W tygodniu mama, pisarka, kobieta pracująca, w weekendy żołnierz

Dorota Witt
Jednym z najważniejszych utworów Julii Rozworowskiej-Wolańskiej jest, napisana wspólne z synem Krzysztofem Majdą, książka „Mój tata mieszka w innym świecie". To refleksyjna i ciepła opowieść chłopca, z której dowiadujemy się, jak widzi świat po śmierci taty. Przemyślenia 10-letniego Krzysia są ilustrowane grafikami autorstwa jego kolegi, Tymka
Jednym z najważniejszych utworów Julii Rozworowskiej-Wolańskiej jest, napisana wspólne z synem Krzysztofem Majdą, książka „Mój tata mieszka w innym świecie". To refleksyjna i ciepła opowieść chłopca, z której dowiadujemy się, jak widzi świat po śmierci taty. Przemyślenia 10-letniego Krzysia są ilustrowane grafikami autorstwa jego kolegi, Tymka Archiwum J. Rozworowskiej-Wolańskiej
O służbie w mundurze i o sztuce pisania mówi szer. Julia Rozworowska-Wolańska, bydgoszczanka, żołnierz 8 Kujawsko-Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej.

Jest pani mamą, żoną, kobietą o ugruntowanej pozycji zawodowej, a w wolnych chwilach autorką bajek dla dzieci. Po co był pani jeszcze ten niedawno włożony wojskowy mundur?

W cywilu wykonuję kilka zawodów. Jestem, m.in, trenerką biznesu i agentką ubezpieczeniową. Prowadzę szkolenia, na których uczę zawodu. Trafiają na nie, m.in., mundurowi, którzy właśnie przeszli na emeryturę czy wojskowi, którym skończył się kontrakt i chcą spróbować swoich sił w zupełnie innej pracy. Najpierw zafascynowali mnie ludzie, którzy nosili mundur, potem dopiero pomyślałam, że sama mogę go założyć. To był 2009 rok. Dzięki spotkaniom z tymi osobami poznałam zupełnie inny sposób myślenia niż znamy choćby z korporacyjnej rzeczywistości. Myślą prosto i działają bez niekonstruktywnej dyskusji: nie zastanawiają się w nieskończoność, czy coś im się opłaca zrobić czy nie, czy powinno się wykonać polecenie tak jak radzi trener, czy może jednak po swojemu. A to świetny punkt wyjścia do udanej współpracy. Zapragnęłam wejść w ich świat.

Akurat do Wojsk Obrony Terytorialnej?

Nie od razu wstąpiłam do WOT. W 2012 roku brałam udział w rekrutacji do Wyższej Szkoły Wojsk Lądowych im. Tadeusza Kościuszki we Wrocławiu. Może nie byłam wymarzoną kandydatką: byłam już po studiach, miałam 5-letniego syna, a sport nie był moją najmocniejszą stroną. Za to umiałam angielski – myślałam: dam radę, wystarczy tylko, że dostanę się na roczny kurs. Ale się nie dostałam. Choć ekspresowo nauczyłam się pływać, poległam na… angielskim. Potem okazało się, że o siedem miejsc walczyło ponad stu kandydatów. Życie szybko pokazało mi jednak, że to nie był dobry moment na rozpoczęcie kursu, na wyjazd. Musiałam być przy synu. Z czasem napisaliśmy książkę zakotwiczoną właśnie w wydarzeniach z 2012 roku: „Mój tata mieszka w innym świecie”, w której opowiadamy, jak Krzyś radzi sobie po śmierci taty. Potem robiłam jeszcze kilka podejść do wymarzonej uczelni, bez powodzenia. Aż postanowiłam odłożyć te marzenia na właściwy moment.

Styl życia

Dalszy ciąg artykułu pod wideo ↓
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

I w końcu złożyła pani wojskową przysięgę…

30 września 2018 roku. Zostałam żołnierzem 8 Kujawsko-Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej im. Generał Elżbiety Zawackiej pseudonim „Zo”. Wcześniej ukończyłam kurs podstawowy, wcale nie był łatwy.

