Zaczęło się od wizytek

Andrzej Dworak
Moja rodzina miała tradycje PPS-owskie, a de Virionowie byli endekami. Żonę Marię de Virion poznałem w kościele... O dwóch znanych warszawskich rodzinach, które połączyła niedzielna msza o 11 u wizytek opowiada reżyser i dziennikarz Łukasz Zieliński. Rozmawia z nim Andrzej Dworak

Kiedy poznał Pan żonę i de Virionów?
Żonę spotkałem w kościele. Naturalnie, wiedziałem, że jest ze znanej rodziny prawników, ponieważ znałem ojca żony towarzysko. Właściwie chyba wszyscy w Warszawie wiedzieli, kim jest Tadeusz de Virion, wybitny adwokat, który został prawnikiem w wieku 22 lat, tuż po wojnie, i istniał od zawsze w mojej świadomości. Ja go poznałem, będąc dwudziestokilkuletnim młodzieńcem, i byłem bardzo zdziwiony, że jest dużo młodszy od mojego ojca.

W jakich to było okolicznościach?

Po prostu nasze rodziny chodziły na tę samą mszę o 11 w niedzielę u wizytek, a moi rodzice znali de Virionów dużo wcześniej. Mieszkaliśmy wówczas na Karowej, więc dla mnie to był taki kościół podwórkowy, oni przychodzili zaś ze Starego Miasta dla księdza Zieji, księdza Twardowskiego, oczywiście potem księdza Stasiaka. Msza o 11 miała bardzo miłą cechę, bo trwała pół godziny, nie było kazania, a ewangelię czytano po francusku, co ściągało snobów z całego miasta. To była msza dla dyplomacji i warszawskiej inteligencji, przychodziło trochę arystokracji, Grocholscy, którzy mieszkali na uniwersytecie. A ja od dziecka też się gdzieś koło tego wychowywałem.

Kim był Tadeusz de Virion w Pana świadomości?
Wiedziałem, że bronił oskarżonych w procesach, które de facto były procesami politycznymi. Moja rodzina też była mocno upolityczniona ze względu na moją babcię, która była senatorem Rzeczpospolitej - rozstrzelano ją w Palmirach - o bardzo silnych tradycjach PPS-owskich - takich jak Pan widzi tu na ścianie. To zdjęcie marszałka Piłsudskiego z przewrotu majowego. Ten najprzystojniejszy z wojskowych, który idzie tuż za Piłsudskim, to major Tadeusz Jaroszewicz, mój dziadek, adiutant marszałka. Później był attaché wojskowym w Finlandii i Szwecji, a jeszcze później ciężko zachorował i zmarł młodo w 1934 r. Moja rodzina ze strony matki miała zatem tradycje PPS-owskie, a de Virionowie byli raczej bliżej endecjii.

I te dwie rodziny - jedna o tradycja piłsudczykowskich, a druga endeckich - połączyły się w Pana małżeństwie z Marią.
Moja mama Maria Ewa z domu Jaroszewicz poznała teścia jeszcze jako chłopaka w czasie wojny, więc była to naprawdę długa znajomość. Ja zawsze wiedziałem, że taki ktoś jak Tadeusz de Virion istnieje, a jego córka zawsze mi się bardzo podobała. Przychodziła do SPATIF-u jako studentka. Któregoś razu siedziałem w SPATIF-ie z przyjaciółmi i powiedziałem do nich:- Widzicie tę dziewczynę? Dobra rodzina, blondynka, wysoka, piękna… to powinna być moja żona. Dwa lata później żeniłem się z Marią, którą pierwszy raz zobaczyłem w kościele. A po mszy zawsze się szło do Europejskiego na kawę, taka była tradycja, i tak to się jakoś zaczęło.

Maria studiowała już wówczas prawo?
Tak, kończyła studia. Dziadek był adwokatem, ojciec, i ona też nim została. Mama żony Lucyna również była adwokatką. Maria jest trzecim pokoleniem de Virionów prawników, i chwilowo może ostatnim, bo nasze dzieci pracują w tej chwili w mediach. Tak się przecież nierzadko dzieje - choćby w mojej rodzinie. Mój dziadek ze strony ojca i ojciec - obaj Tadeuszowie Zielińscy - to architekci, a ja jestem reżyserem i dziennikarzem. Mój pradziadek Marian Zieliński miał firmę budowlaną i był bardzo zamożnym człowiekiem - między innymi zbudował wiadukt Markiewicza na ślimaku, którym ulica Karowa schodzi do Wisły. Dziadek był profesorem architektury na Politechnice, a także jednym z twórców Kolonii Profesorskiej. Ojciec był profesorem na ASP i po wojnie jednym z najbardziej znanych architektów w Warszawie, ale w czasie socrealizmu złamał ołówek i nie projektował. Twardy był chłopak.

Wróćmy teraz do de Virionów. Kiedy pojawili się w Polsce?
Pierwszy był Karol Józef de Virion, syn nadwornego medyka cesarza Franciszka I. Karol Józef też studiował medycynę w Nancy i Wiedniu, a kiedy Antoni Tyzenhauz, podskarbi litewski i starosta grodzieński, utworzył szkołę medyczną, młody de Virion przybył w 1775 r. do Grodna, gdzie uczył w szkole Tyzenhauza. Pochodził ze starej szlachty francuskiej, co zostało potwierdzone ostatecznie w 1790 r. - z pewnymi kłopotami ze względu na rewolucję we Francji - otrzymał herb Leliwa i został kawalerem maltańskim. Ożenił się z Katarzyną Dziekońską herbu Korab. Brał udział w wojnie francusko-rosyjskiej, zaciągnął się do wojska polskiego i został naczelnym lekarzem szpitali Wielkiej Armii. Zmarł w swoim majątku Bychowszczyzna w 1817 r.

A kiedy ród de Virionów osiadł w Warszawie?
Pod koniec XIX w., kiedy Adam Wojciech, inżynier budujący koleje w Rosji, przeniósł się tu. Zachował warszawskie mieszkanie także po przenosinach do odziedziczonego po stryju majątku w Liszkach na Grodzieńszczyźnie. Jego syn Jerzy to ojciec Tadeusza, mojego teścia. Jerzy, zwany Orciem, najpierw próbował gospodarować w Liszkach, a potem został adwokatem w Warszawie. W 1939 r. za odwagę został awansowany do stopnia rotmistrza kawalerii. Później uczestniczył w pracy konspiracyjnej, a kiedy Niemcy zaczęli go poszukiwać wyrobił sobie fałszywe dokumenty na nazwisko Jerzy Hlebowicz. Został aresztowany w drodze do Francji i z drugim transportem trafił do Oświęcimia. Tutaj z rotmistrzem Pileckim organizował ruch oporu na terenie obozu i w 1941 r. zmarł wyczerpany pracą i głodem.

W Warszawie została jego żona Zofia i synowie Jan i Tadeusz.
Tak, obaj byli członkami harcerskiego ruchu oporu, a następnie jako podchorążowie AK w jednym oddziale walczyli w Powstaniu Warszawskim. Po powstaniu Tadeusz wylądował w Zakopanem, a potem w Krakowie, gdzie na uniwersytecie w błyskawicznym tempie zaliczał kolejne lata prawa. Studia skończył już na Uniwersytecie Warszawskim. Został adwokatem, specjalistą od spraw karnych. Miał to szczęście, że bardzo szybko stał się osobą niezależną. Nigdy nie był pieszczochem władzy, ale też nigdy nie był specjalnie represjonowany. Ja bym określił go mianem natchnionego adwokata.

To znaczy?
Był adwokatem z pasją - nie prawnikiem, właśnie adwokatem, który wszelkimi sposobami przewidzianymi przez prawo broni swoich klientów w sprawach karnych.

To wymagało odwagi.
Naturalnie. Zarówno w PRL-u, jak i po 1989 r. Tadeusz zasłynął jako obrońca opozycji. W 1965 r. bronił Modzelewskiego i Kuronia, którzy zostali oskarżeni za sporządzenie i rozpowszechnianie szkodliwego obrazu PRL w słynnym liście otwartym do członków PZPR. Jeszcze wcześniej występował w procesach rehabilitacyjnych po wyrokach okresu stalinowskiego. Bronił także w bardzo nieprzyjemnych procesach, czyli o współpracę z Niemcami, w sprawach, które były trudne moralnie, nie tylko prawnie. Po procesie taterników i licznych obronach w procesach po Marcu 1968 - bronił m.in. Michnika, będąc później jego pełnomocnikiem - bronił innych oskarżonych za Solidarność, razem z mecenasem Edwardem Wendem był pełnomocnikiem księdza Jerzego Popiełuszki. Przez wiele lat był obrońcą Leszka Moczulskiego… Ale bronił także Pershinga, bo bronił wszystkich.

I po tych trzech pokoleniach de Virionów adwokatów nie ma ich następców?
Nie ma. Córka Zosia jest producentem w TVN 24. Tam przypadkowo spotkała Kamila de Virion, kuzyna, którego wcześniej nie znała i który jest wydawcą w tej samej stacji. Syn Staś pracuje przy produkcjach telewizyjnych i filmowych, a zamierza zostać operatorem. Na razie więc adwokaci kończą się na żonie. W mojej rodzinie też nie ma już architektów. Może szkoda, bo dziadek, chociaż żył tylko 45 lat, zdążył zbudować taki pałacyk na Górnośląskiej, że hej. W tej chwili jest tam ambasada grecka. Pałacyk zabrali Niemcy, w 1991 r. udało się nam go odzyskać.

Zielińscy i De Virionowie to liczna rodzina?
Nie bardzo liczna, ale mocno skoligacona - także ze szlachtą i arystokracją. A Zielińscy to stara szlachta z Mazowsza, której korzenie sięgają XIV w. Co ciekawe - w świecie nie ma już członków francuskiej rodziny de Virion. Wszyscy, nawet ci rozsypani po świecie, pochodzą z Polski.

Łukasz Zieliński
absolwent Instytutu Dziennikarstwa UW, reżyser (współreżyserował m.in. "Człowieka z żelaza"), producent, pisarz

Wróć na i.pl Portal i.pl