Tajemnicze ukraińskie komando dopadło kolejnego zdrajcę, który nie miał litości dla rodaków. Kara mogła być tylko jedna: śmierć.
Kolaborował z siłami okupanta
Kolaborant, który wraz z rosyjskimi żołnierzami założył izbę tortur w Chersoniu, gdzie katowano i zabijano cywilów, zginął w zamachu bombowym.
44-letni Serhij Moskalenko był szefem regionalnego aresztu śledczego podczas okupacji Chersonia i nadzorował tortury schwytanych Ukraińców. Zginął po wybuchu bomby w jego samochodzie.
Ukraiński resort obrony potwierdził, że Moskalenko został „wyeliminowany” w wyniku wybuchu bomby. Jego żona i córka zostały ranne.
Do zamachu doszło w wiosce Juwiłejne. Rosyjski Komitet Śledczy wszczął postępowanie w tej sprawie i poszukuje „niezidentyfikowanej osoby”, która podłożyła ładunek wybuchowy w samochodzie.
Według doniesień podejrzana jest ukraińska grupa sabotażowa działająca na zaanektowanym przez Rosjan terytorium. We wrześniu 2022 roku prokuratura w Chersoniu oskarżyła Moskalenkę o kolaborację i utworzenie sali tortur w areszcie śledczym.
Strzelali nad nam głowami
- Zatrzymani byli bici i torturowani elektrowstrząsami. Każdej nocy rosyjscy wojskowi i miejscowi kolaboranci zabierali więźniów do piwnicy, kładli ich twarzą do ściany i strzelali z pistoletu - mówił ukraińskim dziennikarzom przetrzymywany tam mieszkaniec Nowej Kachowki.
- Próbowali strzelać nad głowami lub blisko uszu. Po tych strzałach miałem silne szumy uszne, prawie nic nie słyszałem. Kilku naszych zabili. Siergiej Moskalenko był odpowiedzialny za te tortury - dodał.

dś