Mieszkańcy białoruskiego Witebska nie wystraszyli się milicjantów, którzy pałami zawzięcie okładali mężczyznę, który leżał na ziemi.
Mundurowi chcieli go zabrać do radiowozu, wtedy z pomoc ruszył mu tłum. Najpierw ludzie przepędzili milicjantów, potem pomogli wstać pobitemu, który dzięki obywatelskiej interwencji uniknął aresztowania.
Wszystko działo się po Marszu Jedności w tym 370-tysięcznym mieście, jak relacjonował z Witebska niezależny portal TUT.by. Kiedy ludzie zaczęli rozchodzić się do domów, milicjanci ruszyli, by wyłapywać pojedynczych uczestników marszu.
Nie bacząc na niebezpieczeństwo ludzie pospieszyli z pomocą nieznajomemu, który trafił w ręce milicjantów
Wygrali. Z jednej strony pokojowe manifestacje reżim stara się coraz częściej rozpędzać przy użyciu siły. Z drugiej zaś ludzie stają się coraz bardziej odważni i reagują, jak ci w Witebsku.
Milicjanci czy znienawidzony OMON atakują tylko małe grupki lub pojedyncze osoby. W kilkutysięczny tłum, czy manifestacje w Mińsku, gromadzące po 200 tysięcy ludzi nie mają odwagi ruszyć.
