Nieruchomość położona w granicach Wrocławia (os. Kowale) należy do pani Janiny i jej męża - Ryszarda. Nieruchomość nabyli w 1986 roku teściowie pana Ryszarda.
- Uzbierali na działkę rolną. Stał na niej budynek gospodarczy, w którym się urządzili. Na działce posiali zboże, posadzili warzywa, trzymali kilka kur – wspomina pan Ryszard. - Ciężko pracowali. Przez to zapewne zmarli dość młodo - mówił we wrześniu naszej dziennikarce pan Ryszard.
Squatersi na działce pojawili się z początkiem lata. Od tego momentu prawowici właściciele nie byli w stanie pozbyć się intruzów ze swojej ziemi. Ich życie - jak sami podkreślali - obróciło się w koszmar. Zmieniło się to dopiero na początku października.
Pani Janinie udało się wejść do budynku gospodarczego, który to okupowali squatersi. Rozpyliła na jego terenie kwas masłowy, który wydziela charakterystyczną, ciężką do zniesienia woń. Nie mogąc znieść smrodu squatersi zaczęli opuszczać budynek. Gdy na jego terenie nie było już nikogo - wjechał ciężki sprzęt, a rudera została zrównana z ziemią.
- W końcu jesteśmy spokojniejsi - mówi z odczuwalną ulgą w głosie. - Tak to już w życiu jest, że to kobieta musi wziąć sprawy w swoje ręce - dodaje z uśmiechem.
Jak opowiada pan Ryszard, dzicy lokatorzy z tygodnia na tydzień dawali się właścicielom coraz bardziej we znaki. - Oni po prostu uważali, że zarówno budynek, jak i ziemia należą do nich. Coś niepojętego - dodaje wrocławianin. - I choć dziś ich już nie ma na naszej działce, to wciąż czujemy niepokój. Ci ludzie wciąż są widywani na naszym osiedlu - tłumaczy.
Skłot Samowolka przestał istnieć. Co dalej z działką?
Po squatersach zostały złe wspomnienia i... śmieci. - Będziemy dążyć do tego, żeby usunąć te śmieci na koszt tych ludzi i tych, którzy ich wspierali - tłumaczy pan Ryszard.
Na działce o powierzchni około hektara nie ma już żadnego budynku. Nieruchomość zostanie wystawiona na sprzedaż.
Squat Samowolka we Wrocławiu przestał istnieć. Prawowici wła...
W sieci pojawił się również wpis członków "Samowolki":
