Szymon Szynkowski vel Sęk: Instytucje europejskie i biurokracja europejska nie mają demokratycznego mandatu

Joanna Grabarczyk
Joanna Grabarczyk
Fot. 123rf
- Skłanianie się w kierunku podejmowania decyzji w Radzie Europejskiej większością kwalifikowaną uważamy za niebezpieczne. Po pierwsze burzy to solidarność wewnątrz Unii Europejskiej i wprowadza podziały. Po drugie – i najważniejsze - może prowadzić do dyktatury dużych państw, kiedy to silni dyktują słabszym warunki - tak minister ds. Unii Europejskiej, Szymon Szynkowski vel Sęk, skomentował niedawną propozycję kanclerza Niemiec Olafa Scholza, by podczas głosowań w Radzie Europejskiej zrezygnować z zasady jednomyślności. Opinię Scholza podziela szefowa Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen.

O propozycji odejścia od jednomyślności, która stanowiłaby rewolucję dla procesów decyzyjnych wewnątrz UE, o zatrzymaniu egzekucji samochodów spalinowych i zastrzeżeniach UE co do polskiego atomu oraz o tym, jakie jest stanowisko Polski w sprawie stworzenia armii europejskiej portal i.pl porozmawiał podczas trwającego szczytu Rady Europejskiej w Brukseli z ministrem ds. Unii Europejskiej, Szymonem Szynkowskim vel Sękiem.

Jak ocenia Pan słowa Ursuli von der Leyen i kanclerza Scholza w temacie konieczności wdrożenia reform procesu decyzyjnego w Radzie Europejskiej, który miałby między innymi polegać na ograniczeniu zasady jednomyślności?

Nasza wizja jest zupełnie inna. Uważamy, że Unia Europejska powinna być silna solidarnością państw i zasadą stanowienia narodów. Podstawą jest demokratyczny wybór rządów, które następnie występują w imieniu obywateli. Decyzje muszą podejmować ci, którzy mają do ich podejmowania mandat! Instytucje europejskie i biurokracja europejska takiego demokratycznego mandatu nie mają. W związku z tym zasada jednomyślności powinna być zachowana jako zasada podstawowa rządząca organizacją międzynarodową, jaką pozostaje Unia Europejska. Skłanianie się w kierunku podejmowania decyzji w Radzie Europejskiej większością kwalifikowaną uważamy za niebezpieczne. Po pierwsze burzy to solidarność wewnątrz Unii Europejskiej i wprowadza podziały. Po drugie – i najważniejsze - może prowadzić do dyktatury dużych państw, kiedy to silni dyktują słabszym warunki.

Wizja przedstawiona przez premiera Mateusza Morawieckiego w Heidelbergu jest wizją alternatywną wobec tego co forsują Niemcy i Francja. Chcemy, by Unia Europejska umacniała się siłą nowych państw członkowskich, takich jak Ukraina, Mołdawia czy kraje Bałkanów Zachodnich. Równocześnie wobec większej ilości członków Unia Europejska powinna być zdolna do tego, by ograniczyć swoje kompetencje – szczególnie jeśli chodzi o wkraczanie w obszary należące do kompetencji narodowych państw członkowskich. To państwo narodowe powinno być podstawowym punktem odniesienia w Unii Europejskiej i to im powinna służyć Komisja Europejska tudzież inne unijne instytucje. Nie na odwrót.

Kanclerz Olaf Scholz nalega, ażeby spotkać się w kuluarach podczas trwającego szczytu z premierem Mateuszem Morawieckim. Tematem spotkania ma być kwestia handlu autami spalinowymi w Europie po 2035 roku. Niemcy ustami swojego ministra transportu Volkera Wissiga sprzeciwiły się temu pomysłowi, co jest dosyć jasne – motoryzacja w Niemczech to silna branża, wypracowująca około 5 proc. niemieckiego PKB. Co możemy dla siebie ugrać, żonglując interesem niemieckiego przemysłu samochodowego?

Od początku byliśmy przeciwni wprowadzeniu rewolucyjnego zakazu sprzedaży aut spalinowych. Stanowisko niektórych krajów w tej sprawie – między innymi Niemiec – ewoluowało. Cieszymy się, że coraz więcej państw Unii Europejskiej rozumie, że tego rodzaju przepisy mogą być szkodliwe dla całej Wspólnoty i jej obywateli. Chcielibyśmy, żeby docelowe rozwiązania uwzględniały interesy wszystkich grup, dlatego jesteśmy otwarci na dialog. Ważne, żeby takie porozumienie wynikało z przekonania o konieczności podjęcia rozwiązań, które służą wszystkim, a nie tylko poszczególnym państwom.

Niemką jest Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej. Zarządzany przez nią organ może usiłować wpływać na polskie stanowisko groźbą zablokowania budowy pierwszej polskiej elektrowni atomowej. Podstawą do tego miałoby być to, że Polska wybrała do tego przedsięwzięcia amerykańską firmę Westinghouse jako partnera technologicznego, pomijając przy tym procedury przetargowe lub konkursowe. To może budzić uzasadnione przepisami wątpliwości Komisji Europejskiej. Jakie jest prawdopodobieństwo, że Komisja Europejska będzie próbowała tak zagrać?

Nie mamy informacji, żeby Komisja Europejska wyrażała zastrzeżenia wobec rozwiązań dotyczących pierwszej polskiej elektrowni atomowej. Mówiąc wprost - uważamy, że polityka energetyczna państw w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego – a temu służy przecież budowa elektrowni atomowych – jest domeną państw członkowskich. Mamy prawo do tego, żeby po pierwsze decydować o tym, iż chcemy uzyskiwać energię z atomu, a po drugie - z jakimi partnerami chcemy tego rodzaju ważne i strategiczne kontrakty realizować.

Premier Szwecji Ulf Kristersson podczas wspólnej konferencji z premierem Morawieckim w Sztokholmie w połowie lutego wyraził nadzieję, że Szwecja chciałaby partycypować w rozwoju polskiego atomu. Czy poza słowami zachęty są podejmowane jakieś konkretne kroki w tym kierunku?

Jesteśmy oczywiście otwarci na rozmowy z różnymi partnerami. Natomiast w tej chwili poza dwiema konkretnymi decyzjami - dotyczącymi współpracy właśnie ze Stanami Zjednoczonymi oraz z Koreą Południową – kolejne deklaracje nie zapadły, a rozmowy nie są jeszcze na tak zaawansowanym etapie, żeby przedstawiać ich szczegóły.

Podczas szczytu Rady Europejskiej pod koniec lutego ubiegłego roku premier Mateusz Morawiecki powiedział następującą rzecz: "Zaproponowałem utworzenie bardzo silnej armii europejskiej, zintegrowanej z NATO. UE powinna podwoić swoje wydatki na obronę - z obecnych ok. 300 mld euro do 500-600 mld euro. Nie jest to niemożliwe". Uzasadnił to następująco: "Środki te zostały wyłączone z ustalonego w Traktacie z Maastricht pułapu 3 proc. zadłużenia. Tylko w ten sposób UE może stać się >>graczem globalnym<<. Tylko w ten sposób wszyscy będziemy bezpieczni". To nadal obowiązujące oficjalne stanowisko Polski w sprawie utworzenia armii europejskiej?

Uważamy, że filarem naszej obronności jest Sojusz Północnoatlantycki. Jako kraj możemy czuć się bezpieczni dzięki podstawowemu zobowiązaniu sojuszniczemu, który wypływa z Paktu. Nadto wzmacniamy własne siły obronne. Oczywiście jesteśmy też gotowi na różne formy kooperacji wzmacniającej nasze bezpieczeństwo w Unii Europejskiej. Państwa powinny podejmować też solidarne działania, żeby wzmacniać ten aspekt swojego funkcjonowania. O tym także była mowa podczas posiedzenia Rady Unii Europejskiej.

Polecjaka Google News - Portal i.pl
od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl