W obronie ziemi ojców. Konflikt białych z Indianami był starciem dwóch cywilizacji

Pawel Stachnik
Pawel Stachnik
Irokescy wojownicy z brytyjskim jeńcem
Irokescy wojownicy z brytyjskim jeńcem archiwum
31 lipca 1763. W bitwie nad rzeczką Parent Indianie pokonują Brytyjczyków. Trwa powstanie Pontiaka - jedno z wielu indiańskich wystąpień przeciw białym. Jednak walka od początku skazana była na klęskę.

W maju 1763 r. niezadowoleni z nasilającego się brytyjskiego osadnictwa na ich ziemiach Indianie zamieszkujący region Wielkich Jezior wzniecili powstanie. Na jego czele stanął wódz Ottawów - Pontiak. Wojownicy zbuntowanych plemion - Ottawów, Potawatomich, Huronów i Czipewejów - zdobyli wiele mniejszych angielskich fortów i wybili ich załogi.

9 maja Pontiak próbował zdobyć znienacka większy fort Detroit, ale jego załoga nie dała się zaskoczyć i atak został odparty. Indianie spalili więc zabudowania stojące dookoła fortu, zabili schwytanych tam kolonistów i rozpoczęli oblężenie.

29 lipca do Detroit dotarła odsiecz w sile 260 żołnierzy dowodzonych przez kpt. Johna Dalyella. Pewny siebie Dalyell chciał się wykazać i poprosił dowódcę fortu o zgodę na nocny wypad do obozu Pontiaka. Dowodzący obroną Detroit mjr Gladwin odradzał, ale wobec natarczywości kapitana uległ.

31 lipca w nocy kpt. Dalyell wyprowadził chyłkiem z fortu 247 ludzi. Gdy jego oddział zbliżał się do mostku nad rzeczką Parent, został nagle zaatakowany przez zaczajonych Indian. Doszło do sześciogodzinnej bitwy, w której poległo 150 żołnierzy, a wśród nich także Dalyell. Nielicznym udało się uciec i wrócić do fortu. Zwycięstwo nad rzeczką Parent było jednym z największych sukcesów Indiach podczas powstania Pontiaka.

Czerwoni podludzie

Insurekcja wodza Ottawów była jednym z wielu powstań wznieconych w XVIII i XIX w. przez północnoamerykańskich Indian. Od samego bowiem początku współżycie rdzennych mieszkańców tego kontynentu z napływającymi z Europy białymi osadnikami układało się źle. Początkowe zaciekawienie Indian połączone z życzliwością wobec przybyszów nie zapowiadało późniejszych dramatycznych wydarzeń.

Pierwsi koloniści przetrwali na amerykańskiej ziemi często dzięki pomocy udzielonej im przez tubylców. Znana jest opowieść o purytanach ze statku „Mayflower”, którzy przeżyli swoją pierwszą zimę w Ameryce dzięki wsparciu Indian Wampanoagów. Śladem tego jest dziś ogólnoamerykańskie Święto Dziękczynienia.

Rychło jednak okazało się, że biali nie przybyli do Ameryki, by szanować Indian i żyć z nimi w harmonii. Przybyli w przekonaniu, że nowa ziemia powinna należeć do nich, a czerwonoskórzy to podludzie, którzy niekoniecznie zasługują na prawo do życia.

Osadnicy osiedlający się wzdłuż wschodniego wybrzeża - Francuzi na północy, Brytyjczycy w centrum i Hiszpanie na południu - zajmowali coraz więcej terenów i wypierali z nich Indian. Ziemie, które od zawsze były niczyje, teraz stawały się nagle czyjąś własnością i już nie można było na nich polować.

Wypierani ze swoich siedzib i terenów łowieckich zdesperowani Indianie zaczynali więc atakować kolonistów i niszczyć ich osady. Do indiańskich powstań i wojen z białymi dochodziło już w I poł. XVII w. Jarosław Wojtczak, znawca dziejów północnoamerykańskich Indian, opisuje w swojej książce „Indianie i blade twarze. Starcie cywilizacji” kolejne takie wystąpienia.

Już w 1609 r. Indianie Powatani (z tego plenienia pochodziła słynna Pocahontas) zaatakowali osadników w Wirginii. Po walkach zawarto pokój, ale 13 lat później doszło do drugiej wojny. Za każdym razem Powatani usiłowali siłą usunąć kolonistów ze swojej ziemi, niszcząc ich osady, uprawy i zabijając ich samych.

Z kolei w latach 40. XVII w. Irokezi mieszkający nad Rzeką Świętego Wawrzyńca rozpoczęli wojnę z francuskimi osadnikami i misjonarzami mając ten sam cel - usunąć ich ze swojej ziemi. W 1675 r. na terenach Nowej Anglii w północno-wschodniej części dzisiejszych Stanów Zjednoczonych wybuchło krwawe powstanie Wampanoagów kierowane przez wodza Metacoma. Krwawe było też trwające trzy lata (1763-1766), wspomniane już powstanie Pontiaka.

