaniem o wygląd piosenkarza.
Krzysztof Krawczyk stosował makijaż
Książka zdradza szczegóły dbania o publiczny wygląd przez Krawczyka. Tutaj swoją historię przedstawia żona muzyka. Jak przyznała, to Krzysztof zachęcił ją i nauczył posługiwać się makijażem. Piosenkarz malował się przed wystąpieniami publicznymi, a jego żona nie miała tego w zwyczaju.
Krzysiu nie miał cery gładkiej, ale z bruzdami, więc malowanie się było konieczne. Ja się wtedy nie malowałam. Kiedyś Krzyś zapytał mnie, dlaczego się nie maluję, odpowiedziałam, że nie umiem i zaczęła się nauka. To mój mąż zrobił mi pierwszy w życiu makijaż - czytamy.
Jak przyznaje życiowa partnerka piosenkarza, jego makijaż niejednokrotnie był przesadzony, na co zwracała uwagę jeszcze za jego życia.
Uważałam, że Krzyś maluje się za mocno, kreski robi za mocno niebieskie. I było wiele kłótni na ten temat, ale nie wygrałam tej bitwy. Po wypadku makijaże były coraz mocniejsze, bo widziałam, jak ludzie śmiali się z Krzysia, zwłaszcza ci, którzy siedzieli w pierwszych rzędach. Żadne argumenty nie pomogły - wspomina wdowa.
"Rozumiałam go, bo po wypadku dużo blizn trzeba było zakryć pudrem. Szczęka była przesunięta, policzki spłaszczone, więc było co robić przy twarzy. Prywatnie, jak mieliśmy ważne wyjścia, to też używał pudru, ale na moją prośbę zdecydowanie mniej” – dodaje.
Muzyk ingerował również w kolor włosów
Makijaż to nie jedyna ingerencja, jakiej podejmował się Krzysztof Krawczyk, by posiadać perfekcyjny dla siebie wygląd sceniczny. Ewa Krawczyk wspomina, że z upływem lat sama zaczęła pilnować jego wizerunku i farbowała jego włosy.
Na szczęście włosami zajęłam się ja – obcinałam, a potem farbowałam. Krzysiu szybko zaczął siwieć, ale nikt nie mógł tego wiedzieć. Ludzie muszą widzieć swojego artystę zawsze młodego i bez siwych włosów, tak mówił. +Ale się pan postarzał+ – mówili czasami - przytacza żona.
"Nikt nie widzi siebie, że się sam starzeje, ale artystom nie wolno. Dlatego zawsze dbaliśmy o kostiumy, makijaże i włosy" - podsumowuje.

źródło: "Sława zniesławia" / se.pl