U Pana Boga w Królowym Moście, czyli Jacek Bromski wraca na Podlasie

Olga Goździewska-Marszałek
Olga Goździewska-Marszałek
"U Pana Boga w Królowym Moście". Jacek Bromski nakręci nową część kultowej komedii
"U Pana Boga w Królowym Moście". Jacek Bromski nakręci nową część kultowej komedii Bogusław F. Skok/archiwum
Już we wrześniu na podlaskich wsiach i w miasteczkach ponownie pojawią się filmowcy pod wodzą Jacka Bromskiego, reżysera takich filmowych hitów jak „U Pana Boga za piecem” czy „U Pana Boga w ogródku”. – Ludzie prosili mnie o kontynuację – wyjaśnia Jacek Bromski.

Z dużym entuzjazmem widzowie przyjęli informację o nowym filmie z kolekcji „U Pana Boga…”. Dlaczego teraz, w zasadzie dopiero teraz, wraca pan na Podlasie?

Jestem bardzo przywiązany zarówno do tego miejsca, jak też do aktorów, z którymi stworzyliśmy filmy. Tęskniłem. I nie tylko ja. Okazuje się, że ogromna masa Polaków ogląda „U Pana Boga…” regularnie. Telewizja Polska bardzo często pokazuje te produkcje i nie sposób o nich zapomnieć. Ludzie proszą mnie o kontynuację od wielu lat. Dostawałem listy, telefony, zaczepiano mnie na przyjęciach, a nawet na ulicy. A ja czekałem. Potrzebowałem dobrego pomysłu na kontynuację. Nie zawsze jest tak, że od razu przychodzi mi taki do głowy. Po pierwszym filmie było dziesięć lat przerwy. Później jeszcze dwa lata. Od ostatniej produkcji minęło tych lat jedenaście.

Co jest tak magicznego w tej opowieści, że tyle osób za nią tęskni i czeka na kolejne wątki?

Udało nam się trafić w tęsknotę za światem, który jest uporządkowany, w którym panuje prawo boskie, naturalne. W tęsknotę za miejscem, gdzie nikt się nie śpieszy, gdzie prawda jest prawdą, a nieprawda nieprawdą. To kontrastuje z obrazem miasta, gdzie człowiek goni za sukcesem, staje w kolejnych konkurencjach, dąży do wygranej. Na filmowym Podlasiu życie toczy się powoli. W naturze człowieka leży potrzeba spokoju i harmonii zarówno ze sobą, jak też światem zewnętrznym. Tęsknimy za takim stanem. Niegdyś zainspirowały mnie pamiętniki Marii Dąbrowskiej, która była na prowincji. Siedziała tam chwilę, grała w brydża z proboszczem, lekarzem i aptekarzem. Napisała wtedy, że prowincja jest duchowo samowystarczalna, sama wypełnia wszystkie swoje aspiracje i nas nie potrzebuje. To mi bardzo dało do myślenia. Zacząłem robić pierwszy film.

I…?

Kręciliśmy go z duszą na ramieniu. To było coś zupełnie nowego. Popularne seriale takie jak „Plebania” czy „Ranczo” pojawiły się dużo później. Trochę niespodziewanie trafiliśmy w zapotrzebowania dużej części widowni. W kinie produkcja odniosła sukces. Pamiętam, że pierwszy pokaz w telewizji przyciągnął przed ekrany 6,5 miliona widzów. To był rekord.

Jaki jest pomysł na kontynuację? Proszę zdradzić chociaż ogólny zarys fabuły!

Przede wszystkim czuję radość, że znów spotkam się z aktorami z Białostockiego Teatru Lalek. W nowej części „U Pana Boga...” nie zabraknie ulubionych postaci. Zaprosiłem również do współpracy nad filmem i serialem całą masę bardzo zdolnej młodzieży. Rozpisane jest aż 140 ról aktorskich. Fabuła opiera się na tym, że w podziemiach kościoła młoda studentka archeologii znajduje schowany, zamurowany w ścianie uniwersał króla Jana Kazimierza, który nadaje niepodległość księstwu wokół Królowego Mostu. Jest tam książę Butrymowicz, który za zasługi w wojnie ze Szwedami otrzymuje prawo do utworzenia suwerennego księstwa. Bohaterowie filmu postanawiają wykorzystać to odkrycie i założyć państwo – Republikę Królowego Mostu. Wszystkie perypetie są z tym związane. Trzeba załatwiać sprawę przez Sejm, prezydenta, ministerstwo.

Nie żyje aktor, który grał burmistrza.

Kilka lat temu w Puławach przekroczyłem prędkość i zatrzymała mnie policja drogowa. Zaśmiałem się do funkcjonariuszy: ja robię o was filmy, a wy chcecie mnie ukarać? Zapytali czy czasem nie „Drogówkę”? . Pokazałem im płytę „U Pana Boga…”. Zapytali oczywiście kiedy będzie następna część. Odparłem, że nie będzie, bo zmarł Mietek Fiodorow, który grał burmistrza. Na co oni stwierdzili, że przecież teraz burmistrzem jest Kamiński. Kamiński będzie burmistrzem. Miecia będziemy jednak pokazywali na zdjęciu. Chcemy go upamiętnić, chcemy by był obecny.

Będzie wątek miłosny?

Oczywiście! Każdy film kończy się jakimś ślubem. Tym razem miłość połączy młodą studentkę archeologii i młodego radcę prawnego, pracującego w radzie miejskiej. Początkowo będą się ze sobą kłócić, walczyć, spierać. Prawdziwe uczucia długo będą w tle.