Jednym z najważniejszych utworów Julii Rozworowskiej-Wolańskiej jest, napisana wspólne z synem Krzysztofem Majdą, książka „Mój tata mieszka w innym świecie".
Jednym z najważniejszych utworów Julii Rozworowskiej-Wolańskiej jest, napisana wspólne z synem Krzysztofem Majdą, książka „Mój tata mieszka w innym świecie". To refleksyjna i ciepła opowieść chłopca, z której dowiadujemy się, jak widzi świat po śmierci taty. Przemyślenia 10-letniego Krzysia są ilustrowane grafikami autorstwa jego kolegi, Tymka Archiwum J. Rozworowskiej-Wolańskiej

Syn był z panią?

I Krzysiu, i mój mąż, i nawet przyjaciele, którzy prowadzą rodzinny dom dziecka – przyszli z dziećmi. Słuchali słów przysięgi, a ja musiałam się nastarać, by nie uronić ani jednej łzy. Dla mnie ten moment był bardzo ważny. To jak przysięga małżeńska. A może nawet coś więcej. Przysięga się Polsce. Nie da się opisać tych emocji, trzeba to poczuć.

A jak Krzyś zareagował, gdy usłyszał, że jego mama, na co dzień ubrana w elegancką spódnicę, szpilki, postanowiła, że założy mundur?

Miał 11 lat. I wtedy, i teraz sporo w nim przekory. Postanowił udowodnić mi, że jest bardziej żołnierski niż mama, był przecież na obozie wojskowym. Z zazdrością zerkał na oliwkowy beret, a gdy nadarzyła się okazja, skonfiskował mi go i dumnie w nim paradował. W końcu skapitulował, już nie usiłuje mi udowodnić, że jako dorastający facet o broni czy wojsku wie wszystko. Nadal się przekomarzamy, z tym że teraz to ja mogę powiedzieć: spójrz, biegam szybciej niż ty.

WOT to pani miejsce?

Zdecydowanie tak! Otaczają mnie ludzie, którzy trafili do służby z powodu wielkiej pasji. Nie dla poklasku, nie dla pieniędzy, nie po to, by komuś coś udowodnić, a dla siebie, w przekonaniu, że będą mogli służyć innym ludziom. W lipcu zeszłego roku rozpoczęłam wymarzony kurs oficerski Terytorialnej Służby Wojskowej prowadzony w Akademii Wojsk Lądowych i Centrum Szkolenia Wojsk Obrony Terytorialnej w Toruniu. Jeśli uda mi się go skończyć, uzyskam stopień podporucznika. To moje kolejne marzenie, ale potrzeba jeszcze czasu. Na kursie są ludzie z całej Polski. Prawnicy wykładający na uczelniach, lekarze, profesorowie, pielęgniarka, która z zapałem uczyła się migać, gdy zorientowała się, że na porodówce nie ma kto wesprzeć niesłyszących matek, wielu sportowców z ogromnymi sukcesami, a nawet kolega który naukowo zajmuje się wojskiem i publikuje książki. Piękne jest to, że się różnimy, ale tak naprawdę uzupełniamy się i tworzymy spójną całość.

W WOT ważne są talenty. Chodzi o to, by wykorzystać zainteresowania i umiejętności żołnierzy do niesienia pomocy. Dlatego nie raz już byłam zaangażowana w pracę, która polegała na redagowaniu tekstów (z okazji Dnia Dziecka czytałam online fragmenty mojej bajki „Wścibiaszek Jęczypiórko” w ramach wydarzenia zorganizowanego przez Biuro Programu Zostań Żołnierzem Rzeczpospolitej), ale i nawiązywaniu relacji z ludźmi

Ile kobiet jest wśród żołnierzy WOT?

Sporo, bo około 20 proc. W pozostałych siłach zbrojnych kobiet jest o wiele mniej, statystyki mówią, że blisko 7 proc. Mam wrażenie, że do WOT trafiają kobiety, które o mundurze marzyły całe życie, ale na podjęcie służby zawodowej nie pozwalało im życie rodzinne, poczucie obowiązku wobec dzieci. Kiedyś słyszałam od znajomych kpiące komentarze: „jesteś weekendowym żołnierzem”. Ja na to tak nie patrzę. Owszem, szkolimy się w weekendy. Jesteśmy wzywani na akcję, gdy jesteśmy potrzebni, ale służymy z pełnym zaangażowaniem, dla nas to nie kolejny zawodowy obowiązek, który trzeba odhaczyć. To nasza pasja, mamy energię do działania, wzajemnie się napędzamy. Założyliśmy mundury głównie po to, by pomagać. I to się dzieje.

