Nie ma w nich nerwowości i pośpiechu górali lub szosówek ani kompleksów składaków czy ukrain - holenderski rower jest ponad to, bo cechuje go wielka klasa. Od pewnego czasu rowery z Holandii podbijają serca polskich amatorów jazdy na dwóch kółkach.
Nie wiadomo, kto pierwszy wpadł u nas na pomysł sprowadzania używanych holendrów, ale był to strzał w dziesiątkę. Pojawiły się najpierw na giełdach i choć prezentowały staromodny styl, zdobywały zwolen- ników ceną (często nieprzekraczającą 200 zł) i fenomenalnym poziomem technicznym. Z czasem stały się modne i dziś w wielu kręgach przedkłada się ich ponadczasową formę nad doczesnym blichtrem nowoczesności.
Jeździ się na holendrach wygodnie i dostojnie, ale jednocześnie bardzo szybko. Umożliwiają to duże koła i znakomicie działające przełożenia ukrytych w tylnej piaście przerzutek. Stosun- kowo duży ciężar pojazdu, czyli 20-30 kg, nie stanowi przeszkody w bardzo sprawnej jeździe, bo cały mechanizm jest tak zharmonizowany, że wszystko działa bardzo lekko.
Na holendrze niestraszne nam krawężniki czy inne przeszkody: jest to niezwykle wytrzymały i komfortowy rower do jazdy po mieście. Inne miejskie jednoślady też są niezłe, ale używany holender - tani i najlepszy. A w Holandii nie jest niczym niezwykłym podjechanie nim w wieczorowym stroju do opery.