Czirokeski Szlak Łez

Sytuację Indian pogorszyła wojna o niepodległość amerykańskich kolonii. Początkowo czerwonoskórzy przyjęli neutralność i nie poparli żadnej ze stron. Potem jednak obie strony starały się przeciągnąć Indian na swoją stronę i wykorzystać ich w wojnie. Większość plemion stanęła po stronie Francuzów i jak się okazało był to wybór fatalny.

Jak pisze Jarosław Wojtczak, Amerykanie nigdy im tego nie zapomnieli, a po zakończeniu wojny swój gniew i żądzę zemsty skierowali przeciw „zdradzieckim” Indianom. Prześladowani czerwonoskórzy znów chwycili za broń. W 1790 r. doszło do wojny czterech sprzymierzonych plemion dowodzonych przez Małego Żółwia z Amerykanami. Powstanie zostało krwawo stłumione.

Z klęską nie pogodził się wódz Szaunisów Tecumseh, który większość swojego życia poświęcił misji jednoczenia Indian do walki z falą amerykańskiego osadnictwa. Tecumseh przemierzył kraj od Missisipi do Nowego Jorku i od Wielkich Jezior do Florydy, namawiając pobratymców do zakończenia waśni i przeciwstawienia się białym. Amerykanie rozbili jednak tworzoną przez niego konfederację plemion, a on sam zgiął w jednej z bitew. „Tecumseh przeszedł do historii jako najwybitniejszy wódz indiański w Ameryce Północnej” - pisze Jarosław Wojtczak.

Zwycięstwa nad Indianami połączone były z wydzieraniem im kolejnych terenów, na których powstawały nowe stany zasiedlane przez nowych osadników. Mieszkający tam dotąd tubylcy musieli przenosić się dalej na zachód. Ci, którzy się opierali, byli wyrzucani siłą.

Nie pomagało przyjęcie stylu życia białych. Czirokezi znad Tennessee prowadzili osiadły tryb życia. Uprawiali ziemię, hodowali bydło, prowadzili farmy, zakładali sklepy i warsztaty, budowali kościoły, młyny i drogi. Mieli własny alfabet, kodeks prawny, konstytucję i gazetę.

Ich dobrobyt kłuł w oczy miejscowych polityków i farmerów, którzy zapragnęli przejąć dorobek Indian. Na Czirokezach wymuszono więc traktat, w którym zrzekli się wszystkich ziem, w zamian za tereny przydzielone im na zachód od Missisispi. 16 tys. Czirokezów przesiedlono więc prawie 2 tys. km na zachód.

Wędrówka zamieniła się w „Szlak Łez”, bo po drodze eskortowani przez wojsko Indianie marli z głodu, zimna i chorób, byli też napadani, ograbiani i zabijani przez białych. Zginęło w ten sposób blisko cztery tysiące ludzi, jedna czwarta narodu. W podobny sposób przesiedlono na zachód Czoktawów i Czikasawów z Missisipi oraz Krików z Georgii i Alabamy.

Przeznaczenie

W 1829 r. nowy prezydent USA Andrew Jackson stwierdził, że biali i Indianie nigdy nie będą mogli żyć razem w pokoju i dlatego muszą zostać od siebie odizolowani. Należy wydzielić im duży obszar na zachodzie, za rzeką Missisipi, gdzie mogliby żyć w spokoju. Rok później Kongres uchwali Ustawę o przesiedleniu Indian, przydzielone im ziemie zaczęto zaś nazywać Terytorium Indiańskim.

Ustawa głosiła, że żaden biały człowiek nie może na stałe przebywać na Terytorium Indiańskim, nie można się też tam osiedlać. Prócz Czirokezów, Czoktawów i Czikasawów przesiedlono tam wschodnich Indian, m.in. Szaunisów, Ottawów, Huronów i Delawarów.

Pomysł Terytorium Indiańskiego w teorii był dobry. W Praktyce okazał się jednak fikcją. Mimo zakazu za Missisipi szybko zaczęli przenikać biali: myśliwi, handlarze, a potem osadnicy zakładający farmy i zajmujący ziemie pod uprawę. Było ich coraz więcej, a władze nie reagowały na protesty Indian. W 1838 r. stałą granicę indiańską przesunięto z rzeki Missisipi 160 km na zachód. Ale to pomogło tylko na pewien czas, bowiem koloniści nieustannie parli na zachód.

W połowie XIX w. w USA zrodziło się pojęcie „objawionego przeznaczenia”. Była to ideologia, która dawała prawo do podboju kontynentu i wprowadzania swoich wzorców cywilizacyjnych. Towarzyszyła ona Amerykanom przez cały okres podboju Dzikiego Zachodu.

- Jak Amerykanie łączyli swoje umiłowanie dla demokracji i wolności z traktowaniem Indian jak podludzi? No cóż, robili tak nie tylko oni. Podobnie zachowywali się Europejczycy podbijający rozmaite tereny w Afryce i Ameryce Południowej. Wspólne było dla nich przekonanie o swojej wyższości nad podbijanymi ludami - wyjaśnia Jarosław Wojtczak.