Dziś nie ma już kpiących komentarzy?

Już nie. Teraz słychać: mundur budzi szacunek. Czuję to wyraźnie zwłaszcza po ostatniej akcji „Odporna wiosna”, w ramach której żołnierze WOT brali udział w walce z koronawirusem: rozwozili maseczki i środki odkażające tam, gdzie były potrzebne, pobierali wymazy, kiedy służby medyczne potrzebowały takiego wsparcia. Od początku operacji w działania zaangażowanych było 16,5 tys. żołnierzy WOT w całym kraju.

A pani co robiła?

Walczyłam słowem. Współredagowałam książeczkę „Moje serce chroni mamę o tatę”. Rymowaną treść wyjaśniającą dzieciom potrzebę solidarności w obliczu walki z epidemią, ilustrują obrazki maluchów, które – można tak powiedzieć – na jakiś czas straciły rodziców, bo ci stanęli na pierwszej linii frontu: to dzieci lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych, policjantów, żołnierzy. W WOT ważne są talenty. Chodzi o to, by wykorzystać zainteresowania i umiejętności żołnierzy do niesienia pomocy. Dlatego nie raz już byłam zaangażowana w pracę, która polegała na redagowaniu tekstów (z okazji Dnia Dziecka czytałam online fragmenty mojej bajki „Wścibiaszek Jęczypiórko” w ramach wydarzenia zorganizowanego przez Biuro Programu Zostań Żołnierzem Rzeczpospolitej), ale i nawiązywaniu relacji z ludźmi. Współpracuję z sekcją komunikacji społecznej, bywam odpowiedzialna za prowadzenie akcji pomocowych. Jedną z pierwszych była zbiórka pieniędzy na leczenie Mateusza chorującego na białaczkę. Niestety jego walka się nie powiodła, ale kiedy zaangażowaliśmy się w pomoc, powstało wiele dobra. Wspólnie z trzema żołnierkami zorganizowałyśmy w szpitalu Uniwersyteckim im. Jurasza w Bydgoszczy akcję pod nazwą „Piękny dzień mamy”. Szpitalna świetlica zamieniła się na jeden dzień w salon fryzjerski, kosmetyczny, salon masażu. Pamiętam wzruszenie mamy Mateusza, kiedy usłyszała od syna: „No, teraz jesteś piękna”. Te kobiety potrzebowały chwili, w której mogły pomyśleć o sobie. Na co dzień nie ma o tym mowy - miesiącami, czasem latami, trwają przy łóżkach chorych dzieci. I w tym roku nie zapomnimy o mamach, ale z akcją musimy poczekać do września. Świetne żołnierki poznałam też przy akcji „Morowe dziewczyny”, która pokazywała kobiety służące w szeregach WOT. Poznałam wówczas, m.in., kobietę około 50., której dwaj synowie kończą właśnie Wojskową Akademię Techniczną, a ona wychowuje jeszcze dwójkę dzieci w wieku przedszkolnym oraz uśmiechniętą matkę siedmiorga dzieci, panią weterynarz, dziewczynę która skacze ze spadochronem i tegoroczną maturzystkę trenującą rugby. Każda z nas była inna. Łączy nas jedno: służba Polsce.

Znajduje pani jeszcze czas na pisanie?
Tak i sprawia mi to dużo radości. Dzięki pisaniu można przeżyć jedno życie na wiele sposobów. Ciągle się uczę i podpatruję, jak piszą inni, to dla mnie bardzo ważne. Wychodzę z założenia, że w życiu można robić coś dobrze, ale można i lepiej.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość

boze ale ty masz br[orbaźliwe] ryj ty zolnierko od siedmiu bolesci....

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Papież zaapelował do pojednania tam, gdzie toczą się wojny. Pozdrowił też uczniów

Papież zaapelował do pojednania tam, gdzie toczą się wojny. Pozdrowił też uczniów

W.Kosiniak-Kamysz: Zawsze młodzi ludzie głosują przeciwko obecnej władzy

ROZMOWA
W.Kosiniak-Kamysz: Zawsze młodzi ludzie głosują przeciwko obecnej władzy

Wróć na i.pl Portal i.pl