Odda pan pierwszy plan nowym bohaterom czy „sceną” wciąż będą rządzić znane nam postacie?

Mamy dziesięć godzin serialu i film. To wystarczy, aby wyeksponować dobrze znane postacie, jak i nowych bohaterów. Zobaczymy aktorów ze starej obsady, ale jest też sporo miejsca dla młodego pokolenia.

Proboszcz nadal będzie miał ostatnie zdanie?

Jak mogłoby być inaczej!

Kiedy pan przyjeżdżał na Podlasie lata temu, wieś wyglądała inaczej. Nadal jest tu dla pana sielsko-anielsko?

Obraz filmowego Królowego Mostu powstawał w kilku miejscach. Kręciliśmy w Sokółce, Tykocinie, Supraślu, Białymstoku. Wracamy do tych miejsc, ale nie wszystko co znaliśmy, zachowało się. Na przykład nie ma już płotów, które dzieliły indywidualne pastwiska. Ktoś wykupił całą ziemię, więc po co mu płot? Jeździmy więc i szukamy podobnego miejsca. Pamiętam, że w prawdziwym Królowym Moście po prawej stronie szosy były cztery domy. Dziś jest tam ze trzydzieści nowych zabudowań. Willa stoi przy willi. Nie wiem czy to mój film tak spopularyzował to miejsce? Polska się zmienia i wieś się zmienia. To nieuniknione i musimy za tymi zmianami podążać. Nie ma się jednak o co martwić, myślę, że znowu uda mi się pokazać widzom urok Podlasia, jego dynamiczny rozwój, ale też sielankową niezmienność.

Nie zawsze było łatwo zdobyć dofinansowanie na realizację pana pomysłów. Jak jest tym razem?

Na poprzedni film otrzymaliśmy dofinansowanie od urzędu marszałkowskiego. Liczę na to, że dostaniemy trochę wsparcia na Podlasiu. Może regionalne firmy zechcą się zareklamować i pokazać na ekranie. Wiesz, ile razy moje filmy były pokazywane w przeciągu ostatnich dwudziestu lat?

Stawiam, że tysiące razy.

Ponad dwa tysiące. Wychodzi cztery razy w tygodniu na różnych antenach. Te filmy są doskonałym miejscem do reklamowania. Kiedyś promowaliśmy kindziuk, wódkę, ksiądz robił nalewki. Zależy mi, żeby film wyglądał porządnie. A żeby tak było, potrzebne są konkretne pieniądze. Szukamy dodatkowych źródeł finansowania, przedsiębiorców do współpracy.

Komentuje pan czasami życie polityczne. Zarówno w wywiadach, jak też w swoich produkcjach. Możemy się spodziewać wątków politycznych?

Przede wszystkim chcę zachować sielankowość. Nie będzie tu wprost wypowiedzianych komentarzy politycznych, może drobne aluzje. Trudno żebyśmy robili film w zupełnym oderwaniu od rzeczywistości. Komedię polityczną już zrobiłem, kiedy usiłowaliśmy przepchnąć przez Sejm ustawę o kinematografii i nie udawało się. Posłowie AWS to bojkotowali, opóźniali. Byłem tak tym sfrustrowany, że nakręciłem paszkwil polityczny – „Karierę Nikosia Dyzmy”. Żeby odreagować.

Jak powstawał scenariusz do nowej produkcji? Przyszła wena czy rodził się przez lata w pana głowie?

Proces pisania scenariusza trwał rok. Przyszła pandemia, zamknęliśmy się w domach i niewiele było do roboty. Wykorzystałem ten czas.

Nie obawia się pan powrotu z kolejną częścią? Różnie to bywa z kontynuacjami wielkich polskich produkcji. Przykładem jest wyczekiwany „Kogel Mogel”. Nowa część była bardzo krytykowana.
Jest pewna różnica w jakości. Nie robię filmu tylko dlatego, że jest zapotrzebowanie. Robię film, bo mam na to pomysł i wiem, że to będzie dobre. Nie uległem presji. Zdaję sobie sprawę, że widzowie chcą powrotu do Królowego Mostu, ale nie robię niczego na siłę. Nie będę wyciskać do herbaty cytryny, która już wcześniej została wyciśnięta. Czekam na nowe inspiracje.

Co roku w Polsce mamy kinowe premiery kolejnych komedii. Nie wracamy drugi raz do miażdżącej większości tych produkcji. Jaka musi być komedia, żeby stała się kultowa?

Moje komedie są obecne w telewizji, ludzie faktycznie chcą je oglądać. Jeśli trafią na kolejną powtórkę, to zostają i nie przełączają kanału. Jest wiele osób, które znają te filmy na pamięć i sypią cytatami. To wielkie szczęście. Komedia po prostu musi być dobra, mieć klimat, mieć wyraźnych i sympatycznych bohaterów, z którymi widz chce przebywać, by została w człowieku. Myślę, że sporo jest takich filmów, które ogląda się wiele razy i nie wieje nudą. To kwestia poczucia humoru, klimatu, jakości. Dziś większość komedii powstaje tylko dlatego, że jest na to zapotrzebowanie. Nic dziwnego, że są to filmy jednorazowe.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: U Pana Boga w Królowym Moście, czyli Jacek Bromski wraca na Podlasie - Plus Kurier Poranny

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl