Spadł wówczas z kilkudziesięciu metrów z paralotnią zwiniętą jak papierek po cukierku. Myślał, że to koniec jego życia z adrenaliną. Od lekarzy, już w szpitalu, dowiedział się, że ma kompresyjne złamanie dwóch kręgów. "Wyrok?! Nie, nie dla mnie" - myślał wtedy. Już po kilku tygodniach w gorsecie pojechał na mistrzostwa Polski w paralotniarstwie jako sędzia techniczny. Nie wytrzymał i zgłosił się wtedy do wyścigu poza konkurencjami mistrzostw - lotu na doskonałość. Zajął trzecie miejsce. Speedgliding był dla niego naturalną konsekwencją miłości do gór i paralotniarstwa. Jurek jest instruktorem narciarstwa i snowboardu, a także prekursorem paralotniarstwa w Polsce. Prowadzi szkołę latania.
Speedgliding to w pewnym sensie przedłużanie zjazdu na nartach. Z tą tylko różnicą, że w ekstremalny sposób. Uprawiając speedgliding, można zjeżdżać, wzbijać się w powietrze, lądować w dowolnym miejscu gór. Szczególnie fascynująca jest możliwość dotknięcia nartami miejsc, gdzie nikt wcześniej na nich nie stanął. Bo niby jak stanąć tuż nad urwiskiem, do którego nie ma żadnej drogi?! Chyba że z powietrza. - Zakładasz narty i uprząż z plecakiem. Jesteś wysoko, wyżej niż inni - opowiada Jurek. - Z plecaka wyjmujesz spadochron.
Różni się on konstrukcyjnie od paralotni, którą można szybować. Ze spadochronem unosisz się tylko na krótkie chwile i zawsze lecisz w dół stoku. Zaletą speedglidingu jest to, że już po godzinie nauki można latać. To najbardziej ekscytuje ludzi, których szkoli Jurek: - Reakcje są zawsze entuzjastyczne. Uniesienie się choćby metr nad ziemią na kilka, kilkanaście sekund wywołuje u uczących się stan niezwykłego podniecenia czy wręcz euforii.
Czują się, jakby byli w stanie nieważkości. W Jurka odczuciu latanie na nartach to wciąż przeżycie prawie metafizyczne. Niesamowite jest to, że za każdym razem może wzbić się w powietrze, a z plecaka zamiast kanapek wyciągnąć skrzydło i być panem swojego małego świata.
Dla ludzi stojących w kolejce do wyciągu Jurek to prawie zjawisko nadprzyrodzone. Oni stoją, a on rozwija tę swoją płachtę i jedzie na nartach czasem nawet pod górę! Wszystko zaczęło się od narciarstwa, którym zarazili go rodzice. Tata był instruktorem narciarstwa, a mama zapaloną narciarką. Paralotniarstwo to już jego pomysł. Jako 19-latek Jerzy Kraus wyjechał do pracy do Japonii.
Zabrał ze sobą sprzęt do latania i to właśnie tam zdobył uprawnienia paralotniowe. Poza tym, że mógł już legalnie latać, z japońskiej przygody przywiózł przydomek Japończyk. Tak nazywają go dzisiaj wszyscy ludzie ze środowiska. - W speedglidingu jestem sam ze swoim kawałkiem góry. Paralotniarze widzą często z nieba np. krąg czerwonych jarzębin i wiedzą, że to ich kawałek świata.
Z tej perspektywy nie widział ich nikt więcej. Dla mnie speedgliding to takie inne dotknięcie śniegu. Do zjazdu zawsze przygotowuje się z niezwykłą dbałością o bezpieczeństwo. Dokładnie składa spadochron, sprawdza wiązania i pozostały sprzęt. Jest pedantem. Wypadek sprzed 15 lat przypomina mu, że latanie to wielka odpowiedzialność. Tego uczy na kursach wszystkich podopiecznych.
Bardzo ważne jest właściwe przygotowanie się do uprawiania tego sportu. Jakkolwiek sama nauka panowania nad spadochronem jest stosunkowo łatwa, to pozostaje pytanie o umiejętność jazdy na nartach. Trzeba jasno powiedzieć, że speedgliding nie jest zabawą dla początkujących narciarzy!
Tutaj naprawdę trzeba wykazać się zaawansowanymi umiejętnościami narciarskimi. Tam, gdzie zabierze cię spadochron, warunki do zjazdu mogą być bardzo trudne. Przecież to często nietknięty przez narciarzy kawałek śniegu. Kiedy "Japończyk" zaczynał przygodę ze speedglidingiem, miał lęk przestrzeni. Mają go prawie wszyscy zaczynający treningi. Z czasem lęk zastępuje fascynacja. - To sport dla ludzi rozważnych - podkreśla Jurek.
- Tutaj nie możesz pozwolić sobie na negatywne emocje czy ewolucje, nad którymi nie zapanujesz. W powietrzu jesteś sam. Jedna nieprzemyślana decyzja może skończyć się w szpitalu lub w miejscu, o którym wolę nie wspominać. Widowiskowość tego sportu jest niezwykła: - Jedziesz na nartach, rozpędzasz się, widzisz z daleka urwisko i wzbijasz się jak ptak. Lecisz.
Czujesz powiew zimnego powietrza, możesz pomachać do ludzi, którzy stoją na dole w kolejce po ciepłą herbatę i ociekającego keczupem hot doga. Dla nich jesteś bohaterem stoku. To ciebie zapamiętają. To o tobie będą opowiadać przy wieczornej kolacji. Ten element widowiskowości jest wykorzystywany w kampaniach reklamowych, w których Jurek uczestniczy i które organizuje. Zabiera wtedy w powietrze jakiś plakat lub reklamę na czaszy spadochronu. To jego kawałek chleba.
Przede wszystkim jednak pasja. - Kto raz złapie tego bakcyla, już nigdy się od niego nie uwolni. Będzie ewoluował, szukał innych form latania, ale zawsze nad nim będzie spadochron lub skrzydło. Dziś nie ma jeszcze zawodów rangi mistrzostw Polski w speedglidingu. Ale ta forma rekreacji na śniegu rozwija się bardzo dynamicznie. Podniesienie jej do poziomu wyczynu sportowego jest tylko kwestią czasu.