Niecodzienny wypadek w Trzciance
Ta historia wydaje się nieprawdopodobna i wywołuje dreszcze na skórze. Jej zakończenie mogło być naprawdę tragiczne, ale w całym tym nieszczęściu - wbrew pozorom - kryje się dużo szczęścia. To, być może, dzięki niemu pani Magdalena Zbroszczyk nadal żyje.
- Trzeba mieć niebywałego pecha, żeby w jasny dzień dostać po głowie piłą motorową, ale jednocześnie można mówić o wielkim szczęściu, bo piła ta mogła odciąć mi głowę albo uszkodzić mózg. Mogłoby mnie dziś już tu nie być
- mówi Magdalena Zbroszczyk, mieszkanka Białej w gminie Trzcianka.
Jak do tego doszło?
Do dramatycznych scen doszło w wakacje. Dokładnie w czwartek 6 lipca, pani Magdalena szła ulicą Broniewskiego (ścisłe centrum Trzcianki), gdy na jej głowę spadło coś bardzo ciężkiego. Jak się okazało była to piła motorowa.
- Szłam chodnikiem, gdy nagle poczułam mocne uderzenie w tył głowy. Za chwilę cała byłam we krwi i zaczęłam szukać ratunku w pobliskim Centrum Integracji Społecznej
- mówi kobieta.
Stamtąd szybko trafiła na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Trzciance. Była w ciężkim szoku.
- W szpitalu leżałam w kałuży krwi, zrobiono mi niezbędne badania i założono szwy. Trwało to kilka godzin
- opowiada Magdalena, która do dziś nie zakończyła jeszcze leczenia neurologicznego.
Doznała mocnych obrażeń. Miała aż trzy rany na głowie o długości 6-7 cm. Od czasu wypadku zmaga się z wieloma dolegliwościami m.in. bólami głowy i bezsennością. Ucierpiała także jej psychika. Kobieta zmaga się z lękiem, który utrudnia jej codzienne funkcjonowanie. Uczęszcza na psychoterapię.
- Zostałam ogolona do zera. Na szczęście włosy powoli odrastają.
Kto za to odpowie?
Według kobiety winę za wypadek ponosi pracownik Urzędu Miasta i Gminy Trzcianki, który tego dnia przycinał drzewa na ulicy.
- Ten pan robił przycinkę, ale nie wyznaczył bezpiecznej strefy: nie było żadnej informacji o pracach przy zieleni ani taśm zabezpieczających. Co prawda, słyszałam dźwięk piły motorowej, ale nigdy bym nie pomyślała, że może ona spać mi na głowę. Szłam chodnikiem, jak wiele razy, a obok chodnika na poboczu stały samochody
- mówi Magdalena Zabroszczyk.
Mieszkanka Białej twierdzi, że sprawa znajdzie swój finał w sądzie. Początkowo jednak chciała tego uniknąć. Będzie wnioskować o zwrot kosztów leczenia i zadośćuczynienie finansowe.
- Liczyłam na zwykłe przeprosiny. Nie doczekałam się. Nie może tak być, że prawie straciłam życie na ulicy i nikogo tak naprawdę to nie obchodzi
Sprawa jest w toku
O sprawie została powiadomiona policja.
- Trwają czynności wyjaśniające okoliczności tego zdarzenia
- mówi Karolina Górzna-Kustra, rzecznik prasowy KPP w Czarnkowie.
Jakie stanowisko zajmuje natomiast Urząd Miejski Trzcianki? Okazuje się, że nie ucieka od odpowiedzialności.
- Sprawa jest w sądzie. Jest to odpowiednia instytucja, żeby ocenić stan faktyczny przebiegu tego zdarzenia. My oczywiście od odpowiedzialności nie uciekamy i gdy sędzia wyda decyzję o wypłaceniu zadośćuczynienia, to tak się stanie. Będziemy rozmawiać z ubezpieczycielem
- mówi Krzysztof Wojciech Jaworski, burmistrz Miasta i Gminy Trzcianka.
Pracownik, który dokonał przycinki drzew - jak dodaje burmistrz - jest już na emeryturze, a w urzędzie dorabia. Pracuje tu od wielu lat.
- Wdrożyliśmy postępowanie, pracownik został pouczony
- dodaje Jaworski.
Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]