Tak więc, by zdobyć ziemie zamieszkane przez Indian sięgano po najrozmaitsze sposoby. Tubylców przekupywano podarunkami, namawiano na sprzedaż ziemi za symboliczną zapłatę, a gdy ci z czasem zorientowali się w oszustwach, sięgnięto po bardziej drastyczne sposoby.

Indian częstowano alkoholem, od którego szybko się uzależniali i degenerowali. Z premedytacją zarażano ich chorobami - ospą, gruźlicą, chorobami wenerycznymi - od których wymierały całe plemiona. Wreszcie zaś po prostu zabijano samych Indian, uważając że nie mają prawa do życia na ziemi przeznaczonej dla białych.

Koniec w rezerwacie

Takie traktowanie wywoływało opór Indian, którzy bronili swojego terytorium. Wojownicze plemiona z Wielkich Równin - Siuksowie, Czejenowie, Arapahowie i Komancze - sięgnęły po broń i wydały wojnę białym. W odpowiedzi władze wysyłały regularne oddziały wojskowe, które pacyfikowały Indian, dokonując często masakr indiańskich wiosek. Głośna stała się masakra w wiosce Czejenów i Arapahów nad strumieniem Sand Creek w 1864 r.

Wojna Indian i białych od samego początku była zresztą bardzo okrutna. Obie strony zabijały bez litości. Indianie często torturowali jeńców lub pozbawiali ich życia w wyrafinowany sposób. Z kolei biali osadnicy strzelali bez uprzedzenia dla każdego napotkanego Indianina, władze niekiedy płaciły za zabicie tubylca (pojawiło się znane hasło „Dobry Indianin to martwy Indianin”).

Czy wiadomo, ilu właściwie Indian zginęło z rąk białych ludzi? - Trzeba pamiętać, że około 90 proc. wszystkich Indian, którzy ponieśli śmierć w wyniku pojawienia się Europejczyków, nie zginęła w walkach, lecz od chorób przyniesionych przez białych, a także od głodu i rozmaitych innych niedogodności z tym związanych. Jeżeli zaś chodzi o straty wojenne, to można oszacować je na jakieś 40-50 tys. ludzi. Tymczasem w straty w wojnie secesyjnej wyniosły co najmniej 600 tys. poległych - mówi Jarosław Wojtczak.

Zbrojny opór kolejnych plemion był pacyfikowany, a one same zamykane w rezerwatach. Po pokonaniu Siuksów zabrano się za mieszkańców Północnego Zachodu zajmujących tereny nad Pacyfikiem: plemiona Yakima, Palouse, Spokane i Walla Walla. Potem doszło do wojen z Modokami, Nez Percé i Apaczami. Ci ostatni walczyli pod kierownictwem niezmordowanego wodza Geronimo. Wszyscy zostali jednak pokonani i zamknięci w rezerwatach, w których cierpieli głód, biedę i popadali w alkoholizm. Po prawie 300 latach zmagań, pod koniec XIX w. całe Stany od Atlantyku po Pacyfik znalazły się pod władzą białych.

Walka bez szans

Czy Indianie mieli kiedykolwiek szansę na wygranie tych zmagań? - Oczywiście, że nie. Ktoś kiedyś powiedział, że naród, który nie wynalazł dwóch największych rzeczy w dziejach ludzkości - żelaza i koła - nie mógł przerwać w konfrontacji z cywilizacją, która tych wynalazków dokonała. Po drugie zaś, Indianie przegrali tę walkę już na przełomie XVIII i XIX w., kiedy większość z nich po prostu wyginęła w wyniku chorób przyniesionych przez białych - tłumaczy Jarosław Wojtczak.

Stosunek amerykańskich władz do Indian zmienił się dopiero w XX w. Jak mówi autor, większość Indian uzyskała obywatelstwo amerykańskie w 1924 r. - Trzeba też powiedzieć, że niektóre plemiona, które wcześniej uległy i się ucywilizowały, otrzymały to obywatelstwo jeszcze XIX w. - mówi badacz.

Czy Stany Zjednoczone w jakiś sposób zrekompensowały Indianom eksterminację? - Większość z nich mieszka dziś poza rezerwatami. Niektórym plemionom udało się odzyskać cześć należących do nich niegdyś ziem. Formą rekompensaty jest też udzielanie przez rząd pozwoleń na prowadzenie przez niektóre plemiona kasyn gry.

Plemię Seminolów z Florydy dzięki kasynom stało się tak bogate, że wypłaca pieniądze wszystkim sowim członkom, a także zakupiło światową sieć słynnych restauracji Hard Rock Cafe - mówi Jarosław Wojtczak. - Przede wszystkim jednak są traktowani jak wszyscy inni obywatele - dodaje autor.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: W obronie ziemi ojców. Konflikt białych z Indianami był starciem dwóch cywilizacji - Plus Dziennik Polski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl