FLESZ - Polscy kierowcy łamią przepisy. Także w Europie.
Ulica Siemiradzkiego to niewielka przecznica w dzielnicy Krzyż, łącząca ulice Krzyską z ul. Fałata. Według nawigacji GPS i oznakowania ustawionego przy drodze można do niej dojechać bezpośrednio z ulicy Krzyskiej. Sugeruje to również tabliczka z nazwą ul. Siemiradzkiego. Jednak około dwieście metrów czeka niemiła niespodzianka. Na środku drogi sterczy metalowa przeszkoda, która uniemożliwia dalszą jazdę. Kto o niej nie wie, musi na wstecznym wracać na ul. Krzyską. Zawrócić na wąskiej uliczce nie ma gdzie. - To jakiś absurd, żeby w XXI wieku stawiać taką zaporę na środku drogi - kręci głową Stanisław Dziedzic, mieszkaniec ul. Siemiradzkiego.
Tragedii można było uniknąć?
O tym jak fatalne mogą być skutki postawienia metalowej zapory, przekonał się Kazimierz Klimkiewicz z ul. Siemiradzkiego. W grudniu ubiegłego roku jego żona zachorowała. Przez kilka dni walczyła z objawami podobnymi do silnego zatrucia pokarmowego. 13 grudnia jej stan dramatycznie się pogorszył. Wieczorem 60-latka zaczęła się dusić. Mąż wezwał pogotowie ratunkowe. - Byłem cały czas w kontakcie z dyspozytorką. Instruowała mnie co robić, by pomóc żonie - opowiada.
Karetka z ratownikami wyruszyła na pomoc. Jej kierowca, tak jak inni prowadzeni nawigacją lub oznakowaniem, skręcił w ul. Siemiradzkiego prosto z ul. Krzyskiej. - Czekałem na nich, a oni utknęli przy tej zaporze. Stracili dobre dziesięć minut zanim wycofali i dojechali do nas przez ulicę Fałata - wzdycha Kazimierz Klimkiewicz.
Kobiety nie udało się uratować. Zmarła na rękach męża. - Trudno stwierdzić, czy gdyby karetka dojechała na czas byłaby szansa na skuteczną reanimacje, ale być może udałoby się ją uratować - mówi mężczyzna.
Jak podkreślają okoliczni mieszkańcy, to nie pierwszy przypadek, gdy służby miały problem z dojazdem przez zablokowaną ulicę. - U nas się kiedyś gaz ulatniał, co groziło wybuchem i pogotowie gazowe też utknęło przed tą metalową zaporą. Tego nie powinno tu być. Stwarza tylko zagrożenie - irytuje się Elżbieta Armata.
Mieszkańcy podzieleni
Zapora została zainstalowana w 2008 roku przez ówczesny Tarnowski Zarząd Dróg Miejskich na wniosek części mieszkańców. Jej zwolennicy twierdzą, że przeszkoda skutecznie hamuje zapędy kierowców, którzy jadąc wąską ulicą mocniej naciskali na pedał gazu i stwarzali zagrożenie dla pieszych.
- Problemem nie jest ta zapora, a to, że ktoś umieścił tabliczkę z nazwą ulicy Siemiradzkiego tuż przy ul. Krzyskiej. A ul. Siemiradzkiego zaczyna się dopiero za metalowym pachołkiem i wjazd do niej jest wyłącznie od ul. Fałata - twierdzi jeden z mieszkańców, który chce pozostać anonimowy.
Inni woleliby zdemontowania zapory i ustawienia znaku zakazu wjazdu na skrzyżowaniu z ul. Krzyską. - Wtedy kierowcy nie będą wjeżdżać od tej strony, a służby ratunkowe w razie potrzeby będą miały taką możliwość - zaznacza Klimkiewicz.
Zarząd Dróg i Komunikacji rozważa ustawienie dodatkowego oznakowania informującego, do których posesji można dojechać od ul. Krzyskiej. - Będziemy analizować sprawę i poszukamy skutecznego rozwiązania w tym miejscu - zapewnia Artur Michałek, dyrektor ZDiK w Tarnowie. O likwidacji blokady nie ma na razie mowy. Jak informują urzędnicy, stoi ona w miejscu, gdzie kończy się droga publiczna biegnąca od strony ul. Fałata.
