Grecja. Jednak wielu kojarzy się ona z nadmorskimi kurortami, bielo-nymi wapnem domkami, rajskimi wyspami. I słusznie. Niektórzy, tęskniąc za grec-kim klimatem, przyozdabiają swój kwadratowy dom gankiem wspartym na żłobkowanych kolumnach. Fe! Żeby być jak Grek, trzeba jeść i bawić się jak on. A nie Greka udawać.
Typowe greckie kolory nie sprawdzają się w naszych domach. Połączenie białego z niebieskim świetnie wygląda jedynie nad Morzem Egejskim, a u nas sztucznie. Dlatego, chcąc naśladować grecki styl, zainwestujmy lepiej w balkon lub taras. Kilka glinianych donic i stolik z mozaiką na blacie pomogą nam uruchomić wyobraźnię. Do tego rośliny: krzaczki mirtu, drzewka cytrusowe, oleandry, pelargonie i bugenwille. Są w każdym markecie ogrodniczym. I już można siąść i "filozofować".
Ale Hellada to nie tylko rozrywki intelektualne. To prze-de wszystkim jedzenie. By w pełni zasmakować greckiego stylu życia, musimy jeść jak Grecy. I nie tylko gyros. A więc po pierwsze - musaka. Przeważnie jest przyrządzana z bakłażanów, pomidorów, mielonej jagnięciny i sosu beszamelowego. Jest kaloryczna i ciężkostrawna, lepsza na obiad niż kolację. Jednak nim ją zjemy, należy zacząć od mezethes - przekąsek. To np. oliwki z serem feta w ziołach, pasta z bakłażana posypana prażonymi orzechami włoskimi, pasta z kawioru, ziemniaków z dodatkiem soku cytrynowego, oliwy... Jest tego cała masa do podjadania przez cały dzień.
A co z napojami? Gdy jest upał - a w Grecji to zjawisko nader częste - ludzie siedzą w cieniu i popijają ouzo, czyli anyżową wódkę serwowaną z lodem, która po dodaniu wody lub rozpuszczeniu się kostek lodu staje się mętna i biała jak boski nektar - ambrozja - chłodzi i rozleniwia w błogi sposób. Albo grecka brandy, metaxa, którą Grecy piją namiętnie do obiadu, przed obiadem i na weselu.
Dobra też jest tsipouro, jabłkowa brandy, ongiś produkowana przez mnichów z góry Athos, przypominająca francuski calvados. No i tradycyjne wino retsina z dodatkiem żywicy sosnowej. Ciekawostka - podobnie jak ouzo Grecy wielbią kawę. Godzinami przesiadują w kafenio-nach i popijają kawę po grecku. W zasadzie jest to taka sama kawa jak ta po turecku, jednak nie wypada tego Grekom wypominać.
Grecy jako ludzie nawykli do palących promieni słońca nie uznają dobrej pogody za dar bogów. Oni unikają słońca przez większość dnia. Zgrabnie łączą najgorętsze godziny dnia ze sjestą skwitowaną poobiednią drzemką. W Grecji po godz. 15 nikt przy zdrowych zmysłach nie pracuje. To czas święty. Grecy zamykają swoje sklepy, restauracje, a nawet firmy tylko po to, by w cieniu zjeść suty obiad, a potem się zdrzemnąć. Przerwa taka może trwać trzy godziny.
Tradycja godna pozazdroszczenia, choć próby wprowadzenia jej w Polsce mogą spotkać się z niezrozumieniem naszego szefa. Z całej tej greckiej tradycji na nasz grunt można przenieść tylko unikanie okrutnego słońca - do czego gorąco wszystkich namawiam.
Tak samo jak do kupienia komboloi, ulubionej zabawki Greków. Są to paciorki nawinięte na sznurek, które przekładają oni w nerwowych chwilach lub gdy próbują porzucić któryś z nałogów. Jednocześnie jest to bardzo chętnie kupowany przez turystów gadżet, który po powrocie z wakacji szybko ląduje w którejś z szuflad.
By cieszyć się i bawić życiem jak prawdziwi Grecy, powinniśmy pozwolić sobie na częste słuchanie prawdziwej greckiej muzyki. I tańczmy przy niej tak jak oni. Przy dźwiękach bouzouki - tradycyjnego instrumentu - Grecy potrafią tańczyć niemal wszędzie, najczęściej w porze posiłków.
W czasie takiej wielogodzinnej uczty jest niemal pewne, że prędzej czy później ktoś pójdzie w tan - czasami nawet bez muzyki. Godnym polecenia pomysłem jest ugoszczenie w greckim stylu przyjaciół. Full opcja - ze strawą, napitkiem i muzyką. Można iść o zakład, że po chwili wszyscy wstaną od stołu i zaczną tańczyć w kółku, pokrzykując co chwilę: "Opa! Opa! Opa!".